Śląski ZPN

Unia Kalety odpadła po karnych

19/05/2021 20:03

Tytuł jest nieco przewrotny. Rekord w meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej z Unią Kalety rozstrzygnął bowiem losy rywalizacji w trakcie 90 minut gry, wykorzystując dwa z trzech podyktowanych przez sędziego karnych.


Przed spotkaniem Prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryk Kula spotkał się władzami klubu i miasta oraz przekazał włodarzom Unii worek z piłkami. Na tym się jednak limit „prezentów” dla gospodarzy wyczerpał, bo grający dwie klasy wyżej bielszczanie od początku meczu ruszyli do ataku i Mateusz Pyka miał pełne ręce roboty. Zaczął od obrony w 8 minucie uderzenia Jana Ciućki z bliska i natychmiastowej poprawki Nikolasa Wróblewskiego, który przymierzył zza pola karnego pod poprzeczkę. Bramkarz Unii w 30 minucie obronił nawet rzut karny podyktowany za faul Arnolda Imiołczyka na Kamilu Żołnie, bo idealnie wyczuł gdzie będzie strzelał Szymon Szymański. Jednak 5 minut, gdy Mateusz Słodczyk sfaulował Kamila Żołnę w obrębie szesnastki do piłki ustawionej na „wapnie” podszedł Tomasz Nowak i jak przystało na zawodnika, mającego za sobą występy oraz gola w reprezentacji Polski, strzelił bezbłędnie.

Goście próbowali iść za ciosem, ale nie dość, że Mateusz Pyka zatrzymywał ich strzały, to jeszcze w 43 minucie po rzucie rożnym wykonanym przez miejscowych odbijana piłka trafiła w narożniku pola karnego do Oskara Krawczyka, który uderzeniem w długi róg doprowadził do wyrównania. Nie był to jednak gol do szatni, bo ugodzeni przeciwnicy natychmiast odpowiedzieli. Tomasz Nowak przerzucił piłkę z prawej strony pola karnego na lewą, skąd Nikolas Wróblewski zagrał do Jana Ciućki, a 17-letni napastnik Rekordu trafiając z 6 metra ustalił w 45 minucie wynik pierwszej połowy.

Po przerwie przewaga bielszczan rosła z każdą minutą, ale Mateusz Pyka bronił skutecznie i efektownie – tak jak w przypadku strzału Dariusza Ruckiego z rzutu wolnego – aż do 65 minuty. Wtedy bowiem, po faulu Dawida Różańskiego na Kacprze Kasprzaku arbiter trzeci raz wskazał na „wapno”, a Marek Sobik podwyższył prowadzenie Rekordu.

Próbował je zmniejszyć Radosław Paliga, ale w 68 minucie przegrał pojedynek sam na sam z Krzysztofem Żerdką. Ta niewykorzystana okazja zemściła się w 72 minucie, bo po akcji napędzonej przez Seweryna Caputę i dograniu Kacpra Kasprzyka Marek Sobik podwoił swój dorobek strzelecki. Minutę później Szymon Szymański huknął w słupek z 20 metra, a w następnej akcji po dośrodkowaniu Nikolasa Wróblewskiego Seweryn Caputa, główkując z 5 metra ustalił rezultat.

Wprawdzie ataki bielszczan trwały do końca, ale ani Kacper Kasprzak, ani Szymon Szymański nie znaleźli już sposobu na Mateusza Pykę. Bramkarz był bez wątpienia był najjaśniejszym punktem zespołu Unii, która godnie pożegnała się z Pucharem Polski w myśl powiedzenia: „Jak spaść to z wysokiego konia”. Kibice opuszczali jednak stadion zadowoleni z widowiska stworzonego przez obydwa zespoły i cieszyli się, że wreszcie – znowu – można oglądać piłkarskie mecze i przeżywać emocje.

Warto też podkreślić, że mimo wysokiej porażki gospodarze zorganizowali dla rywali poczęstunek i przy kiełbasce podziękowali za piłkarską lekcję. 

Zdjęcia z meczu można oglądać TUTAJ.

Unia Kalety – Rekord Bielsko-Biała 1:5 (1:2)
0:1 – Nowak 35 min-karny, 1:1 – Krawczyk 43 min, 1:2 – Ciućka 45 min, 1:3 – Sobik 66 min-karny, 1:4 – Sobik 72 min, 1:5 – Caputa 75 min-głową.
Sędziował Robert Kowalczyk (Częstochowa).
UNIA: Pyka – Różański (69. Machoń), Bambynek, Urbańczyk, Słodczyk (69. Jarosz) – Jankowski (46. Nojman), Bździon (53. Baron), Chmiel, Imiołczyk, Krawczyk – Paliga (69. Wojtal). Trener Ireneusz Adamski.
REKORD: Żerdka – Żołna (46. Caputa), Rucki, Kareta (46. Krysik), N. Wróblewski – Byrtek (60. Sobik), Madzia (60. Sz. Wróblewski), Nowak (46. Kowalczyk), Szymański – Czaicki, Ciućka (46. Kasprzak). Trener Dariusz Mrózek.
Żółte kartki: Paliga, Różański. Czerwona kartka Imiołczyk (90 min, krytykowanie decyzji sędziego).