Śląska Piłka - Kopalnia Talentów

Seniorzy

Dariusz Dudek jest trenerem Zagłębia, które ma walczyć o awans

18/12/2017 12:45

Gdy Dariusz Dudek zaczynał pracę w Zagłębiu, sosnowiczanie po 4 kolejkach, z dorobkiem 3 punktów zajmowali 15 miejsce w tabeli Nice 1 ligi. Rundę jesienną zakończyli ostatecznie na 8 pozycji, a w klasyfikacji uwzględniającej tylko kolejki od 22 sierpnia, są trzy szczeble wyżej.


- Przejął pan zespół mający na koncie jedno zwycięstwo i trzy porażki. Od czego zaczął pan swoją pracę?

- Drużyna była w dołku i pierwsze co trzeba było zmienić to psychikę zawodników. Zacząłem więc od pracy nad sferą mentalną.

- A konkretnie?

- Powiedziałem, że najpóźniej godzinę przed treningiem zawodnicy muszą być w szatni i do godziny po zajęciach mają być jeszcze do mojej dyspozycji. Przychodzili więc około 9.00, przygotowywali się, korzystali z pomocy masażysty, rozciągali się, ale przede wszystkim... zaczęli być razem. Rozmawiać. Tworzyć zespół. Na integrację potrzeba czasu i właśnie ten czas im dałem.

- Rozmawiał pan z zawodnikami indywidualnie?

- Z sześciogodzinnej "dniówki" dla siebie zabierałem mniej więcej pół godziny. Albo robiłem odprawę z udziałem wszystkich, omawiając taktykę, albo zabierałem kogoś na indywidualną pogawędkę i w cztery oczy wypytywałem o to jak się odżywia, co robi przed treningiem i po zajęciach. A gdy miałem wyniki badań to zacząłem zwracać uwagę na dysfunkcje i zalecać indywidualne ćwiczenia, które dla każdego opracował Artur Gołaś, czyli nasz specjalista do spraw przygotowania motorycznego. Zależało mi na tym, żeby zawodnicy indywidualnie pracowali nad swoim ciałem.

- Przekonał ich pan?

- Wydaje mi się, że przyjęli te warunki, a czas pracuje na naszą korzyść. Na początku było trochę problemów, ale z każdym dniem coraz bardziej identyfikują się z klubem, z drużyną. Z tego jestem zadowolony i przygotowuję piłkarzy, żeby na boisku chcieli "umierać" za zespół. To jedyny sposób na wygrywanie w I lidze, w której każdy mecz oprócz umiejętności typowo piłkarskich, a tych nam nie brakuje, wymaga walki do granic możliwości.

- Po którym meczu był pan najbardziej zadowolony?

- Paradoksalnie po pierwszym przegranym. Zacząłem pracę wsiadając do pędzącego już pociągu, bo do pierwszego, wygranego 1:0 meczu z Puszczą Niepołomice na naszym stadionie miałem dwa dni, a następny, zremisowany 2:2 z Rakowem w Częstochowie rozegraliśmy po kolejnych trzech dniach. Cały mikrocykl treningowy zrealizowaliśmy dopiero przed wyjazdem do Opola i tam zagraliśmy po mojej myśli - wysokim pressingiem, ofensywnie, utrzymując się przy piłce. Zabrakło jednak skuteczności i niewykorzystane okazje, z pudłem Tomka Nowaka z rzutu karnego włącznie, zemściły się w ostatnich sekundach. Najskuteczniej zagraliśmy natomiast w meczu ze Stomilem Olsztyn, który już w 2 minucie strzelił nam co prawda gola, ale odpowiedzieliśmy pięcioma! To był chyba ten nasz najlepszy mecz rundy jesiennej. Ważna była też bramka Wojtka Łuczaka, który w 84 minucie gry zapewnił nam zwycięstwo 2:1 z Chrobrym Głogów.

- Czy przewodzący w klasyfikacji strzelców Szymon Lewicki jest liderem drużyny?    

- Nie mamy lidera i powiem szczerze, że ja nie buduję zespołu na barkach jednego zawodnika. Uważam, że cała drużyna, a nawet więcej, cały klub, pracuje na wyniki. W dodatku każdego zawodnika stać na więcej i moim zadaniem jest to udowodnić zarówno samemu piłkarzowi jak i kibicom. Każdy gra o to, żeby wygrywać i piąć się w górę. Dlatego odważnie stawiamy sobie cele: najlepiej grać w każdym meczu i walczyć wiosną o ekstraklasę. Szymon Lewicki strzelił 10 goli, ale najładniejszego zapisał na swoje konto Żarko Udovicić, trafiając w końcówce z wolnego w meczu z Ruchem Chorzów na 2:1. Podobała mi się też bramka Tomka Nowaka, który w spotkaniu z Chojniczanką, wykonując wolnego z 18 metrów, wykazał się sprytem. Gdy mur podskoczył to on po ziemi posłał piłkę do siatki, zupełnie zaskakując bramkarza gości.

- Żałuje pan, że nie pracował w Zagłębiu od początku sezonu?

- Żałuję, bo gdybym zaczął pracę 1 lipca to inaczej mógłby nasz dorobek wyglądać. Ale nie narzekam. Cieszę się, że dostałem swoją szansę, choć na początek musiałem "gasić pożar". Jednak nie dzielę dorobku drużyny na to co było przed "erą Dudka" i na "mój wkład". Jestem trenerem Zagłębia, które ma walczyć o awans i tylko to się liczy.

- Jak się będziecie przygotowywać do rundy wiosennej?

- W piątek 1 grudnia, po tygodniu poświęconym na badania, mieliśmy ostatni w tym roku trening, a raczej grę wewnętrzną, po której spotkaliśmy się jeszcze na klubowej Wigilii i pożegnaliśmy się do 8 stycznia. Urlopy tak naprawdę potrwają jednak dwa tygodnie, a później każdy zawodnik ma trenować według indywidualnej rozpiski, żebyśmy w nowym roku mogli zacząć pracę na wysokich obrotach. Od razu wchodzimy bowiem do gry z silnymi rywalami. 13 stycznia sprawdzi nas Termalica, a 17 stycznia Cracovia. 24 stycznia zagramy z Podbeskidziem, a 31 stycznia podzielę drużynę na dwie części i pierwsza zagra z III-ligowym Rekordem Bielsko-Biała, a druga z Puszczą Niepołomice. Od 5 lutego będziemy w Hiszpanii na 9-dniowym zgrupowaniu, na którym zagramy z drużynami z chińskiej ekstraklasy Beijing Renhe FC i Changchun Yatai FC oraz z hiszpańskim drugoligowcem, ale jeszcze nie wiemy którym. Wiem jednak, że 24 lutego próbą generalną z GKS Bełchatów zakończymy zimowe przygotowania.

- Kto zasili szeregi pana drużyny?

- Wiem już kto odejdzie, bo: kontrakt Terence Makengo został rozwiązany, Wojtek Łuczak, który ma ważną umowę może szukać klubu, Rafał Makowski i Bartosz Pikul kończą u nas okres wypożyczenia, a Łukasz Mozler, który jest naszym zawodnikiem, pójdzie na wypożyczenie. Na ich miejsce przyjdzie trzech piłkarzy. Szczegółów jeszcze nie podam, bo ekstraklasa gra. Nie będę jednak ukrywał, że szukamy wzmocnień, które pomogą nam odrobić 7-punktową stratę do wicelidera. A musimy być mocni, bo od początku poprzeczka będzie zawieszona wysoko. W Sosnowcu po kolei grać będziemy z: czwartą w tabeli Miedzią, trzecim Rakowem, drugą Odrą, po meczu z którą od razu jedziemy do Chojnic na mecz z mistrzem rundy jesiennej. Żeby więc po 15. kwietnia liczyć się w walce o czołowe miejsce nie możemy przespać zimy. Chcemy kontynuować naszą dobrą serię, w której mamy już na liczniku 9 spotkań z rzędu bez porażki.

- Czy na koniec mogę zapytać o to kto jest pana stylistą?

- Moja żona. To znaczy ubieram się w to co... jej się podoba. Ale muszę też przyznać, że przyzwyczaiłem się do mojego ulubionego płaszcza, tego z zameczkami. Od kiedy go zakładam nie przegraliśmy meczu i aż się boje myśleć co to będzie jak przyjdzie nam grać w majowo-czerwcowe gorące popołudnia (śmiech). Do tego czasu coś efektownego i szczęśliwego zarazem powinno się jednak udać kupić, żebym wyglądał równie dobrze i efektownie jak wiosenna... gra mojej drużyny.