Seniorzy

Japończyk z Argentyny trafił do Wodzisławia Śląskiego

28/09/2018 10:32

Piłkarska rzeczywistość w Wodzisławiu Śląskim jest... skomplikowana. Grają tam dwie Odry, a tą, która występuje wyżej, jest MKP Odra Centrum, rywalizująca w II grupie IV ligi.


Podopieczni Bartłomieja Sochy, choć przed sezonem stawiani byli w gronie faworytów, zajmują obecnie 13 pozycję, mając na koncie tylko 6 punktów i 1 zwycięstwo. Do tej pory wodzisławianie wszystkie "oczka" zdobyli na wyjazdach, a każdy mecz na swoim boisku kończył się ich porażką. Wydawało się, że z rezerwami GKS Tychy na wyjeździe także przegrają, było gospodarze prowadzili już 3:1, ale mecz zakończył się remisem.

- W tym meczu zobaczyliśmy dwie różne połowy - mówi Bartłomiej Socha. - Na pierwszą część wyszliśmy trochę przestraszeni. Mamy w składzie dużo młodych zawodników, szczególnie w linii defensywnej i popełniliśmy błędy. Można nawet powiedzieć, że daliśmy rywalom prezenty. Dwie pierwsze bramki nie powinny w ogóle wpaść. W przerwie powiedzieliśmy sobie kilka słów i druga połowa była dużo lepsza, mieliśmy dużo sytuacji, dwie sam na sam i powinniśmy wygrać.

- Macie tylko jedno zwycięstwo po ośmiu meczach. Skąd się biorą te problemy?

- Mamy dużo młodych zawodników, a wielu też od nas odeszło. Praktycznie nikt nie przyszedł. Mamy piłkarzy z roczników 1999, 2000, nawet 2003, więc potrzebujemy czasu, żeby to wszystko zgrać. Odpadły nam ogniwa, które prowadziły grę. Na przykład dla Kuby Panica, który w Tychach wywalczył karnego i zdobył bramkę, to był pierwszy mecz, bo wcześniej miał kontuzję. Myślę, że będzie coraz lepiej.

- Z czego wynika to, że punktujecie tylko na wyjazdach?

- Na wyjazdach gra się trochę inaczej, bo przeciwnicy muszą zaatakować, a my możemy się cofnąć i grać z kontry. Taka gra nam odpowiada. U siebie trzeba grać w ataku pozycyjnym, a my nie mamy jeszcze tego zespołu tak zgranego, żeby to wszystko dobrze funkcjonowało.

- Jakie właściwie są wasze cele na ten sezon?

- Utrzymanie. My dobrze zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jesteśmy słabsi niż w tamtym sezonie. Poza tym zespoły już nas rozczytały. Jako beniaminek poszliśmy siłą rozpędu, mieliśmy bardzo dobry sezon. Zostaliśmy jednak bez pięciu zawodników, którzy do tej pory ciągnęli nam grę i trudno to załatać. Kadrowo nie jesteśmy mocni. Zawodników dobieramy z drużyn młodzieżowych. Do Tychów przyjechaliśmy z jednym bramkarzem. Trzeba sobie jednak jakoś radzić.

- Co może pan powiedzieć o waszym japońskim nabytku?

- Satoru Gokita to młody chłopak, rocznik 1997 i niezły zawodnik, ale musi nauczyć się tej ligi i tej kultury gry. Na razie ma ciężko. Umiejętności ma wysokie, ale nie jest jeszcze przygotowany do takiej walki. Musi więc okrzepnąć, ale myślę, że będzie z niego pociecha. Zanim tu przyjechał, był w Argentynie. Wcześniej jeździł po świecie, szukał swojego miejsca i może zostanie w Polsce, jeśli pokaże się z dobrej strony. Przyjechał, żeby nauczyć się języka, kultury, praktycznie jest tu za darmo, nikt mu nie płaci, utrzymują go managerowie, a on chce tylko zrobić progres, żeby grać gdzieś wyżej.

Rozmawiał Piotr Tubacki