Śląska Piłka - Kopalnia Talentów

Seniorzy

W szatni zwycięskiej drużyny Podbeskidzia II nie było radości

23/06/2018 17:05

W protokole na barażowy mecz o utrzymanie w IV lidze trener Podbeskidzia II Bielsko-Biała Piotr Bogusz wpisał tylko 13 zawodników.


- Tylu udało się uzbierać?

- Poruszył pan od razu ciężki i drażliwy temat - odpowiedział Piotr Bogusz, po wygranym 3:2 barażowym meczu z Rakowem II Częstochowa na boisku Grunwaldu Ruda Śląska. - Odpowiem więc tak: Chwała tym, którzy przyjechali. Trenowaliśmy tylko czwartek i piątek. Priorytetem jest pierwsza drużyna więc ci młodsi zawodnicy, którzy grali wiosną w rezerwach dostali urlopy, żeby byli do dyspozycji nowego trenera pierwszoligowców, który ma krótki okres przygotowawczy więc nie chciałem przeszkadzać. Spróbowaliśmy zebrać tych chłopaków, którzy byli pod ręką i zdecydowali się zagrać. Może pięknej gry nie było, ale w tym roku wiele razy ładnie graliśmy, ale dostawaliśmy bramki i punkty nam uciekały. Dlatego znaleźliśmy się w tabeli w tym miejscu, z którego trafiliśmy do barażu. W nim musieliśmy zagrać skutecznie i na trudnym boisku, za co chwała chłopakom, wywalczyliśmy zwycięstwo i zobaczymy co będzie dalej.

- Jak określi pan rolę Sladka w tej drużynie?

- Peter jest takim zawodnikiem, który potrafi strzelić, znaleźć się w sytuacji podbramkowej i pokazał to w meczu barażowym. To doświadczony piłkarz. Zdobywał dla nas najwięcej bramek i w okresie przygotowawczym zimą i w rundzie wiosennej. W barażu także potwierdził, że jest facetem, na którego mogę liczyć. Pełnił rolę takiego zawodnika, do którego młodzi chłopcy, a mieliśmy w wyjściowym składzie: czterech chłopców z rocznika 1999, trzech z rocznika 1998, dwóch z rocznika 2000 i jednego z rocznika 1997, gdy nie wiedzieli co piłką zrobić grali w kierunku Petera, a on starał się z każdej piłki coś zrobić. Muszę mu podziękować, bo przecież mógł do tego meczu podejść inaczej, ale on ma ważny kontrakt, chce się mu grać, potrafi wykorzystać swoje umiejętności i wie co chce zrobić i na pewno bardzo nam pomógł.

- Czy drużyna, która wywalczyła utrzymanie w IV lidze będzie w niej grać?

- Trudno powiedzieć. Decyzje mają zapaść w tym tygodniu. Tak byliśmy umówieni. Natomiast ja na pewno nie będę już pracował z tą drużyną. Były inne założenia i ja jako trener nie spełniłem oczekiwań klubu. Chciałbym podziękować za to, że dostałem szansę, bo prowadzenie Podgórskiego, Sladka czy wcześniej Magiery to było doświadczenie i fajna grupa chłopaków była w tym zespole. Wiedzieliśmy jakie mamy problemy i czego nam brakuje, bo młodzi obrońcy i bramkarz sprawiały, że w tyłach brakowało nam doświadczenia, co odbijało się na wynikach. Nasze miejsce w tabeli nie odzwierciedlało jednak gry i umiejętności, bo większość zawodników, tych młodych, szczególnie ofensywnych, gdyby weszli do zespołów z wyższej ligi, nawet drugiej, to wkomponowaliby się w zespoły. mają bowiem indywidualne umiejętności i trzymam za nich kciuki. Mam nadzieję, że pójdą dalej i dzięki tej fajnej atmosferze, którą mieliśmy w drużynie, rozwiną się, a ten sezon będą wspominać jako rozgrywki, w których piłkarsko, na boisku, utrzymaliśmy się w IV lidze. A co będzie dalej z rezerwami Podbeskidzia trudno powiedzieć. Jeszcze raz powiem jednak, że oczekiwania były inne, a ja jako trener biorę odpowiedzialność za wyniki i za to, że nie udało się nam złapać tych punktów w lidze więcej. Mieliśmy doświadczenie z poprzedniego sezonu, w którym też długo było dobrze, ale w końcówce, kiedy już pierwszoligowcy skończyli, nie mieliśmy kim grać. To się powtórzyło  także w tym sezonie i do spokojnego zamknięcia sezonu zabrakło jednego punktu.

- Jaka była taktyka pana drużyny na ten ostatni, jedyny w swoim rodzaju, mecz w tym sezonie?

- Spełniliśmy założenia, ale to nie była taktyka, którą stosowaliśmy przez cały sezon. Wyszliśmy trójką obrońców, bo... nie mieliśmy zawodników nominalnie grających na bokach, ani bocznych obrońców, ani skrzydłowych. Miałem samych środkowych i musiałem ich ustawić tak, żeby wykorzystać ich umiejętności. Nie przećwiczyliśmy tej taktyki, tylko na sucho popracowaliśmy nad przesuwaniem i przejściem do ataku. Dlatego muszę pochwalić 17-letniego Sierackiego, bo wymyśliłem sobie taktykę, w której musiał się nabiegać niesamowicie. Wykonał czarną robotę, ale był mocnym ogniwem zespołu i wspomagał tyły. Z samej gry i jej piękna zadowolony nie byłem, ale wynik daje satysfakcje. Momentami, gdy piłka była na ziemi, kilka składnych akcji też udało się przeprowadzić. Do pełni zadowolenia na pewno było daleko, ale emocji nie zabrakło. Mogliśmy ten mecz zamknąć wcześniej, bo Peter miał kilka okazji, ale przeciwnik też nie spał i myślę, że choć w sezonie graliśmy dużo lepszych spotkań to jednak ten mecz miał inny gatunek i jako widowisko mógł się podobać. Nikt nie odstawił nogi i częstochowska młodzież, nawet z 16-latkiem w składzie, także grała ambitnie. Widzieliśmy więc mecz walki, z której wyszliśmy zwycięsko, ale pomeczowej radości w szatni nie było...