Śląski ZPN

Martin Max uświetnił Memoriał Krzysztofa Seweryna

15/09/2021 16:27
Martin Max z Maciejem Sewerynem i Józefem Wandzikiem Martin Max z Maciejem Sewerynem i Józefem Wandzikiem Fot. Barbara Skowrońska

Tegoroczny Memoriał Krzysztofa Seweryna był wyjątkowy nie tylko dlatego, że w jego otwarciu uczestniczył Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza. Gościem honorowym był także Martin Max, który wręczał dzieciom upominki i oficjalne gadżety Schalke 04 Gelsenkirchen.


- Jak to się stało, że mający za sobą 396 występów w Bundeslidze, dwukrotny król strzelców niemieckiej ekstraklasy i zdobywca Pucharu UEFA, znalazł się na piekarskim turnieju?

- Ta historia swój początek ma w 1998 roku – mówi Maciej Seweryn, syn świętej pamięci Wiceprezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej i Prezesa Podokręgu Bytom. - Wtedy z rodzicami byłem pierwszy raz na meczu Schalke 04 i od tego czasu staliśmy się fanami „królewsko-niebieskich”. To był pierwszy mecz tamtego sezonu w Gelsenkirchen, gdzie Martin Max strzelając gola drużynie VfB Stuttgart ustalił wynik na 1:0. Wiedzieliśmy, że Martin urodził się w Tarnowskich Górach, że jest wychowankiem Rodła Górniki, z których wyprowadził się do Niemiec. Kibicowaliśmy mu, ale nie mieliśmy kontaktu. Dopiero gdy ja mocniej zaangażowałem się w kibicowską działalność na Schalke 04, a Martin wrócił do klubu i po zakończeniu kariery został w nim zatrudniony, zaczęliśmy się spotykać i rozmawiać, o Tarnowskich Górach, Górnikach i Bytomiu. Opowiadałem mu o Podokręgu Bytom, w którym tata działał, a gdy został Wiceprezesem Śląskiego Związku Piłki Nożnej i wśród swoich obowiązków miał także pieczę nad Reprezentacją Śląska Oldbojów pojawiła się pierwszy raz myśl o nawiązaniu współpracy. Podrzuciłem taką propozycję, żeby zaprosić oldbojów Schalke 04 na Śląsk, ale nie zdążyliśmy tego pomysłu wprowadzić w życie, bo śmierć taty wszystko przerwała. Jednak jeszcze przed śmiercią taty, gdy organizował 60-lecie Podokręgu Bytom, pierwsze sygnały zostały wysłane i nawet w prezentacji multimedialnej pojawiło się zdjęcie Martina Maxa z proporczykiem. Później były problemy z pandemią, ale wreszcie – mogę powiedzieć, że po sześciu latach od tej pierwszej rozmowy – udało się wszystko dopiąć na ostatni guzik i Martin Max oficjalnie jako przedstawiciel Schalke 04 Gelsenkirchen wziął udział w tegorocznym Memoriale Krzysztofa Seweryna.

- Czy to była pierwsza wizyta Martina Maxa w rodzinnych stronach od czasu wyjazdu do Niemiec?

- Pierwszy raz był w 2019 roku i po 20-latach odwiedził Górniki, gdzie w Rodle stawiał pierwsze piłkarskie kroki, tak samo jak Józef Wandzik. Dwa dni przed tegorocznym Memoriałem spotkali się zresztą obaj w swoim macierzystym klubie. Wykorzystałem bowiem doświadczenia z tamtego przyjazdu sprzed dwóch lat i tak zorganizowałem ten czas pobytu Martina w Polsce, żeby miał jak najlepsze wspomnienia. Na Memoriał przyjechał jako oficjalny przedstawiciel Schalke 04 Gelsenkirchen i przywiózł prezenty, pamiątki klubowe, upominki, które rozdał wszystkim uczestnikom. Wśród nagród były też jego zdjęcia z autografami, bo chciałem, żeby ta wyjątkowa – dla mnie i dla kibiców Bundesligi – postać była dobrze zapamiętana przez naszych młodych zawodników. Oni urodzili się w 2010 roku, czyli już kilka lat po zakończeniu przez Martina Maxa jego wielkiej kariery dlatego istotne było to, żeby uświadomić dzieciom grającym w turnieju kto tak naprawdę przed nimi stoi. Udało się, bo adepci futbolu chętnie robili sobie zdjęcie z Martinem, a taki ślad osobistego spotkania w postaci „autogramkarty” też będzie dla nich cenną pamiątką.

- Czy Martin Max obserwował całe zmagania memoriałowe?

- Na pierwszym turnieju, w którym grały reprezentacje Podokręgów był od początku do końca i bacznie się przyglądał spotkaniom. Natomiast na drugim turnieju, dla drużyn klubowych, wziął udział w otwarciu zawodów, a następnie pojechał do rodziny. Dodam, a nieskromnie powiem, że byłem architektem tego pobytu, że Martin przyjechał do Polski razem ze swoim ojcem. Udało się więc zacieśnić te więzy nieformalne, ale i doprowadzić do oficjalnej współpracy i trener Śląskiego Związku Piłki Nożnej może polecieć do Schalke 04 na hospitacje. Cieszę się więc i jako kibic Schalke i jako Górnoślązak, że taka współpraca się nawiązuje, a z drugiej strony powiem szczerze, że obiecałem tacie, że pomogę mu te nasze plany zrealizować. Traktuję więc to jako realizowanie niespisanego testamentu...