Piłkarze

Agata Sobkowicz

8/03/2018 00:01
Z okazji dnia kobiet Agata Sobkowicz z naręczem ... piłek. Z okazji dnia kobiet Agata Sobkowicz z naręczem ... piłek.

Zawodniczka TS ROW Rybnik Agata Sobkowicz na progu 2018 roku pytana o marzenie odpowiedziała: Mistrzostwo Polski w futsalu! 4 marca marzenie się spełniło, a pozostał... cel, jakim na rundę wiosenną 2018 roku dla rybniczanek jest awans do I ligi w rozgrywkach na boiskach trawiastych.


- Czy 8 marca jest jeszcze w kobiecej drużynie TS ROW Rybnik dniem świętowania mistrzowskiego tytułu?

- Już nie – mówi 22-letnia Agata Sobkowicz, która do wymarzonego tytułu mistrzyni Polski w futsalu dodała jeszcze koronę królowej strzelczyń ekstraklasy i miano MVP Final Four w Świeciu. - Świętowałyśmy w drodze powrotnej do Rybnika i śpiewałyśmy tak radośnie, że aż gardła pozdzierałyśmy. Królowało polskie disco polo i było bardzo wesoło, ale ja już następnego dnia byłam w pracy, czyli w sklepie sportowym firmy Regio, a do koleżanek, które od poniedziałku zaczęły treningi na trawie, nasza futsalowa ekipa dołączyła w środę. W TS ROW łączymy bowiem piłkę nożną z futsalem, dzięki czemu gramy praktycznie cały rok.

- W jaki sposób została pani piłkarką?

- Pochodzę z Prószkowa i wychowywałam się z dwoma braćmi. Maciek jest starszy o 8 lat, a Igor o 3 lata i z nimi chodziłam na boisko. Na początku niechętnie dopuszczano mnie do gry, ale później byłam już wybierana do składu jako jedna z pierwszych. Wtedy moim idolem był Ronaldinho, którego umiejętności techniczne to był „kosmos”. Prawdziwe granie zaczęło się jednak gdy trafiłam do Rolnika Biedrzychowice i w Głogówku trafiłam na Stanisława Dyję. To był mój pierwszy trener. On mnie kształtował przez 7 lat i jemu zawdzięczam najwięcej. Mamie i dziadkowi Adamowi też muszę podziękować, bo oni najbardziej wspierali mnie wtedy kiedy nie wszystko wychodziło.

- Pani kariera potoczyła się dość dziwnie, bo z I-ligowego Rolnika przeszła pani do grającej w ekstraklasie drużyny AZS PWSZ Wałbrzych, żeby rok później znaleźć się w III-ligowym jeszcze wtedy zespole TS ROW. Dlaczego półtora roku temu wybrała pani Rybnik?

- Pobyt w Wałbrzychu oznaczał dla mnie przerwę w grze w reprezentacji futsalu, do której trafiłam jeszcze jako zawodniczka Rolnika. A w rybnickim klubie, do którego ściągnął mnie prezes Tomasz Kieczka, spodobało mi się to, że klub ma dwutorowe ambicje. Od razu w pierwszym roku gry w TS ROW, jako beniaminek rozgrywek na parkietach, wywalczyłyśmy z koleżankami brązowe medale mistrzostw Polski, a w tym roku zostałyśmy mistrzyniami. W dodatku Andżelika Dąbek, Aneta Szymańska i Magda Wojcik też mają już za sobą występ w reprezentacji Polski w futsalu. Czekamy więc na kolejne powołania na kwietniowe mecze, bo grając w rybnickim zespole możemy godzić obowiązki futsalowe i piłkarskie. A naszym celem na trawie jest awans do I ligi.

- Który mecz wspomina pani najchętniej?

- Dużo było spotkań, które mogę wspominać z radością. Najbardziej niezwykły był jednak ten miniony weekend, zakończony zdobyciem mistrzowskiego tytułu. To na pewno największy sukces w moim życiu. Miło wspominam też debiut w ekstraklasie w barwach AZS PWSZ Wałbrzych, bo w meczu z AZS PSW Biała Podlaska wygrałyśmy 2:0, a ja strzeliłam obywa gole. Miałam więc mocne wejście, ale nie czułam się tam dobrze i dlatego zmieniłam klimat. W Rybniku, który spodobał mi się jako miasto, spotkałam też bardzo fajnych ludzi. Szybko się zaaklimatyzowałam, bo odpowiada mi mentalność rybniczan. Tu pracuję, tu gram i już czuję się rybniczanką. Dlatego do ekstraklasy chcę wrócić jako zawodniczka TS ROW. Jak dobrze pójdzie to za półtora roku.

- Co odpowiada pani tym, którzy mówią, że piłka nożna jest sportem dla mężczyzn?

- Że jest sportem dla... wszystkich. Ci, którzy oglądają spotkania z udziałem dziewczyn podkreślają, że „mamy jaja”. U nas nie ma udawania, symulowania, czy płaczu na boisku. Szybko się zbieramy i gramy z ambicją, której niektórzy panowie mogą nam pozazdrościć. Nie znaczy to jednak, że nie jesteśmy dziewczynami. Choć zdecydowanie wolę korki, to jak trzeba szpilki też ubiorę.