Śląska Piłka - Kopalnia Talentów

Seniorzy

Krzysztof Adamiec widzi MRKS co najmniej w III lidze

26/03/2018 14:10

W tabeli rozgrywek AP-SPORT Bielska Liga Okręgowa zespół MRKS Czechowice-Dziedzice po rundzie jesiennej zajmuje zdecydowanie 1 miejsce, mając w swoim dorobku 42 punkty za 14 zwycięstw, wśród których 1 porażka jawi się jako typowy „wypadek przy pracy”. Imponujący jest też bilans bramkowy czechowiczan 65:18. Nic więc dziwnego, że kibice MRKS nie mogą się doczekać inauguracji rundy rewanżowej. A czekanie się dłuży.


Tydzień temu podopieczni Marcina Biskupa nie zagrali jednak z Wiślańskim Stowarzyszeniem Sportowym, natomiast w pierwszy wiosenny weekend nie pojechali do Żywca na spotkanie z Czarnymi-Góralem. Dwutygodniowy poślizg spowodowany warunkami atmosferycznymi nie zmienia jednak nastawienia zawodników, działaczy i kibiców, którzy głośno mówią o ataku na IV ligę.

- Jak przebiegały zimowe przygotowania ?

- Trener Marcin Biskup, który prowadzi naszą drużynę od trzech lat, ma taki sprawdzony system zimowych przygotowań, w którym na początku stycznia pracuje nad wytrzymałością – mówi prezes MRKS Czechowice-Dziedzice Krzysztof Adamiec. - Tak samo było w tym roku więc zawodnicy na początku roku zaliczyli na przykład trzy wizyt w górach, „zdobywając” Szyndzielnię i Dębowiec. Później doszły treningi na naszym boisku ze sztuczną nawierzchnią, które jest dla nas dużym plusem, bo jest oświetlone i możemy sobie pozwolić na zajęcia tak jak nam pasują. Nie korzystaliśmy natomiast z hali. W sparingach nie nastawialiśmy się na wyniki i rezultaty nie były optymistyczne, ale dodam, że wielu podstawowych zawodników leczyło urazy. Praktycznie dopiero ostatni zimowy sparing z liderem klasy A Pionierem Pisarzowice na trawie, choć murawa nie wglądała rewelacyjnie, zagraliśmy w składzie zbliżonym do wyjściowego. Dawid Gola i Krzysiek
Kozik akurat na przedłużającą się zimę nie narzekają, bo oni z powodu kontuzji, spóźnioną inaugurację mogą uważać za plus.

- Kto dołączył zimą do drużyny lidera?

- Razem z Kozikiem, o którym już wspomniałem doszedł do nas Ariel Dzionsko, też grający poprzednio w BKS Stal Bielsko-Biała, a z Rekordu Bielsko-Biała wrócił „do domu” Łukasz Szędzielarz. Także kolejny nasz wychowanek Michał Przemyk wrócił z wypożyczenia do Podhala Nowy Targ. Zrobiliśmy więc III-ligowy zaciąg, choć gramy w okręgówce. Ale ja powtarzam, że to są tylko nazwiska, a kibice doskonale wiedzą, że nazwiska nie grają. Ważna jest drużyna. Cieszę się jednak, że po tych chudych latach, w których mieliśmy naprawdę duże problemy finansowe i organizacyjne udało się wyjść na prostą. Dzięki bardzo dużemu zaangażowaniu sponsorów jesteśmy na takiej drodze, że nie ukrywamy swoich planów. Chcemy zrobić coś więcej niż IV liga, ale zdajemy sobie sprawę, że to się wiąże z kolosalnym przeskokiem finansowym. Na III ligę trzeba bowiem budżetu w granicach 1,5 miliona złotych, żeby nie wejść tylko po to, żeby spaść, bo takie wejście na rok i powrót natychmiastowy do punktu wyjścia nie ma sensu.

- Komu zawdzięczacie taką zmianę?

- Bardzo wspiera nas samorząd. Burmistrz Marian Błachut rozumie potrzeby sportu w gminie. Widać to po inwestycjach i rozbudowie obiektów. Nasza sztuczna murawa od czterech lat jest magnesem dla drużyn od ekstraklasy zaczynając, bo wiele klubów przyjeżdża do Czechowic-Dziedzic, żeby tu grać zimowe sparingi i co dwie godziny zaczyna się mecz. Boisko jest miejskie, ale my nim zarządzamy w tym sensie, że kluby korzystają z naszych szatni i za to nam płacą. Ponadto dużo zawdzięczamy firmie BH Podbeskidzie, bo Bogusław Pasternak to jest wiodąca postać. Gdyby nie on to nie bylibyśmy dzisiaj w tym miejscu i na pewno nie mielibyśmy tak ambitnych planów. Są też z nami inne firmy: Lontex, Cyroń, Wigmar, Walcownia Metali Dziedzice, PG Silesia... Mamy pakiety sponsorskie tysiąc miesięcznie, 500 złotych miesięcznie i 300 miesięcznie. Nie jest łatwo pozyskiwać sponsorów więc doszliśmy do takiego wniosku, że będziemy szukać „małego wsparcia”. Jeżeli znajdziemy stu sponsorów, którzy dadzą 100 złotych miesięcznie, to w skali roku zdobędziemy 120 tysięcy. Do tego dążymy. Na razie mamy takich sponsorów kilkunastu, którzy razem z tymi bogatszymi, budują nie tylko nasz budżet, ale także wizerunek klubu. Mogę powiedzieć, że znowu stajemy się sportową wizytówką miasta. Dzięki przychylności władz miasta okleiliśmy autobus komunikacji miejskiej naszym banerem – reklamą zachęcającą do wstąpienia, może zbyt szumnie jak na okręgówkę nazwanego, klubu biznesu MRKS Czechowice-Dziedzice. Hasło „wspieraj swój klub” z logami sponsorów jest jednak widoczne. Mamy też nową stronę internetową i telewizję klubową, dzięki której z każdego meczu pokazujemy nie tylko skróty z samej gry, ale także przedstawiamy otoczkę. Na tle ścianki z nazwami sponsorów są więc rozmowy z kibicami, trenerami, zawodnikami oraz pokazujemy to co się działo w szatni, na trybunach przed meczem i w trakcie przerwy oraz po ostatnim gwizdku.

- Kto to wszystko napędza?

- Marek Sokołowski, którego kibicom w naszym regionie nie trzeba przedstawiać. 307 spotkań w ekstraklasie mówi właściwie wszystko, ale nie oddaje zaangażowania tego człowieka – pasjonata piłki nożnej. Marek jest zatrudniony u naszego głównego sponsora i ma w zakresie obowiązków to, że pomaga klubowi. Właśnie jego inicjatywą było stworzenie strony, na której wykonanie znalazł firmę, która to zrobiła za darmo. Rozmawia z firmami, które mają nie tylko czechowicki adres i dla niego wiele drzwi jest otwartych. Mimo 40 lat z chęcią by jeszcze zagrał, ale w grudniu miał zabieg, bo kontuzjowane kolano dawało o sobie znać, więc może pod koniec rozgrywek zobaczymy go na boisku. Sylwetka nadal jak u prawdziwego sportowca, a umiejętności gry w piłkę się nie zapomina.

- Kto obok Marka Sokołowskiego jest gwiazdą MRKS?

- Krzysiek Chrapek, Damian Szczęsny, Mateusz Żyła, Krzysiek Kozik to zawodnicy, którzy mają za sobą występy w ekstraklasie, ale to nie znaczy, że oni są gwiazdami drużyny. Staramy się bowiem o równowagę w zespole, w którym 70 procent na pewno, a może nawet 80 procent to wychowankowie. Dlatego gdy doszli „obcy” Dzionsko i Kozik to doszli także „nasi” Szędzielarz i Przemyk. Staramy się iść tą drogą, którą wskazuje na też Marek Sokołowski, śledzący losy naszych wychowanków, grających w innych klubach w wyższych klasach rozgrywkowych od IV do II ligi. Mamy na przykład czechowiczan Kamila Jonkisza w MKS Kluczbork i Mateusza Janeczkę w Siarce Tarnobrzeg oraz Damiana Nowaka w Skrze Częstochowa. W sumie jest siedmiu „naszych” ludzi w wyższych ligach niż okręgówka i chcemy im dawać propozycje, o ile nam sytuacja finansowa i organizacyjna pozwoli, żeby wracali do rodzimego klubu. Ponadto Marek Sokołowski zna ten region i patrzy też na cechy charakteru. Wie kto z pozyskiwanych zawodników wpasuje się charakterem w szatnię i tak jak Kozik czy Dzionsko będzie naprawdę częścią zespołu. Wprowadzamy do niego także naszych młodych zawodników, bo są w kadrze wychowankowie zakładanego przeze mnie UMKS Trójka: Marcin Chrobak, Adrian Herok, Kuba Raszka, którzy już grywali w podstawowym składzie i u boku dzisiejszych 30-latków dorastają piłkarsko, żeby za kilka lat zastąpić dzisiejszych liderów.

- Macie zespoły młodzieżowe?

- Finansowanie sportu młodzieżowego w Czechowicach-Dziedzicach wgląda w tej chwili tak, że miasto praktycznie w stu procentach utrzymuje zespoły dziecięco-młodzieżowe poprzez MOSiR. Ponadto obowiązuje umowa, że każdy zawodnik, kończący wiek juniora w UMKS Trójka, automatycznie i bezpłatnie przychodzi do nas. Jeżeli wcześniej zostanie wyłowiony przez kluby z wyższej ligi niż my aktualnie gramy to nie robimy problemów tylko puszczamy, ale nie spuszczamy z oka. Staram się żeby UMKS tak konstruował umowę, że po zakończeniu wieku juniora zawodnik wraca do nas, czyli do MRKS. Jeżeli dalej ma ofertę gry w wyższej lidze to my go wypożyczamy. Zastanawiamy się jeszcze teraz jak wykorzystać doświadczenie Marka Sokołowskiego do powołania grupy dziecięcej. Akademia to może za duże słowo, ale piłkarskie przedszkole to już bardziej odpowiednia nazwa, bo chcemy poszerzać naszą ofertę.

- Czy nie ma pan wrażenia, że te wszystkie zamierzenia pasują do klubu grającego znacznie wyżej niż w klasie okręgowej?

- Mam tego świadomość. Przecież cały zarząd MRKS pracuje społecznie, a do tego dochodzą obowiązki zawodowe. Marek Grabiec i Marcin Chodur w soboty i niedziele spędzają w klubie po 12 godzin. Robią to za darmo dla klubu, a młodszych pasjonatów nie widać, bo 30-latkowie nie garną się do działalności w piłce. W IV lidze jeszcze sobie jakoś w tym schemacie organizacyjnym poradzimy, ale wyżej bez kogoś na etacie w klubie nie damy rady. Ja pracuję zawodowo do 15.00, czasem trzeba być trochę dłużej, i potem jestem w klubie z doskoku, ale jak to się ma rozwijać to ten model trzeba zmienić i to też wymaga rozmów z władzami miasta, które zatrudniając kogoś w MOSiR może pomóc.

- Wrócicie do nazwy Walcownia?

- Historyczna nazwa to RKS Czechowice. W latach pięćdziesiątych była Stal, a potem Walcownia. Ale zakład, który kiedyś był patronem klubu, przeszedł takie przeobrażenia, że nie ma szans, żeby był sponsorem strategicznym. Ale i tak jestem zadowolony, że po ponad piętnastu bodaj latach udało się, na miarę obecnych możliwości, przekonać zakład do wspierania klubu. Rozmawiałem ostatnio z prezesem Walcowni i usłyszałem, że podobno jesteśmy przed kolejną zmianą właściciela i nikt nie wie co będzie dalej. Natomiast To „M” w nazwie klubu, oznacza „Miejski” i jest znakiem, że naszym największym sponsorem jest miasto i tego na pewno nie będziemy zmieniać.