Śląski ZPN

Trener Czarnych II Sosnowiec Kamil Konopka z radością mówił o łzach... wzruszenia

25/09/2020 09:51

Rozgrywki Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej były popisem drużyny Czarni II Sosnowiec. Podopieczne Kamila Konpoki pewnie sięgnęły po okazałe trofeum i czek na 5 tysięcy złotych, zapewniając sobie jednocześnie prawo gry w pucharowych rozgrywkach na szczeblu centralnym.


- Przede wszystkim chciałem podziękować dziewczynom – mówi Kamil Konopka. - Po takim występie nie pozostaje nic innego niż łzy wzruszenia. Wykonały naprawdę kawał dobrej roboty. W finałowym spotkaniu pierwsza połowa była pod nasze dyktando. Prowadziliśmy grę. Staraliśmy się rozwiązywać wszystko w bocznych sektorach. Niestety brakowało wykończenia i po strzeleniu bramki z dystansu zeszliśmy na przerwę prowadząc „tylko” 1:0. W drugiej połowie, którą też dobrze zaczęliśmy, bo nadal atakowaliśmy, niestety ze stałego fragmentu gry – rzutu wolnego – straciliśmy gola. W takiej sytuacji zawsze następuje nerwowy moment, ale cieszy mnie reakcja dziewczyn po wyrównującym golu, bo dzięki zaangażowaniu i pracy natychmiast odzyskaliśmy prowadzenie i udowodniliśmy, że jesteśmy drużyną lepszą. Wzięliśmy ciężar gry na siebie i decydując o tym co się dzieje na boisku zapewniliśmy sobie zwycięstwo 4:1. Były sytuacje po rozegraniu w środkowej strefie i atakach z bocznych sektorów. A co najważniejsze była też skuteczna finalizacja, choć jeszcze kilka bramkowych szans zostało niewykorzystanych. O tym jednak nie ma co mówić, bo jestem zadowolony i nie będę ukrywał, że pojawiły się łzy szczęścia i uczucie wielkiej radości oraz świadomość, że tą pucharową drogą jedziemy dalej.

- Kogo można nazwać „matką” zwycięstwa?

- Matką zwycięstwa jest cała drużyna, bo razem wygrywamy i wspólnie też przegrywamy. Ale oceniając indywidualnie zawodniczki w finałowym meczu na pewno dało się zauważyć Paulinę Zawiślak, która otworzyła wynik i miała dwie asysty otwierające nam drogę do sukcesu. Na liście strzelców widać też nazwisko Darii Długokęckiej, która „na spokoju” dwa razy sfinalizował nasze akcje, wykorzystując sytuacje sam na sam z bramkarką. Fajnie, że mamy w drużynie indywidualności, bo to pomaga, ale triumfował zespół i cieszymy się wspólnie.

- Z czego był pan najbardziej zadowolony w trakcie gry w Żywcu?

- Z reakcji dziewczyn po stracie gola. Łatwo się gra jak mecz się układa, ale kiedy pojawiają się problemy, a w Żywcu pierwszy raz w pucharowych spotkaniach, straciliśmy bramkę, to wtedy wychodzi charakter. Dziewczyny zareagowały bardzo dobrze. Ta wiara, którą mieliśmy od początku, została udokumentowana bramkami i na murawie udowodniliśmy, że to my powinniśmy w pucharowej rywalizacji grać dalej.

- Czy na szczeblu centralnym będziecie się posiłkować zawodniczkami z kadry pierwszego zespołu?

- Ten zespół wywalczył awans i ten zespół grał będzie dalej. Ta drużyna jest niezmienna. Stawiamy w klubie na młodzież i cieszymy się, że udało się nam awansować na szczebel centralny, na którym nie planujemy wzmocnień z ekstraligi. Pierwsza drużyna jest pierwszą drużyną i walczy o mistrzostwo Polski, a my staramy się robić dobrą robotę, która ma zaowocować wychowaniem piłkarek dla pierwszego zespołu. Taki jest nasz cel. Młode zawodniczki mają się u nas ogrywać. Z taką myślą na co dzień gramy w trudnej III lidze makroregionalnej i walczymy w spotkaniach pucharowych, żeby młode piłkarki mogły dawać pierwszemu trenerowi sygnał, że się rozwijają i chcą grać w ekstralidze.