Śląski ZPN

Ruch Radzionków wrócił do gry

6/11/2020 08:34

Po trzech tygodniach przerwy wymuszonej wynikami testów na koronawirusa piłkarze IV-ligowego Ruchu Radzionków wrócili do gry i zdobyli 3 punkty, wygrywając 2:0 z Sarmacją Będzin po golach Szromka i Siwego.


- Choć jeszcze nie jesteśmy w komplecie, bo na mecz z Sarmacją nie mogłem skorzystać z trzech zawodników jeszcze nie mogących wrócić do gry, a czwarty musiał rozpocząć kwarantannę w związku z pozytywnym wynikiem rodziców, z którymi mieszka, to jednak powtarzałem i będę powtarzał, że chcemy grać – mówi trener radzionkowian Marcin Dziewulski. - Mamy młodzież, która dostaje swoją szansę. Bardzo się cieszę z tego, jak po tej przymusowej przerwie zespół się zaprezentował. Na pewno tak pokazaną ogólną piłkarską jakość, jak i liczbę tworzonych sytuacji strzeleckich ocenić trzeba pozytywnie. Oczywiście była odrobina niepewności, w jakiej drużyna po tej izolacji z powodu koronawirusa będzie dyspozycji, aczkolwiek ostatnie dni przed meczem wskazywały mi na to, że będzie dobrze. Tak było, bo strzeliliśmy dwie bramki, byliśmy groźni z przodu i szczelni z tyłu. Jednak nie obyło się też bez słabszych momentów i indywidualnych błędów, i to też trzeba wziąć pod uwagę w ocenie spotkania. Nawet po udanym meczu potrzebna jest też taka krytyczna analiza, bo ona pozwala utrzymać to w ryzach. Poprzednio po dobrych meczach u siebie pełni euforii i wiary w siebie jechaliśmy na wyjazd, a tam w sposób bezbarwny przegrywaliśmy. Dlatego przed meczem w Siewierzu zaplanowaliśmy sobie, że musimy solidnie popracować nad tym, co w tym ogólnie dobrym meczu z Sarmacją szwankowało.

- Czy w tym napiętym, z powodu waszej wymuszonej przerwy, jesiennym terminarzu nie dało się znaleźć miejsca dla finału rozgrywek o „Puchar 100-lecia”?

- Jako młody trener, budujący zespół Ruchu Radzionków, chciałem ten finał potraktować prestiżowo, zgodnie z jego rangą 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Nastawialiśmy się od samego początku naszej gry w tych rozgrywkach na to, że finał będzie spektaklem i widowiskiem na Stadionie Śląskim. Później w grę wchodziło rozegranie tego meczu na stadionie Ruchu Chorzów i to też nadawało rangi temu wydarzeniu. Niestety gdy sześciu, a w szczytowym okresie siedmiu naszych zawodników zostało odizolowanych i wyłączonych z treningów, a drużyna przestała grać w rozgrywkach ligowych sytuacja zaczęła się komplikować. Mimo to nastawialiśmy się, że 11 listopada zagramy ten mecz, ale gdy okazało się, że odbyłby się on bez udziału publiczności jego promocyjny charakter stracił na aktualności. Dlatego jako klub zaproponowaliśmy przełożenie tego meczu na czas lepszy dla piłkarzy i kibiców.

- Czy braliście pod uwagę ewentualny grudniowy termin tego meczu finałowego?

- Pojawiła się data 5 grudnia, ale my wtedy mamy jeszcze w terminarzu ostatni z przełożonych wyjazdowy mecz z MKS Myszków. Nie wiem czy do tego czasu coś się zmieni w sytuacji epidemicznej, ale nawet gdyby w grudniu uległa ona poprawie to jednak nie chciałbym, żeby zawodnicy grali dłużej niż do pierwszej soboty grudnia. To jest taka graniczna data, na której ze względów na eksploatowanie organizmów naszych zawodników chciałbym zakończyć ten rok. Na dłuższe granie nie jesteśmy po prostu przygotowani, a jeszcze raz podkreślam, że w finale rozgrywek o Puchar 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej chcielibyśmy się zaprezentować najlepiej jak możemy, bo chodzi zarówno o rangę meczu, jak i o wykorzystanie promocyjne tego spotkania dla Ruchu Radzionków. Chcemy ten finał rozegrać, bo po to walczyliśmy w meczach prowadzących do finału i mam nadzieję, że będzie to możliwe, a wszyscy uczestnicy – zarówno zawodnicy jak i kibice – przeżyją niezapomniane piłkarskie chwile.