- Pięć lat temu w głowie prezesa Siemianowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej Zbigniewa Lekstona urodził się pomysł prowadzenia na nowo powstałych osiedlowych boiskach piłkarskich zajęć z dziećmi – mówi Dariusz Rzeźniczek. - Mając zgodę, a nawet poparcie rodziców, poprosił on o wsparcie w Śląskim Związku Piłki Nożnej, szukając trenerów. Akurat, zbiegiem okoliczności, w momencie, w którym na Francuską 32 przyszedł w tej sprawie kierownik działającego przy spółdzielni Domu Kultury „Chemik” Zbigniew Krupski pojawił się tam również załatwiający swoje sprawy w Wydziale Szkolenia Robert Razakowski, z którym razem graliśmy w GKS Katowice. Ponieważ jesteśmy mieszkańcami Siemianowic Śląskich zainteresowaliśmy się tą ideą. Spotkaliśmy się z prezesem Lekstonem, który przedstawił nam swoją wizję ożywienia osiedlowych boisk, a my zaproponowaliśmy koncepcję zajęć z dziećmi i działamy już piąty rok, bo pierwsze treningi ruszyły w czerwcu 2013 roku.
- Jak to funkcjonuje?
- Na czterech osiedlowych boiskach, raz w tygodniu na każdym z nich, przez półtorej godziny prowadzimy zajęcia dla dzieci w dwóch grupach wiekowych, czyli młodszej od 7 do 9 lat i starszej od 10 do 12 lat. Są więc takie dzieci, które trenują z nami raz w tygodniu, a są też takie, których rodzice przyjeżdżają na zajęcia na innym boisku i spotykamy się z nimi dwa razy, a z niektórymi nawet trzy razy w tygodniu, bo odległość między boiskami można pokonać w 10 minut jazdy samochodem, czy komunikacją miejską.
- Ile trzeba zapłacić za udział w zajęciach?
- Nic. Wszystko jest bezpłatne. Boiska są własnością Siemianowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która chce uaktywnić dzieci więc na każdym osiedlu jest informacja, że w konkretnym dniu i we wskazanych godzinach boisko jest zarezerwowane. Spółdzielnia zatrudnia Roberta i mnie na umowę zlecenie do prowadzenia zajęć, a ja dodatkowo od dwóch lat jestem pracownikiem Domu Kultury „Chemik” więc ściśle współpracuję i ze spółdzielnią i z miastem. Kładziemy nacisk na zabawę i wychowanie poprzez sport. Nie chodzi nam o jakąś wielką rywalizację, czy selekcję. U nas wszystkie dzieci mają możliwość grania w piłkę. Oczywiście niektóre z nich trafiają do klubów, ale nawet wtedy zaglądają do nas i dalej raz w tygodniu ćwiczą z nami, a ja opracowuję dla nich program zajęć wyrównawczych. Ćwiczą też z nami dzieci, które skończyły już 12 rok życia, bo chciały nadal przychodzić, a rodzice także byli tym zainteresowani. Wymyśliliśmy, że na dwóch boiskach raz w tygodniu spotykamy się z grupą 12+. Mamy więc dla nich w sumie w tygodniu 3 godziny.
- Czy siemianowickie i okoliczne kluby sportowe korzystają z waszej pracy u podstaw?
- Tak. Współpracujemy z APN Siemianowice i ze Stadionem Śląskim, z którego zaczynający u nas Mateusz Odyga trafił do Akademii Młodych Orłów. Dzieci, które u nas zaczynały są też w Ruchu Chorzów czy GKS Katowice. Organizujemy też cyklicznie turnieje halowe dla dzieci. 22 marca będziemy mieli Turniej Wielkanocny, a zwykle w grudniu jest Turniej Świąteczno-Noworoczny. One już na stałe weszły do kalendarza sportowych imprez w mieście. Ponadto na tych osiedlowych boiskach organizujemy turniej przy okazji festynów osiedlowych czy Dnia Dziecka, a rok temu przy okazji 60-lecia Siemianowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej zrobiliśmy osiem turniejów.
- Ile dzieci korzysta z tych zajęć?
- Od początku naszej działalności, a mamy to udokumentowane, bo każde dziecko, a raczej rodzic dla każdego dziecka, składa deklarację uczestnictwa, przewinęło się już ponad 400 dzieci. W każdej grupie ćwiczy około 15 dzieci, czyli możemy powiedzieć, że około 150 dzieci w tym roku korzysta z naszych zajęć. Rotacja jest spora i jeżeli przychodzi na przykład ktoś kto na co dzień trenuje w klubie, ale jeszcze chce popracować na przykład nad słabszą lewą nogą to pomagamy mu się rozwijać. Bazujemy na podstawowych elementach gry i techniki pozwalając dzieciom robić to co lubią najbardziej, a więc głównie strzelają i grają, ciesząc się radością, którą daje piłka. Ćwiczą też z nami dziewczynki, bo mamy po kilka w każdej grupie, a 13-letnia już Kinga Bieszczad, trenuje w 1. FC Katowice i obserwując ją widzę, że ma predyspozycje, żeby zaistnieć w kobiecej piłce.
- Czy wasze nazwiska, mówią coś dzieciom i ich rodzicom? Kojarzą pana i Roberta Razakowskiego z boiskowymi występami?
- Tak. Rodzice, choć Siemianowice Śląskie są kibicowsko podzielone między Ruch i GKS Katowice, nie mają żadnych problemów w kontaktach z nami i spotykamy się z oznakami sympatii. Nie ma żadnych niesnasek. Przekazują też swoim dzieciom wiadomości na nasz temat i wspominają moje występy w ekstraklasie, Pucharze Polski, europejskich pucharach i reprezentacji kraju. Ja też sobie wtedy odświeżam te czasy, w których na przykład grając w finale Pucharu Polski wypracowałem bramkę zdobytą przez Andrzeja Lesiaka i pokonaliśmy 1:0 Legię Warszawa. Oczywiście niezapomniany był też debiut w reprezentacji Polski. Graliśmy z Cyprem w Bełchatowie, a jak jako zawodnik GKS Bełchatów spotkałem się wtedy z Marianem Dziurowiczem, który był moim prezesem w GKS Katowice, a do Bełchatowa przyjechał jako prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. Miałem ogromną satysfakcję, bo pogratulował mi debiutu, w którym zaliczyłem asystę, bo po moim podaniu Krzysiek Warzycha strzelił gola. A ja wykorzystuję też te swoje boiskowe znajomości na potrzeby naszych dzieci, bo raz w roku, w październiku, mamy takie spotkanie wszystkich trenujących. W ubiegłym roku zaprosiłem Jacka Krzynówka, z którym graliśmy w GKS Bełchatów i 96-krotny reprezentant Polski był naszym gościem wręczając dzieciom koszulki, spodenki i getry, które dzięki Siemianowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej fundujemy dzieciom systematycznie chodzącym na nasze zajęcia. Wcześniej w tej roli wystąpili srebrni medaliści olimpijscy Jan Benigier i Darek Gęsior, a w tym roku mamy w planie zaprosić Jacka Magierę i mam nadzieję, że nasza idea popularyzacji piłki nożnej wśród dzieci będzie się nadal rozwijać.