- Jak przebiegało zgrupowanie przed meczami z Gruzją?
- Bardzo intensywnie - mówi Artur Popławski. - Pojechaliśmy na zgrupowanie od razu po piątkowym meczu, w którym w Gliwicach wygraliśmy 9:2 z Piastem. W sobotę mieliśmy dwa treningi, tak samo jak w niedzielę, kiedy to zapoznawaliśmy się z halą, w której rozegramy pierwszy mecz. Trybuny w Bełchatowie mogą pomieścić 1,5 tysiąca widzów i podobno wszystkie bilety zostały już sprzedane. Ponadto mieliśmy analizę wideo zarówno naszej gry jak i gry Gruzinów. Przez te dwa pracowite dni nie było chwili na nudę.
- Poniedziałek jest luźniejszy?
- Na godzinę 11.00 zaplanowany jest rozruch, a o godzinie 18.00 gramy mecz. Do tego dodajmy jeszcze odprawę i koncentrację przed spotkaniem. Wszystko podporządkowane jest więc grze w drużynie narodowej, w której nie mogę się już doczekać... wtorkowego spotkania w Częstochowie. Podobno na mecz w hali, w której trybuny mogą pomieścić 7,5 tysiąca widzów, 4 tysiące biletów już się rozeszło, a sprzedaż ciągle trwa.
- Będzie pan miał swój "fanklub"?
- Do Częstochowy z mojego rodzinnego Sosnowca jest blisko więc moi najbliżsi zapowiedzieli, że będą mnie dopingować. Wybierają się rodzice i moja dziewczyna Aneta oraz trójka przyjaciół. Dostali moje reprezentacyjne koszulki więc "grupa Popławskich" będzie widoczna.
- Spodziewał się pan powrotu do reprezentacji?
- Gdy przed powołaniem kadry na poprzednie zgrupowanie i mecze wyjazdowe ze Słowenią trener Błażej Korczyński zadzwonił do mnie byłem zaskoczony i sceptycznie podchodziłem do jego propozycji. Dogadaliśmy się jednak i ustaliśmy, że zapominamy o nieporozumieniach z przeszłości. Ustaliliśmy, że zaczynamy od zera. To znaczy, że mam skoncentrować się na grze i na boisku udowodnić, że jestem potrzebny reprezentacji.
- Jak wypadły pana mecze w Słowenii?
- W pierwszym zagrałem połowę i zaliczę ten występ na plus, a w drugim grałem trzy-czwarte, koncentrując się na zadaniach defensywnych. Podsumuję go słowem "nieźle". Myślę, że trener też był zadowolony skoro jestem w szesnastce, z której po meczach z Gruzją ma wybrać czternastkę na styczniowo-lutowe finały mistrzostw Europy.
- Jest pan blisko kadry na słoweńskie mistrzostwa?
- Każdy z naszej szesnastki jest blisko. Chciałbym wywalczyć miejsce w reprezentacji na finały mistrzostw Europy, ale wszystko zweryfikuje boisko. Postaram się na nim pokazać z jak najlepszej strony, a reszta należy do trenera. Jeżeli mnie powoła do drużyny na mistrzostwa to będę się bardzo cieszył, a jeżeli nie to będę dalej ciężko pracował, żeby swoją grą w klubie zasłużyć na powołanie na następne mistrzostwa. Ale na razie myślę o meczach z Gruzją i wierzę, że reprezentacja Polski ze mną w składzie udowodni, że należy do europejskiej czołówki.