Śląski ZPN

MKS Myszków do serii ligowych zwycięstw dorzucił wygraną w finale Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Częstochowa

28/04/2021 20:26

Występujący w IV lidze MKS Myszków w finale Puchar Polski na szczeblu Podokręgu Częstochowa pokonał na wyjeździe A-klasowy zespół LKS-u Kamienica Polska 3:1.


Mogący się pochwalić znakomitą passą czterech z rzędu wygranych podopieczni Marcina Domagały napotkali jednak na zacięty opór niżej notowanych przeciwników. Musieli się więc natrudzić, żeby po ostatnim gwizdku sędziego odebrać z rąk Prezesa Podokręgu Częstochowa Artura Szymczyka symboliczny czek na sprzęt wartości 2000 złotych oraz trofeum i usłyszeć życzenia kolejnych pucharowych zwycięstw już na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej.

Wprawdzie w pierwszej połowie gra toczyła się głównie na połowie gospodarzy, ale ich grający trener, stojący między słupkami, przez pół godziny zachował czyste konto. Ani raz za razem wykonywane rzuty rożne, ani strzały z dystansu, ani akcje oskrzydlające, ani te prowadzone środkiem boiska nie przynosiły efektu, bo myszkowianom brakowało celności. Na dobrą sprawę celnie w tej fazie gry uderzyli dwa razy w 22 minucie, ale po zagraniu Marcina Kowalskiego strzał Jakuba Matyi sprzed linii bramkowej wybił Kamil Ciura, a po dobitce Jacka Jarnota piłka trafiła w plecy Emmanuela Sarkiego. Napastnik MKS nie dość, że w ten sposób uchronił rywali od straty gola to jeszcze w 28 minucie spudłował w sytuacji sam na sam z bramkarzem. W 31 minucie jednak po zagraniu Marcina Kowalskiego Jacek Jarnot wbiegł z futbolówką przy nodze w pole karne miejscowych i wykorzystując okazję ustalił wynik pierwszej połowy. Próbował go zmienić Marcin Kowalski w 41 minucie, uderzając groźnie z dystansu, ale Mateusz Kępka popisał się udaną interwencją i nie dał się też pokonać w ostatnich sekundach gry przed przerwą, paradą broniąc wolej Michała Kowalczyka.

Po zmianie stron przemeblowany pięcioma roszadami w składzie zespół MKS nie potrafił złapać odpowiedniego rytmu gry co błyskawicznie wykorzystali gospodarze. Nie tylko zaczęli śmiało atakować, ale w dodatku okazali się skuteczni. W 53 minucie wypuszczony w bój przez Oskara Kocińskiego Bartosz Hacaś uciekł myszkowskim obrońcom i mając przed sobą tylko bramkarza płaskim strzałem z 14 metra w długi róg doprowadził do wyrównania. Rezultat 1:1 utrzymał się do 64 minuty, bo wtedy po wrzutce Dominika Marka Emmanuel Sarki, jak przystało na piłkarza mającego za sobą 69 występów w ekstraklasie, sprytnym strzałem z powietrza, posłał piłkę z narożnika pola bramkowego lobem w długi róg. Od tego momentu przewaga MKS znowu zaczęła rosnąć i Mateusz Kępka musiał się wykazać broniąc strzały Pawła Marchewki w 66 minucie z 17 metra i Dominika Marka w 73 minucie z dystansu.

Próbujący kontrować gospodarze mieli swoją szansę na wyrównanie w 82 minucie, ale tym razem Bartosz Hacaś finalizując akcję strzelił za lekko, a w odpowiedzi po rzucie rożnym wykonanym przez Pawła Marchewkę Maciej Swatek główką z bliska postawił pieczęć na zwycięstwie myszkowian.

- Boisko nie pozwoliło nam tak naprawdę grać w piłkę, natomiast przeciwnik trochę nas postraszył doprowadzając do wyrównania – mówi Marcin Domagała. - Trzeba więc rywalom pogratulować ambitnej postawy, bo zostawili na boisku sporo zdrowia i nie mieliśmy łatwo, a traktowaliśmy to spotkanie poważnie. Zależało nam na zwycięstwie, ale także chcieliśmy dać możliwość gry zawodnikom, którzy w ligowych spotkaniach grają mniej. Dlatego połowa podstawowego składu grała pierwszą połowę, a następna połowa drugą i dlatego te pięć zmian w przerwie to była planowana roszada. To, że prowadziliśmy „tylko” 1:0, czyli wynik nie był przesądzony, niczego nie zmieniło w naszych planach. W sumie jako zespół daliśmy radę i cieszę się z wygranej i liczę, że będziemy wygrywać dalej, godząc ten ligowy rytm z pucharowymi potyczkami. Czeka nas taki „angielski” tryb pracy, czyli mniej treningów – więcej meczów, ale to dobrze, bo ja uważam, że zawodnicy powinni jak najwięcej grać, a kibice mogli ich oglądać i dopingować. A w losowaniu następnej rundy spodziewam się Ruchu Chorzów.

Zdjęcia z meczu można oglądać TUTAJ.



LKS Kamienica Polska – MKS Myszków 1:3 (0:1)
0:1 – Jarnot 31 min, 1:1 – Hacaś 53 min, 1:2 – Sarki 64 min, 1:3 – Swatek 85 min-głową.
Sędziował Konrad Sierociński.
LKS: Kępka – Tajber (25. Kociński, 81. Wójcik), Kotowski, Ciura, Kaziszyn – Zieliński, Zaczkowski (74. Powłowski), Cierpiał (64. Makuch), Nabiałek, Karasiński (86. Wachowicz) – Hacaś. Trener Mateusz Kępka.
MKS: Kotecki (89. Wosik) – B. Gieroń (65. Rybaniec), Sychowicz, M. Gieroń (46. Stankiewicz), Mazurek (46. Krupa) – Matyja (46. Marek), Swatek, Kowalski (46. Marchewka), Kowalczyk – Jarnot (46. Mazanek), Sarki. Trener Marcin Domagała.
Żółta kartka Ciura.