Śląska Piłka - Kopalnia Talentów

Seniorzy

Prowadzony przez Grzegorza Wagnera Naprzód Lipiny chce namieszać w klasie okręgowej

30/07/2018 12:57

Grzegorz Wagner, choć w ekstraklasie w barwach Ruchu Chorzów rozegrał ponad 200 spotkań i ma w swoim dorobku tytuł mistrza Polski, wspominając lata gry na zielonych boiskach, używa słów "moja przygoda z piłką".


- Kariery to ja nie miałem - zaznacza Grzegorz Wagner. - Ale moja przygoda z piłką dostarczyła mi wielu bardzo miłych przeżyć. Najbardziej utkwił mi w pamięci debiut. W końcówce rundy jesiennej w 1985 roku pojechałem z drużyną Ruch do Wrocławia na mecz ze Śląskiem ciesząc się z tego, że zostałem włączony do meczowej kadry. A gdy okazało się, że mogłem zagrać w tym spotkaniu, wchodząc na murawę na ostatni kwadrans, to byłem po prostu szczęśliwy choć przegraliśmy 1:2. Po powrocie do szkoły, bo miałem wtedy 19 lat, wszyscy koledzy mnie wypytywali, gratulowali i czułem się "doceniony", bo widziałem, że wszyscy mi naprawdę kibicują. Satysfakcję mam też z tego, że te swoje mecze, także w sezonie 1988/1989, w którym Ruch sięgał po ostatnie jak na razie mistrzostwo Polski, gdy już wchodziłem na murawę to w większości grałem po 90 minut. Największą radość czułem natomiast po meczu pierwszej kolejki sezonu 1993/1994, kiedy to wygraliśmy wielkie derby z Górnikiem Zabrze 3:1. Już w pierwszej minucie straciliśmy gola, którego "miałem na sumieniu", ale błyskawicznie wyrównałem, a na koniec miałem jeszcze asystę przy bramce Mariusza Śrutwy, który przypieczętował nasze zwycięstwo. Po meczu zostałem zaproszony do studia telewizyjnego i bardzo przeżywałem to wszystko, a dzisiaj wspominam tamte chwile z gęsią skórką na plecach. Takie chwile pamięta się bardzo długo.

- Czym się pan w tej chwili zajmuje?

- Nadal siedzę w piłce, bo zostałem trenerem. Prowadzę drużynę najstarszych juniorów UKS Ruch Chorzów i cieszę się z utrzymania w I Lidze A1, bo walka była bardzo zacięta. Mogę też świętować awans seniorów Naprzodu Lipiny do klasy okręgowej. Przyszedłem do tego zespołu rok temu po spadku drużyny z okręgówki i uświadomiłem zawodnikom, że bez względu na to w jakiej lidze się gra, gdy już się ubiera koszulkę klubową to trzeba się temu oddać z pasją. Zrozumieli, zaufali mi i zrobiła się grupa ludzi, którzy w klubie działającym pod wodzą prezesa Andrzeja Piątka, postanowili wykorzystać stworzone fajne warunki i zrobić coś dobrego. Udało mi się to wszystko poustawiać, choć startując do tej pracy miałem "doła" i myślałem o tym, żeby zrobić sobie zrobić przerwę. Dałem się jednak namówić i nie żałuję, bo mamy ciekawą drużynę.

- Kto jest jej liderem?

- Najwięcej bramek strzelił Daniel Gondek, ale ja jestem zdania, że drużynę buduje się od tyłów i dlatego bardziej chwalę defensywę, a nawet grę defensywną zespołu i cieszę się, że straciliśmy tylko 18 bramek. Dlatego nie wymienię nazwiska lidera, tylko mówiąc o wartościowych zawodnikach wymienię: Patryka Jeziorskiego, Romana Gawendę, Marka Błaszkiewicza, Tomasza Kaczmarka, Wojciecha Kopycioka, Dawida Pawlaka, Artura Pękałę, Łukasza Mejkę, Roberta Pleszaka, Piotra Sokołowskiego, Arkadiusza Spiolka, Grzegorza Szpitola, Marka Świerczynę i Sebastiana Wielgosińskiego. Kontuzji nabawił się Piotrek Fila, a był podstawowym zawodnikiem i nie wiadomo czy wróci na boisko.

- Czy drużyna po awansie uległa zmianie?

- Praktycznie pozostał ten sam skład. Uważam, że jeżeli faktycznie zostanie ekipa, która wywalczyła awans to nie powinno być źle. Chciałbym utrzymać formę, którą prezentowaliśmy w klasie A. Jeżeli nasza gra defensywna nadal będzie tak funkcjonowała, a wydaje mi się, że zawodnicy załapali już o co mi chodzi, to powinno być dobrze. Zawodnicy muszę jednak pamiętać, że to już jest klasa okręgowa i ma swoje wymagania. Zresztą wiedzą o tym, bo rok temu przeżyli spadek i powinni wyciągnąć z tego wnioski i dać z siebie więcej. Tym bardziej, że czeka nas trudny sezon, bo przed reorganizacją klasy okręgowej trzeba zająć jak najwyższe miejsce i namieszać w tej lidze.