Śląski ZPN

Kibice z Lędzin wreszcie mogli się cieszyć ze zwycięstwa!

27/04/2024 22:27

Po 22 przegranych meczach swojej drużyny kibice MKS-u Lędziny wreszcie mogli cieszyć się ze zwycięstwa.


Żeby jednak wszystko było jasne, chodzi o wygraną… Marcina Majera w drugiej turze wyborów na burmistrza. Po latach, w których władze samorządowe 16-tysięcznego miasta nie interesowały się klubem, pukającym przed laty do II ligi, przyszedł czas, w którym w gabinecie włodarza zasiądzie – uwaga – aktualny zawodnik lędzińskiego klubu i najlepszy strzelec drużyny rezerw walczących o awans do klasy A.

Ale wracając do zespołu, który zamyka tabelę II grupy IV ligi i już musi się pogodzić z degradacją, powiedzmy od razu, że w 23. kolejce podopieczni Szymona Stawowego także zeszli z boiska pokonani. Mogli jednak opuszczać murawę z podniesioną głową, bo przez 90 minut dotrzymywali kroku wiceliderowi!

O wyniku pierwszej połowy wygranej przez gości 1:0 zadecydował rzut karny podyktowany w 22 minucie po starciu Piotra Mielcarza z Mateuszem Michalskim, a pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Dawid Kaszok. Autor gola dającego prowadzenie miał też wielki udział w tym, że gospodarze nie wyrównali, bo w 30. minucie po główce Jacka Weseckiego doświadczony kapitan łaziszczan interwencją na linii wyręczył Artura Sipa.

Po przerwie ochota lędzinian na zdobycie pierwszego punktu w sezonie rosła z minuty na minutę. Najgroźniejszy strzał oddał w 49. minucie Daniel Sobieraj główkując z 5. metra po wrzutce Jakuba Filipa, ale tym razem bramkarz Polonii popisał się efektowną i skuteczną paradą.

Łaziszczanie odgryzali się jedynie uderzeniami ze stałych fragmentów gry, ale uderzenie bezpośrednio z rzutu rożnego Daniela Fabisiaka w 59. minucie i strzał Bartosza Waśkiewicza z wolnego wykonywanego tuż zza linii bocznej pola karnego w 67. minucie nie zaskoczyły Patryka Kulskiego.

W ostatnich minutach miejscowi postawili wszystko na jedną kartę i przesunęli rosłego stopera Weseckiego na szpicę ataku. Jego główkom zabrakło jednak celności, a w 3 minucie doliczonego czasu gry pokazali się rezerwowi wpuszczeni na boisko przez Piotra Mrozka. Przekwalifikowany w tym meczu na zawodnika nominalny bramkarz Jakub Szumera rozpoczął akcję, którą po podaniu Kacpra Grzebielucha na gola strzałem szpicem buta sfinalizował Michał Staniucha i mecz został „zamknięty”.

- Mocno mobilizowałem chłopaków przed meczem, że mają się nie bać – powiedział Szymon Stawowy. – Mieliśmy pomysł na to spotkanie z drużyną z czołówki. Wytrzymaliśmy pierwsze 20 minut i choć straciliśmy gola z „miękkiego” karnego to nie poddaliśmy się. Przesuwaliśmy dobrze w defensywie i doskakiwaliśmy, czekając na okazję do kontry. To się udawało. Chłopcy poczuli, że się da. W końcu poszliśmy więc na całość i Wesecki, wygrywając walkę w powietrzu przy stałych fragmentach gry, miał swoje okazje. Żałuję, że Sobieraj nie wykorzystał swojej stuprocentowej sytuacji, a ostatni kwadrans zagraliśmy już na pełnym ryzyku. Zabrakło nam jednak szczęścia i niestety przegraliśmy, ale nie mam pretensji do chłopaków. Wręcz przeciwnie. Szacun. Podjęliśmy rękawice i mogę im pogratulować zaangażowania i realizacji założeń.

- W drużynie z Lędzin, zagrało trzech naszych, wypożyczonych do MKS-u zawodników: Kulski, Walicki i Niedźwiecki więc bardzo się starali – wyliczył Piotr Mrozek. – Ponadto boisko i trudne warunki do gry generowały pewne zachowania, ale trzeba też podkreślić atuty przeciwnika. Mieli „trzy wieże”, które były groźne przy stałych fragmentach gry i stąd nasze problemy w polu karnym. Drżeliśmy do samego końca o korzystny wynik i dopiero ta bramka na 2:0 rozstrzygnęła już losy spotkania. Na tę szybką nogę Staniuchy liczymy i ona przypieczętowała zdobycie ważnych punktów. Ja spodziewałem się tutaj bardzo ciężkiego meczu, bo młode zespoły mają to do siebie, że „rosną” z każdym meczem, a tym bardziej gdy już są w takiej sytuacji, że nie mają żadnej presji. Nie muszą bronić. Mogą atakować i chcieć wygrywać. Tak właśnie zagrali, a ja cieszę się, że my zagraliśmy konsekwentnie. Mieliśmy bardzo dużą dyscyplinę taktyczną, ale przede wszystkim zawodnicy czerpali radość z gry i bycia ze sobą. Widać, że oni są drużyną i także dlatego ja z tego meczu jestem zadowolony.

Zadowolony Piotr Mrozek może być podwójnie, bo dzięki 3 punktom wywalczonym w Lędzinach, nie tylko zwycięstwem uczcił 1400. ligowy mecz Polonii, która pierwszy raz w swojej historii liczonej od 1977 roku po 5 wcześniejszych remisach wygrała w Lędzinach, a w dodatku przy porażce 1:3 liderującego Podbeskidzia II z MRKS-em w Czechowicach-Diedzicach, łaziszczanie mają już tylko jedno oczko mniej od przodownika tabeli II grupy IV ligi. To zapowiada, że kibiców śledzących walkę o awans do III ligi czeka jeszcze w tej rundzie sporo emocji. 

Zdjęcia z meczu można oglądać TUTAJ.

MKS Lędziny – Polonia Łaziska Górne 0:2 (0:1)
0:1 – Kaszok, 22 min-karny; 0:2 – Staniucha, 90+3 min.
Sędziował Adrian Kozieł (Porąbka).
MKS: Kulski – Śmigiel (79. Żebrowski), Wesecki, Mielcarz, Niedźwiecki – Guzy, Skrobek, Filip, Różański – Walicki, Sobieraj. Trener Szymon Stawowy.
POLONIA: Sip – Michalski, Kaszok, Pipia – Wybrańczyk, Widuch, Fabisiak, Kacprowski (60. Waśkiewicz) – Wojtek (68. Staniucha), Buchczik (60. Grzebieluch), Matuszczyk (87. Szumera). Trener Piotr Mrozek.
Żółta kartka Śmigiel.