Śląska Piłka - Kopalnia Talentów

Seniorzy

Trener przyszowiczan Mateusz Labusek sięga po Łukasza Bałuszyńskiego

30/08/2018 14:55

Dopiero zbliża się do 30 urodzin, a już może powiedzieć o sobie, że jest doświadczonym trenerem. Urodzony 27 września 1988 roku Mateusz Labusek, czyli szkoleniowiec Jedności 32 Przyszowice, która zaczęła rozgrywki w ZINA Klasa Okręgowa – II grupa od czterech zwycięstw, z seniorami pracuje już piąty sezon.


- Rok temu po 5 kolejkach mieliśmy 4 punkty, a ja byłem bliski rezygnacji – wspomina Mateusza Labusek. – Wtedy przyszedł jednak mecz z Silesią Lubomia, którą, dzięki bramce Piotra Szołtyska w 3 minucie doliczonego czasu gry, pokonaliśmy 2:1 i nastąpiło przełamanie. A tak niewiele brakowało, żebym się rozstał z zespołem.

- Czy drużyna, która poprzedni sezon zakończyła na 4 miejscu, bardzo się latem zmieniła?

- Tomek Wawrzyniak, który w swoim piłkarskim życiorysie ma występy na II-ligowych boiskach w Odrze Opole i Rozwoju Katowice, wyjechał do pracy w Szwecji i to jest dla nas spore osłabienie. Możemy liczyć na jego wsparcie, gdy „wpada” do domu, ale to już nie jest to samo. Poza nim jednak wszyscy, którzy po spadku z IV ligi w 2016 roku, zadeklarowali że zostają w Jedności 32, są w niej nadal. W poprzednim sezonie było nas jednak za mało i dlatego latem dołączyło do drużyny 6 zawodników. Doświadczony Piotr Lokwenc, były kapitan drużyny, wrócił do Jedności z Sokoła Łany Wielkie, skąd przyszedł także Bartosz Łakomy. Krzysztof Papież grał ostatnio w ŁKS Łagiewniki, a Arkadiusz Przybyłka i Dawid oraz Patryk Kapałowie w MKS Zaborze. Najgłośniejszy transfer zostawiliśmy jednak na ostatnie dni okienka transferowego, bo chcemy, żeby dołączył do nas Łukasz Bałuszyński.

- Ilu zawodników ma pan do dyspozycji?

- W kadrze jest 25 zawodników, którzy, mając świadomość, że nie mamy zespołu rezerw, zgodzili się na rywalizację o miejsce w wyjściowej jedenastce. Dlatego na treningach, które mamy o godzinie 18.30, żeby każdy mógł zdążyć, jest po 18-19 ludzi. To się przekłada na wyniki, które są na miarę organizacji naszego klubu, na czele, którego stoi prezes Paweł Szołtysek. Wszyscy cieszymy się ze zwycięstw, ale jednocześnie nikt nie wywiera na nas presji. Chcemy grać dobrze i wygrywać, a jeżeli po 30 kolejkach okaże się, że jesteśmy na pierwszym miejscu, będziemy świętować.

- Czy Jedność 32 jest drużyną przyszowiczan?

- 10 zawodników jest z gminy Gierałtowice, a 6 to wychowankowie. Trzon drużyny tworzą zawodnicy z rocznika 1991, których Piotr Szołtysek bodaj 7 lat temu przyprowadził z Górnika Zabrze oraz piłkarze, których Kamil Przybylski 4 lata temu ściągnął z Piasta Gliwice. Najstarszy jest zbliżający się do 43 urodzin Piotr Lokwenc, a najmłodszy Łukasz Lewandowski z rocznika 1999. Kapitanem jest Rafał Hajok, który jednocześnie jest klubowym snajperem, ale jeżeli chodzi o strzelców naszego zespołu to w tym sezonie nastąpiła zmiana. Do tej pory trójka: Rafał Hajok, Maciej Kiełtyka i Tomasz Wawrzyniak, byli naszymi „aramatami”, a w tym sezonie, choć strzelamy przeciętnie 5 goli na mecz, praktycznie cały czas strzelają inni, bo na liście strzelców mamy 11 nazwisk. Gra zespołowa, połączona z wykorzystaniem indywidualnych umiejętności, przynosi efekty.

- Od kiedy jest pan związany z Jednością 32 Przyszowice?

- Od najmłodszych lat, bo jako trampkarz zacząłem tu trenować, ale później przeszedłem przez grupy młodzieżowe Górnika Zabrze, Gwarka Zabrze, Piasta Gliwice i Concordii Knurów, aż wreszcie wróciłem do Przyszowic i grałem w seniorach tego klubu z IV-ligowym debiutem włącznie. Szybko jednak zaczęło mnie ciągnąć na ławkę trenerską i już jako student PWSZ w Raciborzu zacząłem prowadzić grupy młodzieżowe w Jedności, w której w sezonie 2014/2015 zostałem trenerem rezerw. Wtedy byłem już absolwentem AWF. Następny sezon pracę w rezerwach łączyłem z rolę asystenta Wojciecha Kempy, prowadzącego pierwszą drużynę, a od lata 2016 roku samodzielnie prowadzę nasz zespół, od stycznia tego roku mając licencję UEFA A. Moja decyzja o tym, żeby skoncentrować się na trenowaniu połączyła się w czasie z problemami zdrowotnymi. Wypadek na kopalni pięć lat temu spowodował, że musiałem leczyć złamaną nogę, która już nie pozwoliła wrócić mi do gry.

- Dalej pracuje pan na kopalni?

- Tak. Wychodzę z domu i po pracy w KWK Bielszowice jadę do klubu. Są takie dni, że wracam wieczorem. Na szczęście mam wyrozumiałą żonę. Ania opiekuje się naszymi dwoma córeczkami 8-letnią Julią i 2-letnią Oliwią, a ja mogę poświęcić się swojej pasji.

- Które mecze najbardziej utkwiły w pana pamięci jako zawodnika i trenera?

- Jako zawodnik grałem w Śląskiej Lidze Juniorów i te występy to były dla mnie mecze "najwyższej" kategorii. W Gwarku miałem okazję trenować i grać z takimi piłkarzami jak Tomek Cywka czy Daniel Feruga, którzy zaistnieli w ekstraklasie. Występowałem też w futsalu w Radanie Gliwice i mogę się pochwalić mistrzostwem Polski młodzieżowców. A dla trenera na pewno, wspomniany już mecz z Silesią Lubomia sprzed roku ma na razie numer jeden.