Śląski ZPN

Tomasz Michalak swój klub znalazł 100 metrów od domu

7/01/2019 09:45

Wiceprezes Podokręgu Skoczów, wiceprezes Beskidu Skoczów i radny Rady Miejskiej Skoczowa to tylko część obowiązków Tomasza Michalaka, bez którego trudno sobie wyobrazić skoczowską piłkę.


- Gdy miałem 7 lat przyszedłem na stadion Beskidu, od którego mieszkam dosłownie sto metrów – mówi Tomasz Michalak, urodzony 8 kwietnia 1970 roku. – Zaczynałem w trampkarzach, a następnie grałem w juniorach i seniorach, występujących wtedy w klasie okręgowej. Gdy doznałem kontuzji zakończyły się moje boiskowe występy, a po przerwie zaczęła się moja działalność w… KS Nierodzim, gdzie byłem trenerem, a następnie wiceprezesem. Tam zakotwiczyłem na 10 lat, ale gdy Beskid miał problemy to wróciłem do swojego macierzystego klubu i od 2009 roku znowu jestem w skoczowskim klubie, pełniąc funkcję wiceprezesa.

- Jaki był najbardziej pamiętny moment w pana piłkarskiej przygodzie?

- Szczególnie zapamiętałem seniorski debiut w okręgówce. Graliśmy z Kuźnią Ustroń i wygraliśmy 3:1, a ja jako 17-letni lewy obrońca, strzeliłem wtedy gola. Bardziej od wspomnień wolę jednak… plany. Moim głównym celem w działalności klubowej jest szkolenie młodzieży. Im więcej grup tym lepiej, a mamy w tej chwili pięć drużyn młodzieżowych oraz szkółki. Staram się żeby z dziećmi pracowali najlepsi trenerzy i żeby wypracowali dobry klimat. Takie zadanie mają: Patryk Pindel, Kamil Kotrys, Marcin Michalik i Robert Matuszka oraz Sławek Foltyn, a zajęcia z bramkarzami ma Mateusz Feruga.

- Na meczach seniorów także jest pan jednak zaangażowany.

- Bo inwestowanie w młodzież nie znaczy, że piłkę seniorską stawiam na drugim planie. To nie tak. Seniorzy są wizytówką klubu. Jeżeli nie będą grali na dobrym poziomie to młodzi nie będą się mieli od kogo uczyć i na kim wzorować. W dodatku gdy pierwszy zespół sięga po sukcesy to młodzi zawodnicy mają dodatkową motywację. Mnie szczególnie cieszy to, że junior wchodząc do pierwszego zespołu i debiutując w klasie okręgowej, daje sobie radę. To właśnie znaczy, że praca z młodzieżą zdaje egzamin. Tą drogą poszli już Michał Padło z rocznika 2000 i Filip Piszczek z rocznika 2001. Zawsze dwóch-trzech juniorów staramy się mieć w kadrze pierwszego zespołu, ale to przejście nie jest łatwe. Szczególnie gdy zaczyna się nowy rok szkolny. Wtedy niektórzy juniorzy, mający piłkarskie predyspozycje, po zakończeniu nauki w Skoczowie, wyjeżdżają na studia, tracąc kontakt z klubem.

- Czym zajmuje się pan poza działalnością w klubie?

- Mam swoją działalność gospodarczą w zapomnianej już trochę branży zduńskiej, rodzinę, zajęcia w Podokręgu Skoczów, a w wyborach samorządowych jesienią 2018 roku zostałem jeszcze radnym więc obowiązków mam tyle, że… wiem że żyję. Żona i córka nie mają nic wspólnego ze sportem. Asia, z którą jesteśmy już 27 lat po ślubie, nawet gdy jeszcze byłem zawodnikiem nie przychodziła na mecze i do dzisiaj moją pasją się nie interesuje, ale toleruje mnie i syna, który też zaangażował się w klubową działalność. Rafał, który jako trampkarz też zaczynał w Beskidzie, a następnie do wieku juniora grał w LKS Pogórze, zaczął bowiem działać w skoczowskim klubie, przychodząc razem ze mną w 2009 roku i wsiąknął na dobre. Spiker, kierownik drużyny, administrator strony internetowej – ma tyle funkcji, że spędza w klubie prawie tyle samo czasu co ja.