Wprawdzie początek należał do gości, ale na jednej solowej akcji Skęczka w 7 minucie, zakończonej zbyt lekkim strzałem z 10 metra, atuty bielszczan się wyczerpały. Od 10 minuty zaczęli przeważać sosnowiczanie, a Iwanek mógł mówić o szczęściu. W 12 minucie po kiksie Jekiełka łapiący spadającą z wysoka piłkę bramkarz Rekordu wybiegł za linię pola karnego, ale skończyło się na rzucie wolnym, z 17 metra, skąd Janicki strzelił wprost w mur. W 23 minucie po uderzeniu Pietrzaka z 18 metra futbolówka trafiła w poprzeczkę, a w 28 minucie po strąceniu przez Koniusza, który na 10 metrze miał przed sobą tylko golkipera, lob okazał się za wysoki.
Szczęście odwróciło się od gości po pół godzinie gry. Najpierw po główce Różyckiego sprzed pustej bramki Zagłębia piłkę wybił Mazur, a w 33 minucie bielszczanie stracili gola. Po dośrodkowaniu Durnasia, który wykonując rzut wolny z okolic linii bocznej wrzucił piłkę w pole karne rywali, Płowucha interweniował tak pechowo, że odbita od jego pleców futbolówka zaskoczyła Iwanka. Odbiła się wprawdzie od słupka i przeleciała wzdłuż linii bramkowej na drugą stronę bramki, gdzie Kłosek wpakował piłkę do siatki, ale sędziowie uznali, że już po samobójczym strzale bielskiego obrońcy futbolówka była za linią bramkową.
Po przerwie, gdy wydawało się, że bielszczanie rzucą się do odrabiania strat, Durnaś znowu dał się rywalom we znaki. Wykonywał rzut wolny z 24 metra, na wprost bramki. Pierwszy strzał trafił w mur, ale piłka wróciła na nogę pomocnika sosnowiczan, który natychmiast uderzył drugi raz i trafił w okienko! Goście odpowiedzieli w 55 minucie. Po przechwycie na środku boiska Skęczek podaniem uruchomił Różycki, a ten wygrał biegowe starcie ze stoperem Zagłębia i mając już przed sobą tylko Bronkowskiego z 8 metra płaskim strzałem w długi róg zdobył kontaktową bramkę. Wprawdzie od tego momentu goście ruszyli do ofensywy, ale nie zdołali wyrównać. Najbliżej szczęścia był Różycki, który solową akcją mijając rywali dobiegł do narożnika pola bramkowego, ale strzelił wprost w bramkarza Zagłębia. Natomiast pozostałe strzały po solowych z reguły akcjach oraz stałych fragmentach gry były niecelne.
- Pierwsza połowa była wyrównana, a druga szarpana – podsumował mecz Mariusz Strojczyk. - Bramka stracona po naszym ewidentnym błędzie spowodowała, że rywale zaatakowali. Udało się nam jednak, jak to się mówi, dowieźć zwycięstwo do końca i możemy się cieszyć. Zobaczymy w poniedziałek jak ta zimowa aura odbije się na zdrowiu zawodników. W trakcie meczu jednak nie narzekali. Byli skoncentrowani na meczu i zdeterminowani. Warunki nie były jednak odpowiednie do gry, ale skoro już kolejka została wyznaczona to rozegraliśmy spotkanie. W składzie mamy zawodników z roczników 2000, 2001 i nawet 2002. Opieramy zespół na młodszych zawodnikach i to jest nasza inwestycja w przyszłość. Nie „idziemy na wynik” tylko na rozwój piłkarski tych chłopców. Pochwalić trzeba cały zespół, bo ja zresztą nigdy nie chwalę pojedynczych piłkarzy, ale na pewno o wyniku zadecydował Durnaś, bo po jego wolnym w pierwszej połowie piłka trafiła do siatki rywali pierwszy raz, a po efektownym strzale, poprawce z wolnego w drugiej połowie, podwyższyliśmy na 2:0. To był piękny gol. Najważniejsze jednak, że wszyscy dzięki Bogu zeszli z boiska nie narzekając na uraz.
- Myślę, że nie powinniśmy grać w takich warunkach – dodał Piotr Kuś. - Boisko było wprawdzie super przygotowane, ale ta pogada nie pozwalała na rozegranie prawdziwego meczu. I nie mówię tego, żeby usprawiedliwić porażkę. Nie o to chodzi. A jeżeli chodzi o samą grę to wydaje mi się, że zasłużyliśmy na remis. Przypadek zadecydował o pierwszej straconej bramce, a na drugą odpowiedzieliśmy dobrą akcją. Powiem wprost, że naszą grą jestem jednak rozczarowany. U nas trudno znaleźć plusy, choć było kilka fajnych indywidualnych akcji. Zespołowych mniej, ale dużo osób choruje. Na piątkowym rozruchu przed meczem było nas 12 na zajęciach, a do tego dodam, że jeszcze tydzień temu ci zawodnicy wywalczyli srebrny medal w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski w futsalu. Potrzebujemy więc czasu na wyleczenie i przestawienie się z parkietu na trawę.
Zdjęcia z meczu można oglądać TUTAJ.
Zagłębie Sosnowiec – Rekord Bielsko-Biała 2:1 (1:0)
1:0 – Płowucha, 33 min (samobójcza)
2:0 – Durnaś, 48 min
2:1 – Różycki, 55 min
Sędziował Dawid Bukowczan (Żywiec).
ZAGŁĘBIE: Bronkowski – Kłosek, Mazur, Gajda, Janicki – Durnaś (65. Popczyk), Polak (58. Kulig), Mańka (46. Klich), Łoziński (76. Prokop) - Koniusz, Pietrzak. Trener Mariusz STROJCZYK.
REKORD: Iwanek – Huczek (80. Bryczek), Płowucha, Wyroba, Jekiełek – Brzóska (46. Kołodziej), Ślosarczyk, Skęczek, Ziemkiewicz (64. Obracaj), Pietyra (64. Grzywaczewski) – Różycki (90+2. Kubica). Trener Piotr KUŚ.
Żółte kartki: Mańka, Pietrzak – Brzóska.