Łukasz Wolsztyński

6 lut 2025

Piłkarski przełom w życiu Łukasza Wolsztyńskiego nastąpił 3 marca 2017 roku. Skrzydłowy Górnika Zabrze huknął z 25 metra i trafił w okienko ustalając wynik meczu z GKS Tychy. Od tego dnia stał się podstawowym zawodnikiem zespołu, który awansował do ekstraklasy, a w niej także radzi sobie znakomicie o czym świadczą jego bramki i wysokie miejsce zabrzan w tabeli.

– Czy ten gol w meczu z tyszanami to był „strzał życia”?

– Na pewno to było jedno z najważniejszych wydarzeń w moim piłkarskim życiu. Graliśmy przecież przed 18-tysięczną widownią, a mój gol dał Górnikowi zwycięstwo. Od razu po uderzeniu, kiedy piłka leciała w powietrzu, wiedziałem, że wpadnie do siatki i zacząłem się cieszyć. Na długo zapamiętam ten dzień, tak samo jak datę 19 sierpnia 2016 roku, czyli debiut w pierwszej drużynie Górnika przeciwko Pogoni Siedlce i 13 listopada 2016 roku, bo wtedy dobitką z bliska strzeliłem Wiśle Puławy swojego pierwszego gola w I lidze. No i oczywiście 15 lipca 2017 roku, czyli dzień debiutu w ekstraklasie i wygraną z Legią Warszawa 3:1. Ale jeżeli chodzi o sam strzał z meczu z GKS Tychy to nieskromnie powiem – były lepsze.

– Lepsze od bomby z 25 metrów w okienko?

– W juniorach gdy graliśmy ze Stadionem Śląskim w Chorzowie zrobiłem mniej więcej to samo już w 1 minucie meczu, a gdy gościliśmy w Zabrzu GKS Katowice przyjąłem piłkę na pierś i strzeliłem przewrotką.

– Jak zaczęła się Pana, a raczej Wasza, przygoda z piłką, bo od początku graliście razem z bratem bliźniakiem Rafałem?
– Tata, który grał kiedyś w Polonii Leszno w III lidze, swoje ambicje sportowe postanowił przenieść na synów i w wieku pięciu lat był naszym pierwszym trenerem… na podwórku. Uczyliśmy się podawać wewnętrzną częścią stopy, główkować, strzelać. Później trafiliśmy do Concordii Knurów, a gdy skończyliśmy gimnazjum zdecydowaliśmy, że przeniesiemy się do liceum w Zabrzu i do Górnika. Tu graliśmy w juniorach, Młodej Ekstraklasie i III-ligowych rezerwach, a do seniorskiej piłki na szczeblu centralnym wprowadzał nas Ryszard Wieczorek, który najpierw na pół roku zimą 2015 roku sprowadził nas do II-ligowej Limanovii, a rok później do Legionovii, także grającej w II lidze.

– Dla wielu kibiców pana wyjście w wyjściowej jedenastce Górnika na mecz z GKS Tychy było zaskoczeniem. Kiedy pan się dowiedział, że zagra od początku od początku rundy wiosennej?

– Trzy-cztery dni przed meczem byłem już pewien, że trener Marcin Brosz postawi na mnie. Powiedziałem o tym wszystkim najbliższym i na trybunach miałem sporą grupę fanów z tatą i moją dziewczyną na czele. Angelika jest zresztą na każdym moim meczu. Nawet gdy grałem w Limanovii przyjeżdżała na moje mecze, a w Legionowie była już razem ze mną. Zna sie na piłce i dużo z nią rozmawiam o mojej grze. To ona pytała mnie ostatnio dość często dlaczego nie strzelam z dystansu skoro mam tak dobre uderzenie. Namawiała mnie więc uderzyłem, a kiedy piłka wpadła do siatki podobno miała łzy w oczach. Ja też byłem zresztą niezmiernie szczęśliwy. Taki gol na oczach tylu widzów. Poczułem się bohaterem meczu.

– Jaka jest pana ulubiona pozycja na boisku?

– Od początku grania byliśmy z bratem ustawiani jako napastnicy. W juniorach zostałem przesunięty na środek pomocy, a Rafał został na „dziesiątce”. Najlepiej czuję się w środku boiska jako „ósemka”, ale skoro trener Marcin Brosz ustawia mnie na skrzydle to gram na tej pozycji i staram się to robić najlepiej jak potrafię. Czasem strzelam z miejsca, w którym nie powinno mnie być, ale czasem, co trener często podkreśla, warto odejść od schematu. Staram się grać jak najlepiej i cieszę się, że coraz częściej mamy okazję grać razem z bratem. On nawet wcześniej niż ja strzelił pierwszego gola w ekstraklasie, bo 13 sierpnia doprowadził do remisu 1:1 w meczu z Arką Gdynia, a 5 dni później, w następnej kolejce juz razem wpisaliśmy się na listę strzelców i po naszych golach Górnik prowadził z Cracovią 3:1. Skończyło się jednak 3:3 i nie mieliśmy pełnej radość z „bliźniaczego trafienia”. Ale wszystko przed nami…

Józef Dymarczyk

Józef Dymarczyk

Urodzony 7 maja 1936 w Bytomiu; obrońca Wychowanek Stali Bobrek z Bytomia, później przez trzynaście sezonów wierny bytomskiej Polonii, z którą zdobywał mistrzostwo kraju (1962), dwukrotnie był wicemistrzem i raz zgarnął brąz MP. W sumie zagrał dla niej 223 mecze w...

Dariusz Gęsior

Dariusz Gęsior

Urodzony 9 października 1969 w Chorzowie; pomocnik. Wychowanek chorzowskiego Ruchu, w którym przebył drogę od trampkarza aż do ekstraklasy. Zagrał w niej 427 meczów, zdobywając 73 gole. Reprezentował barwy „Niebieskich” (178 gier - mistrzostwo 1989 i Puchar Polski...

Radosław Gilewicz

Radosław Gilewicz

Urodzony 8 maja 1971 w Chełmie Śląskim; napastnik. Wychowanek GKS-u Tychy, z którego trafił do chorzowskiego Ruchu. Jako zawodnik „Niebieskich” zagrał 31 razy w ekstraklasie, zdobywając w niej 15 goli, po czym ruszył na podbój lig zagranicznych. Występował w...

Jerzy Gorgoń

Jerzy Gorgoń

Urodzony 18 lipca 1949 roku w Zabrzu; obrońca. Wychowanek Sparty Mikulczyce, więc szybko trafił do Górnika Zabrze, dla którego zagrał 220 meczów w ekstraklasie, zdobywając w nich 18 goli. Dwukrotny mistrz kraju (1971, 1972) w jego szeregach, aż pięciokrotny zdobywca...

Wojciech Grzyb

Wojciech Grzyb

Urodzony 21 grudnia 1974 w Mysłowicach; pomocnik, obrońca. Wychowanek chorzowskiego Ruchu, ale dopiero po „trzydziestce” udało mu się zagrać w seniorskim zespole „Niebieskich” w ekstraklasie. Wcześniej jego droga na ligową Cichą wiodła przez Górnika 09 Mysłowice,...

Paweł Janik

Paweł Janik

Urodzony 4 kwietnia 1949 w Bycinie; pomocnik. Wychowanek Łabędzkiego Towarzystwa Sportowego. W ekstraklasie debiutował krótko po 16. urodzinach, w barwach bytomskiej Polonii, z której po dekadzie przeniósł się do rywala „zza miedzy”, czyli Szombierek. Wieloletni...