Śląska Piłka - Kopalnia Talentów

Seniorzy

Mirosław Smyła miał satysfakcję po meczu z GKS Tychy

7/11/2017 22:02

W tabeli I ligi najwyżej z drużyn prowadzonych przez śląskich trenerów jest Odra Opole. Podopieczni Mirosława Smyły, choć występują w roli beniaminka, zajmują trzecie miejsce, na którym umocnili się po zwycięstwie z GKS Tychy. Dla szkoleniowca opolan, który od 11 listopada 2008 roku do 1 lipca 2010 roku pracował w tyskim klubie, debiutując na szczeblu centralnym, był to więc mecz wyjątkowy.


- Sentymenty odżyły gdy tydzień przed meczem w Opolu pojechałem na stadion w Tychach, żeby zobaczyć w akcji naszych rywali w spotkaniu z GKS Katowice – mówi Mirosław Smyła. - Siedziałem na pięknym obiekcie i wspominałem ze spotkanymi znajomymi z tyskiego klubu czasy gdy trzeba było stać na kupce żwiru i patrzeć na ledwo stojącą konstrukcję trybuny. Ale na boisku radziliśmy sobie wtedy w II lidze całkiem dobrze, a w Pucharze Polski stoczyliśmy bój z Jagiellonią, która po przejściu nas doszła aż do zwycięskiego finału. A nam Kamil Grosicki jedynego gola w tym meczu strzelił w 120 minucie gry.

- Kogo spotkał pan w drużynie GKS Tychy z tamtych czasów?

- W zespole jest już niewielu. Obecny kierownik drużyny Grzegorz Kiecok był wtedy kierownikiem rezerw, a nawet zawodnikiem tego zespołu, gdy była taka potrzeba. Na trybunach, po czwartej żółtej kartce, musiał zająć miejsce Maciek Mańka, który wtedy, w mojej drużynie, jako wyróżniający się młodzieżowiec wpadł w oko szefom Górnika Zabrze i tam zagrał w ekstraklasie nim wrócił do Tychów. Ten sam los „kartkowicza” spotkał Łukasza Matusiaka, który z kolei był moim podopiecznym w Zagłębiu Sosnowiec. Były więc radosne przywitania, ale podczas meczu każdy myślał tylko o tym, żeby jego zespół zwyciężył.

- Co zadecydowało o wygranej Odry?

- Gol Gabriela Nowaka. Jego forma wyraźnie idzie w górę i jestem coraz bardziej zadowolony z jego postawy, ale za mecz z GKS Tychy pochwaliłbym go gdyby... strzelił trzy gole. Tyle miał okazji, bo piłka szukała go w polu karnym tyszan. Ale to jedno trafienie też okazało się bardzo ważne, bo ustawił grę po naszej myśli. Dzięki niemu mogliśmy wyprowadzać kontry i szkoda, że ich nie sfinalizowaliśmy. Jednak i tak możemy mówić o pełnej satysfakcji. Wygraliśmy i w tabeli, o której powiedzieć, że jest spłaszczona, to mało powiedzieć, bo ona jest w tym sezonie „zmiażdżona”, mamy trzecie miejsce z punktem straty do wicelidera. Ale zdajemy sobie także sprawę z tego, że mamy zaledwie 8 punktów przewagi nad strefą spadkową. Myślę, że w tym sezonie 40 punktów może nie wystarczyć do utrzymania więc nawet do naszego celu minimum jeszcze daleka droga, choć za nami już 16 kolejek i w najbliższy weekend dojdziemy do półmetka sezonu.

- Ma pan w zespole piątkę zawodników ze Śląska, którzy na treningi jeżdżą razem, a dopiero w meczu z GKS Tychy pierwszy raz... zagrali w komplecie.

- Faktycznie: Trznadel, Bodzioch, Winiarczyk, Nowak i Wodecki, którzy tworzą zgraną grupę poza boiskiem, pierwszy raz wybiegli razem w wyjściowej jedenastce. W dodatku ten jedyny gol w meczu padł po wrzutce Winiarczyka i główce Nowaka. Nie ma w tym jednak żadnej „mocy tajemnej”. Po prostu uznałem, że są w formie, która upoważnia ich do gry. Szczególnie cieszę się, że Nowak „odpalił”. To doświadczony zawodnik, który ma już 11 występów w ekstraklasie, a w Odrze po przyjściu do niej wiosną był podstawowym zawodnikiem zespołu, który wywalczył awans. Świadczy o tym 14 występów i 5 bramek. Ale latem zmienił dietę i fizycznie wyglądał gorzej. Dlatego nie grał. Spodobała mi się jednak jego reakcja gdy okazało się, że stracił miejsce w podstawowej jedenastce. Powiedział mi: trenerze, udowodnię, że się nadaję i naprawdę ciężko pracował. Nie obraził się, nie szukał wymówek tylko pokazał piłkarski charakter. Wrócił do bardzo dobrej dyspozycji fizycznej, a ponieważ umiejętności ma wysokie zagrał w meczu ze Stomilem. Był najlepszym naszym zawodnikiem, ale... przegraliśmy mecz w Olsztynie. W następnym meczu z Podbeskidziem u nas zremisowaliśmy. Dlatego w Chorzowie wszedł po przerwie. Po tym meczu dokonałem jednak sześciu zmian w jedenastce i ta świeża krew zdała egzamin. Po trzech meczach, w których zdobyliśmy tylko 1 punkt takie zwycięstwo było nam bardzo potrzebne. Z taką samą determinację musimy jednak zagrać także 11 listopada w w Grudziądzu z Olimpią, a także 19 listopada w Łęcznej z Górnikiem i 25 listopada z Pogonią Siedlce u nas. To są trzy ostatnie mecze w tym roku i trzeba się na nich maksymalnie skoncentrować, żeby w dobrych humorach rozpocząć zimowe urlopy.