Śląski ZPN

Puchar Polski na szczeblu Podokręgu Racibórz dla LKS Krzyżanowice

13/03/2021 18:48

Po zaciętym i emocjonującym meczu finałowym Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Racibórz Prezes Stefan Ekiert w towarzystwie wiceprezesa Andrzeja Starzyńskiego wręczył trofeum oraz voucher na 2000 złotych kapitanowi LKS-u Krzyżanowice Mateuszowi Kuhnowi i życzył krzyżanowickiej drużynie udanych występów na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej.


Podopieczni grającego trenera Mariusza Adaszka na sztucznej murawie boiska w Nieboczowach okazali się lepsi od Unii Racibórz wygrywając 3:2. To jednak raciborzanie jako pierwsi zdobyli bramkę. W 10 minucie sędzia zastosował przywilej korzyści nie odgwizdując faulu na Kevinie Gawliku więc Rafał Chałupiński, kontynuując akcję uderzył z 16 metra, a do piłki odbitej przez bramkarza krzyżanowiczan najszybciej dobiegł Kamil Socha i dobitką z 7 metra otworzył wynik.

Minutę później mogło być 2:0, bo po zagraniu Chałupińskiego Gawlik znalazł się oko w oko z Kuhnem, ale posłał piłkę tuż obok celu. Ta niewykorzystana okazja zemściła się na raciborzanach, którzy najpierw stracili zawodnika, a następnie dwa gole. W 20 minucie bowiem Kamil Duda starając się zatrzymać rozpędzonego Adama Turkiewicza popełnił faul na 20 metrze, a ponieważ był w tym momencie ostatnim obrońcą Unii sędzia bez wahania sięgnął po czerwoną kartkę. Mający przewagę liczebną zawodnicy z Krzyżanowic śmiało ruszyli do ataku i wyszli na prowadzenie. W 33 minucie bowiem po sprytnym zagraniu podcinką Patryka Antończaka z 30 metra za linię obrony sam na sam z bramkarzem znalazł się Łukasz Reinhard i lobem z 9 metra doprowadził do wyrównania. 3 minut później wynik pierwszej połowy ustalił Adam Turkiewicz, który po długim zagraniu Mariusza Adaszka i zaciętej walce o piłkę, stoczonej przez Mariusza Wodeckiego z obrońcami Unii na linii pola karnego, dopadł do futbolówki i z 12 metra wpakował ją do siatki.   

Schodząc na przerwę do szatni krzyżanowiczanie mieli jeszcze w pamięci kilka innych okazji, których nie zamienili na bramki i byli przekonani, że kolejne trafienia są tylko kwestią czasu. Nie spodziewali się jednak, że piłkarski los jest tak przewrotny. Owszem, tuż po przerwie na listę strzelców wpisał się kolejny zawodnik LKS-u, ale Konrad Fedyn nie atakowany przez nikogo tak niefortunnie zagrywał piłkę z 14 metra głową do swojego bramkarza, że przelobował Mateusza Kuhna i wyrównał stan meczu na 2:2.

Unia nie była jednak w stanie utrzymać tego rezultatu w czym największa zasługa obrońców LKS-u. Za każdym razem gdy tylko Łukasz Rainhard wykonywał rzut rożny lub rzut wolny biegli oni w pole karne rywali i groźnie główkowali. W 54 minucie nieznacznie chybił Patryk Antończak, w 58 minucie Aleksander Pluta obronił strzał Radosława Minty, ale w 68 minucie – w myśl powiedzenia do trzech razy sztuka – Minta strzelił na tyle celnie i groźnie, że Pluta nie zdołał utrzymać piłki w rękach, a Przemysław Szewieczek „na siedząco” z najbliższej odległości wepchnął futbolówkę za linię.

W ten sposób padł gol rozstrzygający losy spotkania, w którym do końca aktywniejsi byli piłkarze LKS-u. Mogli podwyższyć rozmiary zwycięstwa, bo w 81 minucie po niedokładnym zagraniu Kamila Sochy głową do bramkarza Marcin Stachurski minął już ostatnią przeszkodę, ale gdy strzelał w kierunku pustej bramki w ostatniej chwili Socha wślizgiem zablokował uderzenie, naprawiając swój błąd. W 86 minucie Łukasz Reinard, wykonując rzut wolny z narożnika pola karnego, strzelił wprawdzie celnie, ale Aleksander Pluta był na posterunku. Nie pokonał go też Tobiasz Wodecki strzelający w 90 minucie z 16 metra, ani Marcin Stachurski w doliczonym czasie gry. Nie zmieniło to jednak nastroju krzyżanowiczan, którzy po ostatnim gwizdku otworzyli szampany i radośnie odśpiewali pieśń zwycięstwa.

- Wiadomo, że czerwona kartka troszkę ustawiła nam spotkanie – mówi Mariusz Adaszek. - Nie znaczy to jednak, że dzięki niej zdobyliśmy puchar, bo obserwuje się wiele spotkań, w których drużyna grająca w przewadze nie potrafi tego wykorzystać. My jednak dokonaliśmy tego choć Unia jest bardzo dobrze poukładaną drużyną i cieszy mnie to niezmiernie, że daliśmy radę. Choć druga bramka, którą straciliśmy była mega niefortunna, bo padła bez zasługi przeciwnika, to jednak dążyliśmy dalej do zwycięstwa i dzięki determinacji wygraliśmy. To jest najważniejsze. Zdobyliśmy pierwszy w historii klubu Puchar Polski więc to dodatkowo smakuje i cieszy, bo nawet na takim szczeblu radość ze zwycięstwa jest piękna. Zdajemy sobie sprawę, że na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej, na którym będą grały drużyny z wyższych klas niż ta, w której my na co dzień gramy, ale nie poddamy się. Będziemy się starali zrobić niespodziankę, a czy się uda to zobaczymy na boisku. Boisko zweryfikuje także nasze ligowe plany, bo już za tydzień mamy inaugurację rundy wiosennej i w pierwszym meczu, na naszym boisku gościć będziemy Unię Racibórz. Jak to sportowcy mówią, w każdym meczu wychodzimy żeby walczyć o zwycięstwo, a co będzie to zobaczymy. Przystępujemy do gry bez trenera i zawodnika, bo Marcin Malinowski odszedł pracować w I lidze więc jego nam na pewno będzie brakować. Dopinamy pozyskanie jednego zawodnika, środkowego pomocnika i mam nadzieję, że będziemy się starać być w czołówce grupy mistrzowskiej, w której każdy mecz zapowiada się bardzo ciężko i trudno przed startem coś więcej konkretnego powiedzieć. Przekonamy się na boisku.   

Zdjęcia z meczu można oglądać TUTAJ. 

Unia Racibórz – LKS Krzyżanowice 2:3 (1:2)
1:0 – Socha 10 min, 1:1 – Reinhard 33 min, 1:2 – Turkiewicz 26 min, 2:2 – Fedyn 48 min (samobójcza), 2:3 – Szewieczek 68 min.
Sędziował Marcin Szymiczek.
UNIA: Pluta – Socha, Duda, Gawryluk, Sobek – Chałupiński, Plizga, Moneta, Kaczor (88. Łagosz) – Gawlik (46. Sabiashvili), Oślizlok. Trener Dawid Plizga.
KRZYŻANOWICE: Kuhn – Fedyn, Adaszek, Antończak, Minta – Stachurski, Przybyła (66. Gołąbek), Musioł, Turkiewicz (46. Szewieczek), Reinard – Wodecki. Trener Mariusz Adaszek.
Żółte kartki: Plizga – Antończak. Czerwona kartka Duda (20 min, faul).