Dziewiąta kolejka I Ligi Śląskiej – InetrHall rozpoczęła się już w piątkowy wieczór. I to rozpoczęła się – zaznaczyć trzeba – z „wysokiego C”.
Znicz zapłonął!
„To nie był nasz wieczór” – tak media społecznościowe Rozwoju podsumowały piątkowy występ podopiecznych Rafała Bosowskiego w Kłobucku. Beniaminek ze swego stadionu uczynił pierwszoligową twierdzę; na razie każdego przyjeżdżającego tu rywala odsyła z pokaźnym bagażem goli. Rozwojowi nastrzelał ich aż sześć! Ten zdobyty przez katowiczan też jednak miał duże znaczenie: dla jego autora, Mateusza Rzeszowskiego, było to przecież pierwsze trafienie na tym szczeblu rozgrywek!
Wielki piątek kłobuckiego beniaminka, czyli siedem goli w błyskawicznym skrócie.
Raz a dobrze zamiast urodzinowego tortu
Kłobuczanie postrzelali sobie efektownie. Lider z Rybnika okazał się dużo oszczędniejszy w rozdawaniu snajperskich „razów”. Trafił raz, za to na wagę trzech punktów i zachowania „bezpiecznej” przewagi nad goniącym go peletonem. Bramka Nikodema Juraszczyka miała ogromną wagę: dzięki niej ROW 1964 zdobył „twierdzę”, w której Szombierki czuły się „pany” przez 22 kolejne mecze ligowe (najpierw w IV lidze śląskiej, potem – po reorganizacji – w II Lidze Śląskiej, no i na początku tego sezonu w I Lidze Śląskiej – InterHall). Pozostawała niezdobyta od 13 kwietnia 2024, „padła” 20 września 2025 – w przeddzień urodzin Piotra Mandrysza, trenera rybniczan. – Faktycznie mam urodziny, ale moi piłkarze grali przede wszystkim o punkty dla ROW-u. Mieliśmy poprzeczkę, słupek i powinniśmy zmienić obraz gry, a nie byłoby końcowej nerwówki – powiedział reporterowi katowickiego dziennika „Sport” opiekun lidera, przywołując piłki lądujące na „aluminium” bytomskiej bramki po strzałach Tomasza Papieroka (80. minuta) i Jakuba Szczepanika (87. minuta). Gospodarze też mieli swoje okazje, najwyraźniej jednak „wystrzelali się” w środku tygodnia: w ćwierćfinale Pucharu Polski podokręgu Bytom pokonali Tempo Stolarzowice 21:0 (!), a dwanaście (!) goli zdobył dla „zielonych” ich trener. W sobotę Paweł Cygnar też w końcówce desygnował do gry… Pawła Cygnara; tym razem efektu bramkowego jednak nie było.
Kibice z Rybnika, licznie obecni w Bytomiu, mieli powody do radości!
„Szacun” dla bramkarza!
Padła zatem „twierdza Modrzewskiego”, trzyma się „twierdza Knosały”, choć w tej kolejce… mocno się chwiała. Po 19 kolejnych meczach ligowych u siebie bez porażki, Ruch zaczął starcie z beniaminkiem z Łękawicy mocno rozkojarzony, co szybko przypłacił stratą gola autorstwa Seweryna Caputy. Goście nie dowieźli jednak prowadzenia do końca… – Przed meczem ten punkt tutaj brałbym w ciemno. Po meczu jednak jest lekki niedosyt – mówił nam trener gości, Krzysztof Wądrzyk. – Obraz spotkania ustawiła szybko strzelona bramka. W pierwszej połowie bramkarz Ruchu kapitalnie obronił strzał Damiana Chmiela, potem mieliśmy jeszcze poprzeczkę i świetne uderzenie Grzesia Rzeszótko… – szkoleniowiec wyliczał sytuacje, które mogły dać jego drużynie trzy punkty.
– Stałem trochę wysunięty, bo trzeba było przyasekurować przedpole na wypadek prostopadłego podania rywali. Ale strzał był w środek bramki, więc udało się piłkę wybić nad poprzeczkę – opisywał ów strzał Rzeszótki ze swojej perspektywy Jakub Zapiór, który między słupkami bramki Ruchu zastępuje w tej chwili zawieszonego na trzy mecze Dawida Stambułę.
– Pełen szacun dla bramkarza, bo miał piłkę pod słońce – głośno bił brawo Zapiórowi trener Wądrzyk. Słusznie; wcześniej golkiper „Cidrów” w dużym zamieszaniu podbramkowym zdołał piłkę po główce jednego z gości zbić na poprzeczkę, ratując kolegów od straty gola!
Ruch gonił rywali przez prawie 70 minut. W końcu – wobec „milczenia” napastników – kwestię „egzekucji” wzięli w swe ręce stoperzy: Rafał Otwinowski asystował, Tomasz Harmata wpychał piłkę do bramki Orła.
Po jednej bramce – po stałych fragmentach gry – strzeliły w Radzionkowie drużyny Ruchu i Orła.
Za ROW-em bez zmian
Wróćmy na sam szczyt tabeli, na którym – za plecami lidera – status quo, bo zespoły z drugiego i trzeciego miejsca wygrały swoje mecze. Spójnia Landek wywiozła komplet punktów z Gliwic, samo spotkanie zapewne na dłużej zapamięta Maksymilian Biskup. Najpierw faulem sprokurował rzut karny dla rezerw Piasta, potem – dając się sfaulować – wywalczył „jedenastkę” dla gości. Po przerwie zaś postawił kropkę nad „i”, zdobywając bramkę numer trzy dla landeczan. – Mecz miał bardzo wyrównany charakter, ale zagraliśmy dobre zawody i cieszą kolejne trzy punkty – krótko skomentował sukces podopiecznych trener Spójni, Patryk Pindel, cytowany przez serwis „sportowebeskidy.pl”. Dla gliwickiego klubu to był zaś – krótko mówiąc – trudny weekend: przegrała pierwsza drużyna w ekstraklasie, przegrały rezerwy w I Lidze Śląskiej – InterHall. I tylko Wojciech Kędziora – członek sztabu szkoleniowego drugiego zespołu – mógł mieć satysfakcję: jego bramka dała reprezentacji Śląska brązowe medale Mistrzostw Polski Oldbojów +42! Więcej TUTAJ
Do Katowic-Podlesia przyjechała z kolei Kuźnia Ustroń, przed sezonem niekryjąca ambicji „namieszania” w czołówce. I… wyjechała na tarczy, już do przerwy mając dwubramkowy deficyt w stosunku do gospodarzy. Goście nie ustępowali spadkowiczowi z Betclic 3. Ligi jakością gry, za to poprawy zdecydowanie wymaga celność ostatniego podania oraz strzału. – Ta porażka boli, bo rozegraliśmy kapitalne zawody, w których kreowaliśmy sytuacje. Razi jednak nasza nieskuteczność. Mamy problem z finalizacją i w ostatnim czasie widać tego efekty – tłumaczył przegraną 1:3 trener ustronian, Karol Sieński, w rozmowie z cytowanym już portalem „sportowebeskidy.pl”. Rąk jednak nie załamywał. – Jestem spokojny o umiejętności moich zawodników, wierzę w ten zespół – dopowiadał.
Fot. LGKS Podlesianka Katowice W sobotę przy Sołtysiej to goście częściej podziwiali skuteczność akcji gospodarzy. Ustronianom właśnie tej skuteczności zabrakło…
Powrót wojownika
Po przegranej w Katowicach, Kuźnia nieznacznie „obsunęła się” w tabeli. Wyprzedziły ją m.in. rezerwy Rakowa, przywożąc komplet punktów z Bełku. Jednym z bohaterów ekipy gości był Jakub Mądrzyk między słupkami ich bramki. Skapitulował tylko raz, choć prób jego pokonania gospodarze podjęli bardzo wiele. W ekipie z Bełku, dla której był to już czwarty w tym sezonie mecz przegrany w stosunku 1:2, powrót na boisko po… 501 dniach przerwy przeznaczonej na rehabilitację zanotował Dawid Piwczyk. „Dziś nie chodziło tylko o mecz – to było zwycięstwo ducha nad ciałem. Witamy z powrotem, wojowniku!” – odnotowały klubowe social-media.
Cierpliwość nagrodzona
Podopieczni Łukasza Bilińskiego – mimo niezłych recenzji zbieranych za kolejne występy – z raptem czterema punktami okupują dolne rejony tabeli. Gwarek Tarnowskie Góry ma ich jeszcze mniej. W niedzielę podopieczni Roberta Romaniuka długo „trzymali fason” w derbach powiatu z Dramą Zbrosławice. – Plan w pierwszej połowie realizowaliśmy dobrze: była dyscyplina w obronie i szukanie szans w szybkim ataku. Mogliśmy „ukąsić”, nie udało się niestety. I przeciwnik za to nas skarcił – komentował boiskowe wydarzenia trener gospodarzy. Niespełna trzy tygodnie wcześniej na tym samym stadionie w meczu Pucharu Polski podokręgu Bytom zbrosławiczanie wygrali 7:1. Teraz walka była bardziej wyrównana. – Nie braliśmy pod uwagę wyniku tamtego meczu, podeszliśmy do gry z pełną koncentracją – zapewniał trener gości, Dariusz Dwojak. – Musieliśmy być cierpliwi, czekając na pierwszą bramkę. Wiedzieliśmy, że – mając mocną ławkę i możliwość dokonania zmian – z upływem czasu będziemy przeważać. I tak się stało.
– Mecze w roli faworyta są trudne. Mieliśmy przewagę piłkarską i fizyczną, ale nie potrafiliśmy stworzyć dobrych sytuacji. Dopiero kiedy trafiliśmy na 1:0, przeciwnik zaczął „gasnąć” mentalnie i fizycznie – wtórował swemu szkoleniowcowi Krzysztof Hałgas, doświadczony stoper Dramy. Ostatecznie skończyło się na trzech golach i trzech punktach przyjezdnych. Oraz… na pewnej dawce optymizmu miejscowych. – Przestajemy być chłopakami do bicia, zaczynamy nieco psuć krwi nawet rywalom z czołówki – podkreślił Robert Romaniuk.
Fot. Drama Zbrosławice / OSA Kadry Dramowe Spektakularnych kadrów z meczów Dramy nigdy nie brak…
Cztery strzały, pięć goli!
Przegrał Decor i Gwarek, wygrała natomiast – dopiero po raz drugi w tym sezonie – Unia Turza Śląska. Ale za to jak! Rywalom z Częstochowy spadkowicze z Betlic 3. Ligi zaaplikowali aż pięć goli. A raczej… cztery, bo wynik meczu otworzył trafieniem do własnej bramki kapitan gości, Adrian Błaszkiewicz. Swoją drogą podopieczni Marka Hanzela wykazali się stuprocentową skutecznością: oddali w ciągu 90 minut cztery strzały w światło częstochowskiej bramki i wszystkie znalazły drogę do siatki! Gola z kategorii „palce lizać” zdobył mający ekstraklasową przeszłość Mateusz Słodowy, kapitalnie wykonując rzut wolny. Czy efektowne zwycięstwo będzie początkiem marszu Unii w górę tabeli?
Ma się tę nóżkę dobrze ułożoną… Tak wykonał rzut wolny Mateusz Słodowy.
Latarnia nieco mniej czerwona
To samo pytanie zadają sobie kibice Przemszy. Siewierzanie bliscy byli pierwszej w sezonie wygranej, do 84. minuty prowadzili bowiem z Polonią Łaziska Górne. – Fajnie, że po ciężkim początku sezonu w końcu coś zdobyliśmy. Ale tym razem raczej boli strata dwóch punktów, niż zdobycie jednego. Nie zasłużyliśmy na tę stratę – podkreślał trener „czerwonej latarni” tabeli, Dawid Jóźwiak. – Polonia próbowała sforsować naszą obronę, ale my w niej zagraliśmy super. Remis gościom dał dopiero „strzał życia” jednego z ich zawodników. A nam przeciwnicy parę razy wybijali piłkę z linii bramkowej… – opiekun Przemszy długo nie mógł pogodzić się z końcowym rozstrzygnięciem. W końcu jednak zapalił lampkę optymizmu. – Musimy od tego meczu zacząć budować serię meczów nieprzegranych – westchnął Dawid Jóźwiak.
Fot. LSK Przemsza Siewierz Przemsza – wbrew pozorom na fotce – nie przestraszyła się wyżej notowanego rywala. Do pierwszej wygranej siewierzan w tym sezonie coraz bliżej?
Tekst: Dariusz Leśnikowski
9. kolejka I Ligi Śląskiej – InterHall
ZNICZ KŁOBUCK – ROZWÓJ KATOWICE 6:1 (1:0)
Bramki: Korczak (43), Holik (48), Nowak (50, 71. karny), Marchewka (58. karny), Przybylski (83) – Rzeszowski (85)
DECOR BEŁK – RAKÓW II CZĘSTOCHOWA 1:2 (0:1)
Bramki: Sewerin (75) – Walczak (41), Kocieniewski (60)
PODLESIANKA KATOWICE – KUŹNIA USTROŃ 3:1 (2:0)
Bramki: Żak (11), Śliwiński (32), Grzeszczyk (58) – Baranowski (47)
UNIA TURZA ŚLĄSKA – VICTORIA CZĘSTOCHOWA 5:0 (1:0)
Bramki: Błaszkiewicz (20. samob.), Korus (47), Słodowy (64. wolny), Miensopust (72. głową), Klimanek (86).
RUCH RADZIONKÓW – ORZEŁ ŁĘKAWICA 1:1 (0:1)
Bramki: Harmata (75) – Caputa (6)
PRZEMSZA SIEWIERZ – POLONIA ŁAZISKA GÓRNE 1:1 (1:0)
Bramki: Bębenek (36. karny) – Długosz (84)
SZOMBIERKI BYTOM – ROW 1964 RYBNIK 0:1 (0:1)
Bramka – Juraszczyk (37).
GWAREK TARNOWSKIE GÓRY – DRAMA ZBROSŁAWICE 0:3 (0:1)
Bramki: Ochwat (42, 79), Kotalczyk (66)
PIAST II GLIWICE – SPÓJNIA LANDEK 2:3 (1:1)
Bramki: Nakajima (6. karny), Maziarz (70) – Fabian (33. karny), Mencnarowski (57), Biskup (66)
Tabele i wyniki rozgrywek znajdziecie TUTAJ
Sponsorem tytularnym rozgrywek jest Firma InterHall.