Wprawdzie zespół Jarosława Kupisa ma do rozegrania zaległy mecz z Jednością 32 Przyszowice, ale właśnie to spotkanie, zaplanowane na środę, urasta teraz do rangi walki o 6 punktów. Przyszowiczanie, plasujący się na 14 miejscu mają bowiem 3 punkty straty do czechowiczan.
- Nasz cel w każdym meczu jest taki sam, bo wychodzimy na boisko z myślą o zwycięstwie, bo chcemy jak najszybciej wygrzebać się z dolnych rejonów tabeli – mówi Jarosław Kupis. - Cały czas to powtarzam zawodnikom. Z takim zadaniem wyszliśmy też na spotkanie z Unią Turza Śląska i choć zaczęliśmy dobrze, to skończyło się bolesną porażką. Prowadziliśmy 1:0 i mogliśmy w pierwszej połowie „zamknąć” spotkanie, bo mieliśmy sytuacje na kolejne bramki. Szkoda, że nam się to nie udało, ale największe pretensje do drużyny mam o to, że w drugiej połowie zawiedliśmy jako zespół. To mnie najbardziej boli i nad tym musimy się pochylić, bo takie podejście do gry kończy się właśnie tak, jak się niestety skończyło.
- Czego szczególnie zabrakło?
- Mógłbym powiedzieć, że zabrakło trzech zawodników: Michała Przemyka, Karola Lewandowskiego i Marcina Zarychty, ale to nie jest wyjaśnienie. Zabrakło przede wszystkim determinacji w momencie, w którym Rafał Żurek po drugiej żółtej kartce musiał opuścić boisko. Uważam, że była ona trochę problematyczna, ponieważ zablokowanie strzału rękami nastąpiło w takiej sytuacji, że nasz zawodnik nie miał czasu na reakcję. Dostał w rękę przed polem karnym, a sędzia ukarał go za to drugą w tym meczu żółtą kartką i musieliśmy grać w dziesiątkę. I w tym momencie skończyła się w naszej grze konsekwencja, a Unia z zimną krwią wykorzystała nasze błędy. Taka jest jednak nasza liga. Wszyscy o tym wiem, ale sama wiedza nie wystarcza. Trzeba ją jeszcze wykorzystać. Wyjść na boisko i grać z pełnym zaangażowaniem od początku do końca.
- Kiedy zastosujecie tę wiedzę?
- Mam nadzieję, że już w środę, bo gramy zaległy mecz, ale wszystko kręci się wokół jednego stwierdzenia, że nie ma łatwych spotkań. To może jest wyświechtany slogan, ale tak jest co pokazują wyniki i w każdym meczu trzeba dać z siebie maksa, a wtedy przyjdzie wynik. Jeżeli tego zabraknie to przychodzą porażki. Musimy się więc zmobilizować i choć do najbliższego spotkania znowu nie przystąpimy pewnie w najmocniejszym składzie to po to mam w drużynie 19 zawodników, żeby właśnie w takich meczach ktoś wchodził do gry i pociągnął zespół do przodu, a tego nam w meczu z Unią zabrakło. Rywal niczym nas nie zaskoczył, ale zaskoczył mnie w drugiej połowie mój zespół i to zaskoczył negatywnie więc po meczu w szatni powiedziałem co o takiej grze myślę, żebyśmy wyciągnęli wnioski.