To był arcytrudny, ale i arcyciekawy sezon! – taka jest zgodna opinia zdecydowanej większości uczestników minionych rozgrywek I Ligi Śląskiej – InterHall. Choć do rozstrzygnięcia pozostało nam jeszcze parę zagadek (Raków II zagra o Betclic 3. Ligę; w ten weekend poznamy też zwycięzcę grupy II w 2. Lidze Śląskiej, wreszcie czeka nas też baraż, który wyłoni uczestnika ostatniego uczestnika przyszłosezonowych zmagań w I Lidze Śląskiej – InterHall), pokusiliśmy się o podsumowanie niemal jedenastu miesięcy zmagań. Zaprosiliśmy paru trenerów ligowych zespołów do podzielenia się refleksjami z tego okresu. Oto wnioski, do których – dzięki ich pomocy – doszliśmy.
W jedności siła i rozwój
Przymiarki do stworzenia I Ligi Śląskiej – InterHall trwały wiele sezonów. Wcześniejsze rozgrywki 4. ligi śląskiej, prowadzone w dwóch grupach, wywoływały sporo kontrowersji, związanych przede wszystkim z koniecznością rozgrywania baraży o trzecią ligę między triumfatorami obu grup. Tym razem zwycięzca całosezonowych zmagań miał pewność, że awans uzyska. Zaś dzięki zmianom w regulaminie zmagać w Betlic 3. Lidze, pojawiła się szansa awansu także dla wicemistrza I Ligi Śląskiej – InterHall, co znacząco podniosło temperaturę rozgrywek; zarówno wśród kibiców, jak i samych piłkarzy.
– Zagraliśmy 37 meczów i wśród nich… nie było żadnego „łatwego”! Wszystkie trzeba było wybiegać, wyszarpać – mówi nam trener trzeciej w tabeli Dramy, Dariusz Dwojak. O tym, że nawet drużyny z odległych pozycji zmuszały faworytów do wielkiego wysiłku, on akurat wie najlepiej: jego podopieczni stracili przecież komplet punktów z ostatnią drużyną tabeli! – Fajni młodzi chłopcy grali w rezerwach Rekordu. Jeśli ta nasza liga ma iść do przodu, ma być marką, to takich ekip powinno być jak najwięcej. I takiej właśnie rywalizacji też! – dodaje.
I nie jest w tej ocenie odosobniony. – W każdej kolejce trzeba się było srodze napocić i namęczyć, by zdobyć punkty – podkreśla opiekun Ruchu Radzionków, Marcin Trzcionka. – A możliwość gry z lepszymi przeciwnikami wymuszała na każdym z chłopaków indywidualny rozwój. Doświadczeni musieli dawać z siebie więcej, a młodzież – szybciej dorastać – obrazowo opisuje wpływ nowej formuły rozgrywek na swych podopiecznych szkoleniowiec „Cidrów”.
– Jestem pewien, że I Liga Śląska – InterHall w tej obecnej formule, gromadząc najsilniejsze zespoły regionu, dla wielu grających w niej zawodników będzie świetną trampoliną do wyższych lig, a może i do wielkiej piłki – ocenia Dawid Jarka, który w rundzie wiosennej przejął opiekę szkoleniową nad Przemszą Siewierz i utrzymał ją na dotychczasowym szczeblu rozgrywkowym. – Jestem w tej lidze od ładnych kilku lat i widzę na jej boiskach coraz więcej zdolnej młodzieży – dodaje były ekstraklasowy snajper, który jeszcze w minionym sezonie strzelał i asystował, również w roli grającego trenera.
– Jestem pozytywnie zaskoczony tą ligą – Patryk Pindel, trener Spójni Landek, był szkoleniowym „beniaminkiem” na tym szczeblu, po okresie pracy w WSS Wisła. Wiosenna przygoda w nowej klasie rozgrywkowej okazała się dlań ważną lekcją. – W porównaniu z moimi wcześniejszymi doświadczeniami w niższej lidze, jestem pod wrażeniem intensywności każdego spotkania w I Lidze Śląskiej – InterHall. – Nawet drużyny z końcowych lokat w tym elemencie nie odbiegały od całej stawki. W tym kontekście ode mnie, jako trenera, przygotowanie do kolejnego meczu wymagało bardzo dobrego zaplanowania i przeprowadzenia każdego mikrocyklu treningowego – Pindel mówi nie tylko o wyzwaniach dla zawodników, ale i szkoleniowców.
I jeszcze słowa Karola Sieńskiego z wywiadu dla portalu „beskidzkapiłka.pl”. – Chyba wszyscy trenerzy będą ze mną zgodni, że nikt nie spodziewał się tak wysokiego, a zarazem wyrównanego poziomu – zauważył opiekun Kuźni Ustroń.
Fot. Łukasz Bielski / beskidzkapilka.pl
Zabójcze środy
W tej całej beczce miodu, poświęconej nowej formule rozgrywek, jest jedna mała łyżeczka dziegciu. Mowa o… terminarzu, w kontekście większej niż zwykle liczby kolejek rozgrywanych w środę. W wielu przypadkach – bo przecież śląscy pierwszoligowcy najczęściej pracują lub uczą się, a „fusbal” jest tylko dodatkiem do codziennych zajęć – zorganizowanie wyjazdu na mecz ligowy w środku tygodnia wymagało od klubów niezłej gimnastyki organizacyjnej. – Od tej strony środy były zabójcze – wzdycha Dawid Jarka. A Marcin Trzcionka dodaje ze śmiechem: – Czasami, jak na wycieczce szkolnej, zbieraliśmy kolejnych chłopaków z różnych miejsc, nawet prosto z pracy, zanim ruszyło się w drogę na mecz.
Również Piotr Mandrysz, który po przejęciu zimą ROW-u 1964 Rybnik uczynił z niego zespół groźny dla każdego w stawce, w podsumowaniu wspomniał o owym natłoku gier. Rybniczanie doświadczyli zresztą tego w dwójnasób, bo parę spotkań w rundzie rewanżowej – ze względu na remont ich obiektu – z marca przesunąć musieli na końcówkę sezonu. W efekcie rozegraliśmy 18 spotkań niewiele ponad dwa miesiące. Taka dawka gry co trzy dni konia zwaliłaby z nóg – mówił w rozmowie z klubowymi mediami doświadczony szkoleniowiec z ekstraklasową przeszłością zarówno na boisku, jak i na trenerskiej ławce. Poniżej słów parę podsumowania sezonu i ostatniego meczu kapitana rybniczan Jana Janika, który został uhonorowany pamiątką za rozegranie 350 meczów w zielono-czarnych barwach.
W nowym sezonie stawka w I Lidze Śląskiej będzie jednak już ograniczona – zagra w niej 18 zamiast 20 drużyn. Terminów będzie więc mniej, być może też związek zdecyduje się na przykład na wydłużenie o tydzień rundy jesiennej lub przyspieszenie startu wiosny; tak, by uniknąć grania w środy. – I tak większość drużyn na tym szczeblu rozgrywa swe spotkania na sztucznych murawach, mniej zależnych od kaprysów pogody – słyszymy od szkoleniowców. Ważny postulat pod rozwagę decydentów!
Potyczki z rywalem za milion
Co jeszcze fascynowało – albo spędzało sen z powiek – naszych rozmówców? Trochę emocji wzbudzała czasami gra z rezerwami drużyn ekstraklasowych czy 1.- i 2.-ligowych. Zdarzało się bowiem – głośno mówił na przykład o tym wspomniany Marcin Trzcionka po spotkaniu z drugim zespołem Piasta – że po boisku biegało kilku zawodników na co dzień nie tylko trenujących, ale i grających w elicie krajowych rozgrywek. – A ja myślę, że motywujące dla moich zawodników – mówi Dariusz Dwojak, któremu wtóruje Dawid Jarka. – Zdarzało mi się w rezerwach Górnika Zabrze grywać na boiskach niższych lig. Widziałem wtedy, jak bardzo rywale są zdeterminowani, by ligowcowi udowodnić, że nie są gorsi. I dzisiaj w ten sposób mobilizuję swoich chłopaków. „Macie okazję, by zagrać przeciwko ludziom z ekstraklasy i pokazać im, że być może wy powinniście być na ich miejscu” – mówię im.
Jarka przypomina też, że takie potyczki są atrakcją i dla kibiców w Siewierzu, Landeku czy Ustroniu. – Nie na co dzień mają okazję oglądać zawodników za milion złotych – uśmiecha się trener Przemszy. Ma oczywiście na myśli ściągniętego za taką właśnie kwotę zimą do Rakowa 17-letniego Adama Basse. Juniorski reprezentant kraju wiosnę spędził na boiskach I Ligi Śląskiej, zdobywając 10 goli w 12 występach.
Zasłużona korona dla Sparty
Naszych rozmówców pytaliśmy też o mistrza I Ligi Śląskiej – InterHall. W zasadzie byli zgodni, że Sparta nie miała sobie równych i zasłużenie świętowała awans.
Marcin Trzcionka: – Zdecydowanie największa jakość indywidualnie i drużynowo.
Karol Sieński (za „beskidzkapilka.pl”): – Katowiczanie pokazali, że potrafią grać bardzo szybko, na jeden, dwa kontakty. (…) W Sparcie gra wielu zawodników, którzy dotknęli piłki na wysokim poziomie. Myślę, że ta drużyna będzie zajmować w trzeciej lidze czołowe miejsca.
Dariusz Dwojak: – Podobała mi się Sparta zwłaszcza od momentu, gdy stery objął w niej Tomasz Wróbel. Było widać doświadczenie, które zbierał jako piłkarz w ekstraklasie, w 1. lidze. Pod jego skrzydłami drużyna zmieniła się i sportowo, i mentalnie; było w niej więcej radości z gry. I kiedy dziś słyszę, że latem nastąpi wymiana bodaj 12 piłkarzy, już wiem, że bardzo poważnie podchodzą w Katowicach do startu w wyższej lidze. I że nie podzielą losu Podlesianki, która po roku gry w Betlic 3. Lidze wraca do naszej stawki.
Patryk Pindel: – Zaczynaliśmy wiosnę meczem wyjazdowym ze Spartą. Przegraliśmy 0:1 po golu w końcówce, nie będąc gorszym zespołem. Miałem potem mecze – choćby z Dramą (2:4 – dop. aut.), której trochę zazdrościłem organizacji gry i prowadzenia jej na własnych warunkach, czy też z ROW-em, gdy dzięki swemu doświadczeniu trener Piotr Mandrysz w drugiej połowie „wciągnął mnie nosem” (1:4 – dop. aut) – w których przewaga przeciwników nad moją drużyną była dużo większa, niż w przypadku katowiczan. Ale oni mieli najważniejszy atut: stabilizację kadry i formy. Wygrywali mecze seriami, nawet jeśli czasem było to zwycięstwa „przepchnięte”.
„Kula” jest najlepszy
Katowiczanie bezapelacyjnie wygrali I Ligę Śląską – InterHall, a i w Betclic 3. Lidze będą chcieli „namieszać”. Kiedy jednak pytamy naszych rozmówców o postać numer jeden minionych rozgrywek, w zasadzie są zgodni. Co prawda ktoś przywoła Kolumbijczyka Mayera Zambrano w barwach Sparty, ktoś inny – jego kolegę klubowego, Bartosza Kędzierskiego, a jeszcze kolejny – Szymona Siwego z Radzionkowa lub (całościowo) – zdolną młodzież z Częstochowy. Ale wszyscy bez wyjątku wymieniają jedno nazwisko.
– To jest gość! – kręci głową z uznaniem Patryk Pindel.
– Zdecydowanie wyrasta nad poziom tej ligi! – potwierdza Marcin Trzcionka.
– Pięćdziesiąt procent zespołu to on – dodaje Dawid Jarka.
I tylko Dariusz Dwojak się uchyla od odpowiedzi, bo… przecież nie wypada mu chwalić swego lidera. Mowa bowiem o Rafale Kulińskim, liderze Dramy Zbrosławice, autorze 16 goli ligowych i niezliczonych akcji, kończonych golami, z – jak to ładnie ujmują dzisiejsze media – asystami pierwszego, drugiego czy „entego” stopnia. Słowem: „Kula” jest najlepszy!
Tekst: Dariusz Leśnikowski
Wyniki i tabela I Ligi Śląskiej InterHall TUTAJ
SKARBIEC KIBICA I LIGI ŚLĄSKIEJ INTERHALL DO POBRANIA TUTAJ
Sponsorem tytularnym rozgrywek jest Firma InterHall.