- Od kiedy jest pan prezesem Spójni?
- Zebranie sprawozdawczo-wyborcze były 29 stycznia i od tego dnia stoję na czele zarządu, w którym poprzednio przez 4 lata piastowałem funkcję skarbnika - mówi Wojciech Giza. - W klubie jestem więc w sumie prawie 5 lat. Wcześniej związany przez 10 lat byłem z małym klubem w Marklowicach Górnych, UGKS Sokół Zebrzydowice, Byłem tam wiceprezesem, skarbnikiem i przez 7 lat prezesem. Prowadziliśmy zespół juniorów, ale przez problemy finansowe i kadrowe zostaliśmy zmuszeni do rozwiązania tej sekcji.
- Czy wcześniej był pan zawodnikiem?
- Byłem, ale... nie piłkarzem, bo amatorskie kopanie z kolegami w niedzielę to wszystko czym się mogę pochwalić. Jednak ze sportem związany jestem od 16 roku życia. Przez 14 lat trenowałem bowiem tenis stołowy. A kiedy skończyłem z treningami i meczami oraz wyjazdami to potrzebowałem jakichś nowych wyzwań . Dlatego za namową byłego prezesa Krzysztofa Klejczyka zacząłem działać w Spójni. Na jej czele stanąłem bez walki, bo kontrkandydatów nie było. W obecnych czasach bardzo ciężko znaleźć kogoś kto chciałby się podjąć tej funkcji. Jest to związane - najogólniej mówiąc - z czasem i pieniędzmi. Ja tego czasu trochę posiadam więc mogę go poświęcić mojej pasji. Bo ja lubię działać, jeździć, załatwiać. Po pracy, a pracuję jako magazynier w Cieszynie, po dniówce już prawie od 5 lat, przyjeżdżam na zebrzydowickiego Orlika. Tu pracuję jako animator i dopiero po tej drugiej pracy mam czas na działanie.
- Z czego jako działacz Spójni jest pan najbardziej zadowolony?
- Przez 5 lat sporo udało się zrobić. Na boisku wymieniliśmy ławki dla zawodników rezerwowych czy stare wysłużone bramki zastąpiliśmy aluminiowymi. Po rundzie jesiennej położyliśmy nowe dreny, dzięki którym woda z boiska będzie lepiej spływała. Rozwieźliśmy 25 ton piasku, żeby nasza murawa nadal mogła się cieszyć mianem najlepszej w powiecie cieszyńskim. Duża w tym zasługa gospodarza klubu Romana Cichosz, mającego za sobą także okres pracy w roli trenera grup młodzieżowych. Obok niego trzeba też wyróżnić Ireneusza Prostackiego, związanego z klubem już 25 lat. Najpierw był zawodnikiem, następnie szkoleniowcem grup młodzieżowych, a teraz jest działaczem.
- A jak wyglądają wasze sportowe ambicje?
- Od 2015 roku gramy w okręgówce i widzimy, że między A-klasą i okręgówką jest duża różnica. Trzeba ściągać zawodników z okolicznych miejscowości, żeby myśleć o utrzymaniu, bo na razie naszych wychowanków, którzy weszliby do pierwszego, zespołu nie mamy. Dopiero za dwa-trzy lata, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z moim planem, będziemy mogli liczyć na naszych wychowanków, obecnych trampkarzy młodszych, czyli dzieci z rocznika 2004. Nie ukrywam, że wiążę duże nadzieje z tymi chłopcami, których obecnie trenuje Grzegorz Taradejna, nasz były zawodnik.
- Kto panu najbardziej pomaga?
- W zarządzie mamy 11 osób i stanowimy całość. Udało mi się zebrać taką grupę ludzi, która jest zgrana i każdy ma swoje pole działania, z którego się wywiązuje idealnie. Pod względem finansowym najbardziej pomaga nam Gmina, ale nie ukrywam, że musimy walczyć o swoje. Na progu nowego roku liczymy, że stosunek władz samorządowych, które widzą naszą pracę z młodzieżą, zmieni się na lepsze. Założyliśmy półtora roku temu szkółkę. Zaczynaliśmy od 20 dzieci w jednej kategorii wiekowej, a teraz mamy zrzeszonych około 120 dzieci w pięciu-sześciu grupach, z którymi pracuje trzech zatrudnionych przez nas trenerów. Trenują na naszym boisku, na Orliku i w hali w Zebrzydowicach.
- Może pan liczyć na wsparcie zebrzydowiczan?
- W ostatnim roku udało się pozyskać kilkunastu sponsorów, którzy zasilają nasz klub drobnymi wpłatami. Taka była nasza filozofia, żeby znaleźć dziesięciu darczyńców, którzy będą nas wspierać miesięcznymi przelewami w wysokości 50 czy 100 złotych, w zależności kto jak może. Udało się zebrać taką stałą grupę i spisaliśmy 6 umów sponsorskich, więc mamy banery na stadionie oraz reklamujemy ich na fanpage naszego prężnie działającego klubowego Facebooku, a trzy-cztery osoby wspierają nas nie chcąc rozgłosu.
- Kto jest liderem drużyny?
- Motorem napędowym jest kapitan i wiceprezes Grzegorz Kopiec, który od trampkarza jest związany z naszą drużyną. Grał w niej na wszystkich szczeblach. A awansował z nią pierwszy raz do okręgówki 15 lat temu i dwa lata temu też prowadził ją do awansu, a teraz walczy o utrzymanie. Drugą taką ważną osobą w zespole jest Sebastian Nowak. To 22-letni zawodnik, ale związany z pierwszym zespołem jest już od 16 roku życia. Najlepszym strzelcem jest natomiast Tomasz Mrówka, który gra w naszej drużynie nieprzerwanie od 13 lat.
- Macie zespół "samych swoich"?
- Mamy zespół zbudowany na ludziach z okolicy. Większość zawodników jest z gminy Zebrzydowice. Kilka osób dojeżdża z ościennego Jastrzębia-Zdroju, a parę z sąsiadujących Gmin Hażlach i Strumień. Ale najważniejsze, że są razem w czym duża zasługa trenera Grzegorz Sodzawicznego. Przyszedł do nas latem z zespołu z Ochab i podjął się trudnej misji utrzymania zespołu w okręgówce i zbudował atmosferę, dzięki której w szatni widać wkładane przez niego serce i zaangażowanie. I przed meczem, i po meczach to jest skonsolidowany zespół. Wierzę, że to się przełoży na wyniki. Zimą dokonamy może dwóch-trzech wzmocnień i solidnie przepracujemy okres przygotowawczy, a wtedy z tym zespołem i z tym trenerem powinniśmy sobie spokojnie poradzić z tym zadaniem jakim jest utrzymanie.
- Który mecz wspomina pan najchętniej?
- Był taki mecz w sezonie 2014/2015, czyli wtedy gdy wywalczyliśmy awans. W przedostatniej kolejce graliśmy u siebie z Olzą Pogwizdów i do awansu wystarczył nam remis, który wywalczyliśmy, po golu Grzegorza Kopca na 2:2. Po końcowym gwizdku mogliśmy więc świętować, mając 4 punkty przewagi nad Błyskawicą Drogomyśl, z którą mieliśmy ostatni mecz sezonu na jej boisku. Jechaliśmy więc tam już jako mistrzowie i remisem 1:1 przypieczętowaliśmy awans. Ale ta radość po zakończeniu meczu z Olzą to było coś niesamowitego i tamto wspomnienie daje motywację do dalszej pracy.