Śląska Piłka - Kopalnia Talentów

Seniorzy

Skra ma najprostszą drogę do awansu

8/06/2018 13:38

Jakub Dziółka doprowadził Skrę Częstochowa do mistrzostwa półmetka w III lidze i... odszedł do GKS Katowice, gdzie został drugim trenerem I-ligowej drużyny. Teraz jako kibic śledzi finisz trzecioligowych rozgrywek i wysoko ocenia szanse swoich byłych podopiecznych na awans do II ligi.


- Po rundzie jesiennej prowadzona przez pana drużyna była mistrzem półmetka z 3-punktową przewagą nad Stalą Brzeg. Czy spodziewał się pan pół roku temu, że finisz sezonu będzie tak emocjonujący?

- Wiele razy powtarzałem, że o awans walczyć będzie pięć-sześć drużyn, ale nie sądziłem, że na dwie kolejki przed końcem sezonu między liderem, a piątym zespołem tabeli będą tylko 2 punkty różnicy. To znaczy, że na finiszu czekają nas niezwykłe emocje.

- Jak oceni pan rundę wiosenną Skry, którą opuścił pan przechodząc do sztabu szkoleniowego GKS Katowice?

- Po słabszym początku, na którym na pewno w jakimś stopniu odbiło się moje odejście z drużyny, Paweł Ściebura poukładał grę zespołu, który po 32 kolejkach jest na pierwszym miejscu i teoretycznie ma najlepszy układ gier. Przed Skrą już tylko mecze z ostatnią w tabeli Polonią Głubczyce na wyjeździe i zespołem środka tabeli, jak to się mówi „nie grającym już o nic” BKS-em Stal Bielsko-Biała. Dlatego uważam, że to Skra jest w tej chwili głównym kandydatem do awansu, choć łatwo nie będzie, bo hasło „bij mistrza” obowiązuje w każdej lidze.

- A wie pan, że może dojść do barażu na neutralnym boisku?

- Jeżeli Skra zakończy sezon z takim samym dorobkiem jak Ślęza, z którą jesienią, po golu Piotrka Noconia w ostatnich sekundach z karnego zremisowaliśmy na wyjeździe 1:1 i taki sam wynik padł też w Częstochowie miesiąc temu, to faktycznie sezon się przedłuży o jeden mecz. Wrocławianie mają jednak trudnych rywali przed sobą, bo grają na wyjeździe z Rekordem Bielsko-Biała i kończą sezon podejmując polkowiczan, czyli także kandydatów do awansu. Ponadto w grze są Gwarek Tarnowskie Góry, jadący do Dzierżoniowa i grający u siebie z Górnikiem II Zabrze oraz Stal Brzeg, mająca mecze z Piastem Żmigród u siebie i Zagłębie II Lubin na wyjeździe, a więc możliwości jest wiele. Ja jednak wierzę, że Paweł Ściebura, który tydzień temu zmienił stan cywilny do wesela w swoim życiorysie dopisze kolejny radosny dzień świętowania awansu.

- Był pan na weselu?

- Niestety nie mogłem skorzystać z zaproszenia, bo obowiązki związane z ostatnim mecze GKS Katowice w minionym już dla nas sezonie spowodowały, że musiałem być w pracy. Miałem jednak okazje spotkać się z Pawłem i porozmawiać w środę podczas przełożonego meczu z Ruchem Zdzieszowice.

- Jak pan ocenia formę Skrę po zdzieszowickim występie?

- To był taki mecz jakiego się spodziewałem, bo Ruch jest trudnym, niewygodnym rywalem, którego siła ofensywna od lat, mimo trenerskich roszad i zmian w składzie, ciągle jest bardzo duża. Wywalczony punkt za remis 2:2 w ogólnym rozrachunku może się okazać cenny. Ale powiem szczerze, że bardziej niż na grze Skry w tym meczu koncentrowałem się na obserwacji poszczególnych zawodników, którym przyglądałem się pod kątem predyspozycji do gry w I lidze. Pojechałem na ten mecz jako pracownik sztabu szkoleniowego GKS Katowice.

- Czy w tej roli będzie pan także śledził kolejne mecze Skry?

- Zaczęliśmy już okres urlopów i teraz poświęcam cały swój czas rodzinie, która przez ostatnie pół roku odczuła mocno moje zaangażowanie w pracę w GKS Katowice. Dlatego nie będę na ostatnich meczach Skry w tym sezonie, ale będę uważnie śledził III-ligowy finisz. Dobrze, że po kartkowej pauzie do gry wraca Piotrek Nocoń, bo to daje trenerowi dodatkowy argument w grze ofensywnej, a zwycięstwa są teraz drużynie bardzo potrzebne. Najważniejsze jest jednak to, że zespół jest świadomy swojej szansy, a z drugiej strony nikt nie „pompuje balonu”. I to jest także dowód na to, że Skra dorosła do mistrzostwa, czego jej życzę z całego serca, bo to będzie także mój sukces.