Śląska Piłka - Kopalnia Talentów

Seniorzy

Daniel Kaczor wystartował z B klasy i zmierza w kierunku IV ligi

24/04/2018 08:31

35-letni trener Podlesianki Daniel Kaczor może się pochwalić wyjątkowym bilansem. Jego zespół od 31 spotkań nie zaznał goryczy porażki, a 12 ostatnich spotkań zakończył zdobywając komplet punktów. Nic więc dziwnego, że drużyna z dzielnicy Katowic znalazła się na czele tabeli ZINA Klasa Okręgowa – I grupa i wyrosła na kandydata do awansu.


- Jak zaczęła się pana przygoda z piłką nożną?

- W wieku 10 lat zacząłem trenować w HKS Szopienice i choć szyld się zmienił na UKS to mogę powiedzieć, że cały czas byłem w tym samym klubie, przez drużyny młodzieżowe dochodząc do klasy A – mówi Daniel Kaczor. – Grałem na środku obrony i byłem kapitanem zespołu, a w futsalu "otarłem się" o zespól Jango, mając nawet okazję zmierzyć się z... reprezentacją Polski na turnieju w Czechach. Głównie występowałem jednak w ligach środowiskowych. W 2012 roku, czyli mając 30 lat, z powodu kontuzji więzadła zakończyłem piłkarskie występy i skupiłem się na trenowaniu. Ukończyłem AWF i jako instruktor prowadziłem najpierw grupy młodzieżowe w UKS Szopienice, skąd latem 2015 roku przeszedłem do Podlesianki, bo dostałem ofertę przejęcia zespołu rezerw. Myślałem, że będę miał okazję spokojnego wejścia w seniorską piłkę i miałem nadzieję, że za jakiś czas dostanę szansę pracy na wyższym szczeblu, ale nie sądziłem, że wszystko potoczy się tak szybko. Pod koniec sezonu 2015/2016, gdy pierwszy zespół Podlesianki musiał bronić się przed spadkiem, działacze zaryzykowali stawiając na mnie i zacząłem pracę od utrzymania drużyny w okręgówce. W następnym sezonie zbudowaliśmy zespół, do którego na początku 2017 roku doszli: Dawid Colik, Marcin Rosiński, Kamil Szostek czy Radek Kaczmarczyk i w rundzie wiosennej zaczęliśmy już pokazywać na co nas stać. To wtedy właśnie zaczęła się seria, która trwa do dzisiaj, bo mamy już na koncie 31 spotkań bez porażki. Kadra się ustabilizowała, bo latem nie doszło do żadnych zmian, a zimą w tym roku przyszedł jedynie Krystian Maślanka, zastępując w kadrze Wojtka Króla.

- Który mecz zagraliście na poziomie, który pana zadowolił?

- Było wiele takich spotkań, po których byłem zadowolony, ale ten ostatni, wygrany 4:0 z AKS Mikołów dał nam umocnienie na pozycji lidera i z tego powodu można go uznać za szczególnie ważny. AKS to przecież czołowy zespół naszej grupy. Tydzień przed meczem z nami pokonał dotychczasowego lidera, a wygraliśmy w sumie gładko i wysoko. Pamiętny był też mecz ze Spartą Katowice, bo grając od 55 minuty w dziesiątkę, po drugiej żółtej kartce Marcin Rosińskiego, nie tylko utrzymaliśmy zdobyte przed przerwą prowadzenie 2:0, ale jeszcze golem Radka Kaczmarczyka przypieczętowaliśmy zwycięstwo 3:0.

- Co jest największym atutem Podlesianki?

- Piłkarski klimat. Zajmuje się tym Dawid Brehmer, który akurat nie gra bo leczy kontuzję, ale jako koordynator klubu jest bardzo zaangażowany. Pomaga też kierownik drużyny Tomek Brożek. Atmosferę budują również nasi kibice, którzy są z nami nie tylko na meczach w Podlesiu, ale także jeżdżą z nami na mecze wyjazdowe i tam też dopingują. Oprawa meczu z AKS, który też był wspierany przez grupę swoich kibiców, bo ich grupa przyjechała autobusem, była naprawdę godne wyższej klasy. Ponad 300 widzów, śpiewy, szaliki, bęben to robiło wrażenie.

- Kto jest liderem Podlesianki?

- Tworzymy kolektyw. Nawet, gdybym miał wskazać najlepszego strzelca, to musiałbym wymienić kilka nazwisk, bo w meczu z AKS Radek Kaczmarczyk skompletował hat-tricka, ale ponad 10 bramek w sezonie mają także Adam Zając, Marcin Rosiński i Kamil Szostek. Ważną rolę w zespole odgrywa także doświadczony Dawid Colik, ale tak naprawdę każdy zawodnik czuje się w tym zespole potrzebny i jest ważnym ogniwem.

- Czym dla pana jest praca w Podlesiance?

- Traktuję ją jako „punkt wyjścia”. Po pracy z młodzieżą i zdobyciu licencji UEFA B spróbowałem w Podlesiance swoich sił, startując od klasy B. Miałem co prawda propozycje z klasy A, ale uznałem, że zacznę od początku i nie żałuję. Uważam, że to był dobry krok. Tym bardziej, że tu nikt nie wywiera na nas presji, a wszyscy starają się wesprzeć i cieszą się z sukcesów. Jako wuefista w Szkole Podstawowej numer 42 w Szopienicach łączę swoją pracę z pasją i chcę się rozwijać. Dlatego myślę o kursie trenerskim UEFA A i mam nadzieję, że rozpocznę go w przyszłym roku już jako trener IV-ligowej drużyny.

- Kto jest pana trenerskim wzorem?

- Najbardziej lubię oglądać grę drużyn prowadzonych przez Pepa Guardiolę, choć moim ulubionym klubem jest Real Madryt. To co rozpoczął Guardiola w Barcelonie, czyli posiadanie piłki i wymienność, oczywiście z zachowaniem odpowiednich proporcji, to jest także „moja piłka”. Jako dziecko patrzyłem z podziwem na grę reprezentacji Holandii z czasów Van Bastena i Gullita więc futbol totalny jest mi najbliższy.

- A jak najbliżsi traktują pana piłkarską pasję?

- Żona nie lubi mojego hobby. Pół żartem, pół serio „złości się” gdy mówię, że znowu wygraliśmy i dodaje „to znaczy, że cię nie zwolnią?”. Poświęcam drużynie trzy popołudnia na treningi i czwarty dzień na mecz więc zdaję sobie sprawę, że wtedy wychowanie naszej 5-letniej Ali i rocznego Marcelka spada na barki Ani.