Śląski ZPN

Z kart Historii 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej - Jan Furtok pożyczył od zabrzan szampana

1/04/2020 14:06

W drugim rozdziale Historii 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej, prezentującym "Puchar pełen sukcesów", przedstawiamy niezapomniane chwile oraz sylwetki bohaterów rozgrywek o Puchar Polski. Dzisiaj czas na sukcesy GKS Katowice, które rozpoczęły się w dniu, w którym Jan Furtok pożyczył od zabrzan szampana.


Wydaje się, że 1 maja 1986 roku do dziś jest najważniejszą datą w sportowej historii GKS-u Katowice. Tego dnia piłkarze „GieKSy” osiągnęli wielki sukces, dzięki któremu katowicki klub zaczął być inaczej oceniany w całym kraju. W dodatku podopiecznym Alojzego Łyski udało się tego dokonać w oszałamiającym wręcz stylu. Tego dnia zespół z Bukowej zdobył pierwszy w historii Puchar Polski po znakomitym meczu z teoretycznie silniejszym rywalem.

POSLUCHAJ - Alojzego Łyski

Do finału katowiczanie dotarli eliminując: AKS Górnik Niwka Sosnowiec, Lecha Poznań, Legię Warszawa i Pogoń Szczecin, a w najważniejszym meczu rozgrywek na Stadionie Śląskim, stanęli naprzeciw Górnika Zabrze, który w lidze kontynuował niezwykłą serię zwycięstw.

Zabrzanie, prowadzeni przez trenera Huberta Kostkę, byli najsilniejszą drużyną w Polsce, aż sześciu zawodników otrzymało nominacje na mundial do Meksyku. Z „GieKSy” powołanie od Antoniego Piechniczka dostał tylko Jan Furtok, który został bohaterem meczu na Śląskim. W 22. i 27. minucie pokonał Józefa Wandzika, ustalając wynik pierwszej połowy.

W chorzowskim finale z Górnikiem „GieKSa” wykorzystała to, co potrafiła robić w tamtym czasie bodaj najlepiej w Polsce: bezlitosne kontry. Właśnie tak zdobyła pierwsze dwa gole. Po przerwie katowiczanie desperacko się bronili, często we własnym polu karnym.

POSŁUCHAJ - Krzysztofa Zająca

Wydawało się, że Górnik zdoła odrobić straty, tym bardziej, że kontaktowa bramka zdobyta przez Ryszarda Komornickiego padła tuż po przerwie. Stadion Śląski, w przeważającej większości zajęty wówczas przez kibiców Górnika, dosłownie wrzał. Uspokoił się jednak w 83. minucie, kiedy po kolejnej kontrze Marek Koniarek minął Józefa Wandzika i z 35 metrów posłał piłkę do pustej bramki. W 87. minucie Jan Furtok skompletował hat-trick i postawił pieczęć na triumfie. GKS wygrał… 4-1!

Katowiczanie z pierwszym w historii klubu Pucharem Polski. Fot. Z prywatnych zbiorów Franciszka Sputa

Przed meczem uroczyście pożegnano bramkarską legendę „GieKSy” Franciszka Sputa, który grał na Bukowej przez 21 lat. Trener Alojzy Łysko chciał nawet wystawić doświadczonego golkipera w finale, ale 37-letni wówczas Sput wskazał młodszego o prawie dwadzieścia lat kolegę – Roberta Sęka. Ten bez zarzutu spisał się w trudnym spotkaniu i nie spalił się psychicznie. Wydawało się wtedy, że nastolatek z osiedla Tysiąclecia może być bramkarzem GKS-u Katowice przez długie lata, ale jego kariera szybko się skończyła. Najpierw przegrał rywalizację o miejsce w katowickiej bramce, a następnie wyjechał do Niemiec.

– W przerwie byłem trochę zdenerwowany, bo choć chłopcy prowadzili 2:0, to „oddychali rękawami”. Kiedy tuż po przerwie Komornicki strzelił kontaktową bramkę, moje obawy wzrosły. Na szczęście przetrzymaliśmy ataki Górnika, a w końcówce Jasiu Furtok wygonił zabrzańskich kibiców do domu – wspominał po latach trener katowiczan Alojzy Łysko.

Po meczu Jan Furtok, nie bez satysfakcji, poszedł do szatni zabrzan, żeby… pożyczyć szampana, którego wcześniej przygotowali zapobiegliwi działacze Górnika, a który dla nich był zbędny.

Kibice zabrzan szybko opuścili trybuny, na których zostali kibice GKS-u, ubrani w charakterystyczne tekturowe trójkolorowe czapeczki, przygotowane właśnie na ten mecz. Długo fetowali zwycięstwo, szaleli ze szczęścia w dwóch zajmowanych przez siebie sektorach. Szczęśliwy Marian Dziurowicz (wówczas jeszcze wiceprezes GKS-u) załatwił dla każdego piłkarza magnetowid – jako nagrodę za zwycięstwo. W połowie lat osiemdziesiątych to było coś! Niektórzy piłkarze tamtej drużyny z sentymentem trzymają je do dziś, a katowiccy kibice rok 1986 nazywają „rokiem przełomu”. Klub stał się krajową potęgą futbolową i choć mistrzostwa nigdy nie zdobył (było blisko, ale cztery razy musiał zadowolić się wicemistrzostwem), to przez dekadę utrzymywał się w ścisłej czołówce i zdobył Puchar Polski jeszcze dwukrotnie.

W 1991 roku na stadionie w Piotrkowie Trybunalskim zwycięstwem 1:0 z Legią Warszawa, po trafieniu Andrzeja Lesiaka, katowiczanie zakończyli pucharową drogę, na której wyeliminowali: Szombierki Bytom, Koronę Kielce, Górnika Zabrze i Zawiszę Bydgoszcz. Natomiast w 1993 roku wrócili na Stadion Śląski.

ZOBACZ FILM - o finale Pucharu Polski w 1993 roku

Po zwycięstwach z: Górnikiem Pszów, Wisłą Kraków, ŁKS-em Łódź i Legią Warszawa zmierzyli się z nominalnie grającym pod szyldem rezerw Ruchem Chorzów. Po 90 minutach było 1:1, bo na gola Mariusza Śrutwy z pierwszej połowy, po przerwie odpowiedział Marian Janoszka. Dogrywka nie przyniosła goli, a w rzutach karnych bezbłędnie strzelali: Marian Janoszka, Roman Szewczyk, Krzysztof Maciejewski, Marek Świerczewski i Adam Ledwoń. Natomiast Janusz Jojko obronił strzał Radosława Gilewicza i katowiczanie wygrali 5:4.

Od lewej: Mirosław Dreszer, Franciszek Sput i Janusz Jojko - najbardziej zasłużeni bramkarze GKS Katowice. Fot. Z prywatnych zbiorów Franciszka Sputa.