Śląski ZPN

Łukasz Biliński żałuje, że nie doprowadził Gwarka Ornontowice do historycznego sukcesu w Pucharze Polski

14/04/2021 10:11

Do 87 minuty finałowego spotkania Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Zabrze IV-ligowy zespół Gwarka Ornontowice prowadził 1:0 i był o krok od wyeliminowania III-ligowej drużyny Górnika II Zabrze. Grający w osłabieniu goście zdołali jednak wyrównać i wygrali w rzutkach karnych, a trener gospodarzy Łukasz Biliński musiał przełknąć gorycz porażki.


- Podobno historia nie lubi się powtarzać, a jednak dwa lata temu, w takim samym finale, także na boisku w Ornontowicach Gwarek również prowadził z Górnikiem II do 84 minuty i przegrał w karnych 3:5 – mówi Łukasz Biliński. - Nie zwalam jednak winy za ten wynik na... historię. Teraźniejszość jest taka, że piłkarsko i motorycznie zabrzanie mieli przewagę, a my, co było widać w pierwszej połowie, gdy jeszcze nam wystarczało sił na wychodzenie wyżej i skuteczną obronę oraz szukanie okazji do kontr, to realizowaliśmy swój plan. Z tej części meczu na pewno możemy być zadowoleni, ale po przerwie ta jakość i tempo gry rywali dały o sobie znać. Z każdą minutą różnica ligi była coraz bardziej widoczna i dominacja była coraz bardziej widoczna. Mimo to mądrze się broniliśmy praktycznie do samego końca.

- Czy w 84 minucie, gdy obrońca Górnika II za faul na Jakubie Sewerinie został ukarany czerwoną kartką, pomyślał pan, że utrzymacie prowadzenie?

- Myślę, że to nie miało żadnego znaczenia. Górnik II czy grając w jedenastkę, czy w ostatnich minutach w dziesiątkę i tak nas atakował, a my niczego nie zmieniliśmy w naszej grze obronnej. Szkoda, bo dopuściliśmy do wyrównania i przegraliśmy w karnych, których nie wykorzystali kapitan oraz nasz najbardziej doświadczony zawodnik. Bardziej jednak żałuję tego, że nie utrzymaliśmy prowadzenia niż tego, że przegraliśmy w karnych, bo wiadomo, że karne to loteria. Sporo zdrowia zostawiliśmy na boisku i byliśmy naprawdę blisko. Gwarek trzeci raz grał w finale Pucharu Polski Podokręgu Zabrze i trzeci raz trofeum zabrali rywale. Myślałem, że będę tym pierwszym trenerem, który przełamie pucharową barierę, ale jeszcze nie teraz.

- Jaki jest plus tego spotkania z Górnikiem II Zabrze?

- Cieszę się z tej kontry zakończonej golem, po po składnej akcji drużyny Gruzin dośrodkował z prawego skrzydła, a Meksykanin strzałem głową zapewnił nam prowadzenie. Gogita Gogatischvii i Gonzalo Lopez Ramirez pojawili się u nas i po sprawdzeniu ich umiejętności okazało się, że są wartością dodaną dla drużyny. Wiadomo, że z komunikacją jest trochę problem, choć Gonzalo rozmawia z nami po angielsku, ale z Gogim już trudniej się dogadać. Są to jednak wartościowi zawodnicy i cieszymy się, że ich mamy.

- W jakim nastroju wracacie do ligi?

- Po ostatnim meczu w Myszkowie, gdzie wyglądaliśmy naprawdę słabo odbudowaliśmy się mentalnie. Pokazaliśmy sobie, że potrafimy dobrze grać i to jest chyba kluczowe. Było widać mega, że chcemy. Takie zaangażowanie i taka mobilizacja, od spotkania w szatni, poprzez rozgrzewkę, aż do ostatniego karnego, to było coś czego życzę sobie i naszej drużynie na każdy mecz, który jeszcze przed nami. Po dwóch ostatnich zwycięstwach podnieśliśmy się w tabeli i cieszyliśmy się, że możemy się nawet włączyć do walki o miejsce w ścisłej czołówce, ale porażka w Myszkowie trochę nas zahamowała. Wiadomo, że ta koncentracja nie zawsze będzie na tym najwyższym poziomie, ale staramy się bodźcować, bo chcemy zrobić wszystko, żeby w kolejnych meczach też sięgnąć po punkty, których potrzebujemy, żeby spokojnie zmierzać do mety sezonu.