I tak było w istocie o czym świadczy bezbramkowy wynik... pierwszej połowy. Po przerwie jednak podopieczni Tomasza Osowskiego nie pozostawili przeciwnikom złudzeń kto zasługuje na grę wiosną w najlepszej ósemce zespołów z województw: dolnośląskiego, lubuskiego, opolskiego i śląskiego. Wygrali 4:0 i dołączyli do Ruchu Chorzów i Górnika Zabrze, które w rundzie jesiennej zapewniły sobie utrzymanie w elicie.
Wróćmy jednak do Prószkowa, bo warto. Zgodnie z zapowiedzią trenera Osowskiego, chorzowianie od początku meczu ruszyli do ataku. Wykonywali jeden po drugim stałe fragmenty gry. Dochodzili do sytuacji bramkowych, ale w tych najlepszych Bartosz Gałązkiewicz nie wykorzystał dośrodkowania Jakuba Myszora, a Kacper Grzebieluch minimalnie spudłował. Decydujący moment nadszedł w 37 minucie, kiedy to po faulu Adriana Matusiaka sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy. Wtedy to Kacper Kołotyło obronił strzał z „wapna” i nie pozwolił się także pokonać dobitką z bliska. Schodzący na przerwę goście czuli, że w tym dniu nic złego ich już nie spotka i w drugiej połowie nie tylko zaatakowali, ale przede wszystkim zagrali skutecznie.
W 46 minucie po rzucie rożnym, wykonanym przez Myszora Łukasz Seweryn główkując rozwiązał worek z bramkami. W 55 minucie Myszor po wygraniu pojedynku jeden na jeden uderzył nie do obrony z 16 metra. Dominacja chorzowian od tego momentu nie podlegała już dyskusji, a w dodatku prószkowianie od 60 minucie, musieli grać w dziesiątkę, bo po faulu na Myszorze, zawodnik Pomologii został ukarany drugą już w tym meczu żółtą kartką. Liczebna przewaga została udokumentowana w 68 minucie, kiedy to Myszor zagrał do Seweryna, który został sfaulowany w polu karnym, a Mikołaj Ciukaj celnie strzelił z 11 metra, tak samo jak w 76 minucie Dawid Wiciński, który po faulu na Myszorze postawił pieczęć na awansie.
- Rywale od początku grali bardzo ostro, a momentami brutalnie – mówi Tomasz Osowski. - Dlatego gdy nasza przewaga z pierwszych minut nie została udokumentowana golem z biegiem czasu trochę się cofnęliśmy i te długie piłki wkopywane przez gospodarzy na naszą połowę kilka razy sprawiły nam problem. Efektem tego niepotrzebnego cofnięcia był karny, po wślizgu na zawodniku, który był już na linii końcowej. Interwencje Kołotyły pozwoliły nam jednak utrzymać dwubramkową zaliczkę z pierwszego meczu, a w drugiej połowie, gdy po rywale przypadkowo zaliczyli strzał w poprzeczkę obudziliśmy się już zupełnie i zagraliśmy koncertowo. Skończyło się 4:0, a mogło być nawet 6:0. Wszyscy zagrali dobrze, a szczególnie pochwalić należy Myszora, który miał udział w każdej bramkowej akcji i jeszcze „zarobił” faul, po którym przeciwnik został usunięty z boiska. Razem z nim na plus zasłużyli także Seweryn i Rak. Ale najważniejsze jest to, że zespół wywalczył awans do Centralnej Ligi Juniorów U17 i wiosną czeka nas walka w ósemce, z której najlepszy zespół wchodzi do walki o mistrzostwo Polski, a dwie drużyny spadają.
Przypomnijmy jeszcze, że zdecydowana większość zawodników w zespole Stadionu Śląskiego to chłopcy z rocznika 2002, czyli młodsi o rok od swoich rywali. Na boisku jednak tego nie widać, a może to mieć znaczenie w sezonie 2018/2019...
- Nie wybiegajmy myślami tak daleko – dodaje Tomasz Osowski. - Cieszymy się z awansu i skupiamy się na tym co nasz czeka wiosną. A o następnym sezonie pomyślimy gdy się rozpocznie...
PLUKS Pomologia Prószków – GTV Stadion Śląski Chorzów 0:4 (0:0)
Bramki: Seweryn 46 min (głową), Myszor 55 min, Ciukaj 68 min (karny), Wiciński 76 min (karny).
STADION ŚLĄSKI: Kołotyło – Myszor, Seweryn, Matusiak, Kapica – Grzebieluch (52. Kuczera), Poloczek (68. Skuza), Witek (50. Gzieło), Krajewski (60. Bończyk) – Rak (68. Wiciński), Gałązkiewicz (55. Ciukaj). Trener Tomasz OSOWSKI.