- Do Ruchu trafiłem mając 6 lat - wspomina Dominik Małkowski. - Rodzice zaprowadzili mnie do UKS Ruch na pierwsze zajęcia. Trenowałem pod okiem Jana Cieślika i zdobywałem kolejne szczeble. Od czwartej klasy podstawówki dostałem się do szkoły sportowej i kontynuowałem tam naukę do zakończenia gimnazjum. Gdy byłem w pierwszej klasie powstała Akademia i w niej jestem już 6 lat. W trzeciej klasie liceum zacząłem trenować z pierwszą drużyną, w której zagrałem pięć spotkań w I lidze. Mogę więc powiedzieć, że miałem krótki seniorski epizod, po którym znowu wróciłem do juniorów. Przy okazji chciałem podziękować trenerom zespołu juniorów za zaufanie, bo mogłem się przy nich odbudować. Dzięki temu podpisałem seniorski kontrakt w Ruchu i w nim będę kontynuował grę. Wszystko więc w moich nogach i w mojej głowie. Najmilej wspominam majowy mecz w I lidze z Odrą w Opolu gdzie wygraliśmy 3:0, a ja strzeliłem gola pieczętującego zwycięstwo. W juniorach takich dobrych spotkań było dużo i grając na środku obrony czułem się potrzebny zespołowi. Jako pierwszy na tej pozycji ustawił mnie trener Seweryn Siemianowski i to jest faktycznie moje miejsce. Były też krótkie epizody na lewej obronie, ale zdecydowanie najlepiej czuję się na stoperze. Czasem ciągnie mnie do przodu i strzelam gole, bo piłka mnie szuka w polu karnym, więc przy stałych fragmentach gry wędruję w pole karne rywali, ale dla mnie najważniejsze jest to, żeby drużyna nie straciła gola.
- I to zadanie wykonaliście także w rewanżu z Bałtykiem Koszalin. Czy to był łatwy mecz?
- Nie był to łatwy mecz. W pierwszej połowie nie zagraliśmy tak jak sobie zakładaliśmy. Ale na drugą połowę wprowadziliśmy kilka zmian w taktyce i chcieliśmy grać inaczej, co dało dobry skutek. W lidze też spotykaliśmy drużyny, które prezentowały podobny styl do tego, który pokazał Bałtyk, bo z Gwarkiem Zabrze czy GKS Tychy łatwo nie było. Potrafiliśmy jednak, mimo tego, że nie wszystko się nam udawało, bo potrafimy grać lepiej, wywalczyć awans. Może presja trochę nas przytłoczyła. Ale mogę powiedzieć, że drużynę poznaje się po tym jak kończy mecz, zwłaszcza wtedy kiedy nie idzie. A my pokazaliśmy charakter i nawet wtedy kiedy nie szło, nie straciliśmy bramki i wygraliśmy 3:0. Na pewno chcielibyśmy grać lepiej, ale w tym meczu najważniejszy był wynik.
- Byliście zaskoczeni taką frekwencją na trybunach?
- Nie było to dla nas zaskoczeniem, bo już w pierwszej rundzie fazy barażowej, gdy graliśmy z Hetmanem Białystok też trybuna główna była pełna. Na spotkanie z Bałtykiem Koszalin przyszli znowu i jesteśmy im wdzięczni, że zjawili się w takiej liczbie, bo na pewno przy takiej widowni gra się lepiej. Czuliśmy wsparcie gdy atakowaliśmy i słyszeliśmy reakcje widowni gdy nasze akcje nabierały tempa.
- Co dalej z tą drużyną, która wywalczyła awans?
- Prawo gry w Centralnej Lidze Juniorów będą mieli koledzy z młodszych roczników i dla nich wywalczyliśmy ten awans, a my mamy teraz swoje cele. Większość z nas trafi do pierwszej drużyny i każdy by chciał wywalczyć sobie miejsce w składzie, albo łapać doświadczenie na seniorskim szczeblu centralnym. Czekamy na decyzję trenera Dariusza Fornalaka, który był na meczu, kto znajdzie się w pierwszym zespole Ruchu, wyjeżdżającym we wtorek na zgrupowanie do Kamienia. Wierzę, że będzie nas dużo, bo pokazaliśmy, że jesteśmy kolektywem i nie przegraliśmy w całym sezonie ani jednego z 34 meczów więc warto na nas stawiać.