Podopieczni Zbigniewa Mazurkiewicza swój awans zawdzięczają wyjazdowemu zwycięstwu z dotychczasowym przodownikiem Skrą Częstochowa 3:2, ale zdają sobie sprawę, że mają tyle samo punktów co drużyna GKS GieKSa Katowice, która rozegrała jeden mecz mniej.
W wyrównanym spotkaniu na częstochowskim boisku pierwsze trafienie zanotowali goście, którzy w 21 minucie udowodnili, że praca nad stałymi fragmentami gry jest ważnym elementem treningu. Z rzutu rożnego dośrodkował Kubik, a Kozioł wyskoczył najwyżej i z 6 metra główką posłał piłkę do siatki. Gospodarze odpowiedzieli w 39 minucie, kiedy to po faulu Jakubowskiego na Gołębiowskim sędzia wskazał na "wapno", a Wierus skutecznym strzałem ustalił wynik pierwszej połowy.
Po zmianie stron lepiej w grę weszli zabrzanie i swoją przewagę udokumentowali w 50 minucie. Susz sfinalizował swoją solową akcję uderzeniem z 12 metra i znowu Górnik wyszedł na prowadzenie, które podwyższył w 76 minucie. Po rzucie rożnym, tym razem wykonanym przez Susza, Kozioł okazał się najsprytniejszy w podbramkowym zamieszaniu i płaskim strzałem z 15 metra zaskoczył zasłoniętego Kowalczyka.
Przegrywający 1:3 częstochowianie w końcówce meczu rzucili się do ataku i w 86 minucie, po strzale Wójcika, piłka po rykoszecie od nogi Rachwalskiego, okazała się nie do obrony dla Sekuły. Na tym się jednak zdobywanie bramek zakończyło i podopieczni Tomasza Szymczaka pierwszy raz w tym sezonie zeszli z boiska pokonani.
- Zmierzyliśmy się z najtrudniejszym rywalem, z jakim do tej pory mieliśmy okazję grać w tej lidze - mówi Tomasz Szymczak. - Mimo to nasza gra wyglądała dobrze. Mogliśmy otworzyć wynik, ale Matyja główkując nie trafił w bramkę. Później Malinowski był bliski wyrównania, ale bramkarz Górnika obronił. Przespaliśmy wprawdzie 20 minut po przerwie, ale mimo to uważam, że remis byłby sprawiedliwym wynikiem. Tym bardziej szkoda, że dwa razy daliśmy się zaskoczyć po stałych fragmentach gry, bo takich bramek można uniknąć, przy lepszej organizacji i koncentracji. Chwała jednak drużynie, że do końca walczyła o korzystny wynik i niewiele brakowało do zdobycia punktu, ale Gołębiowski, strzelający z kąta, z boku pola karnego, nie dał rady umieścić piłki w siatce i musieliśmy pierwszy raz przełknąć gorycz porażki. Trzeba się po niej otrząsnąć i walczyć dalej.
- To był wyrównany i dobry mecz - dodaje Zbigniew Mazurkiewicz. - Skra okazała się poukładaną drużyną, mającą duży potencjał w ofensywie. Po przytrzymaniu pierwszego naporu gospodarzy zaczęliśmy odpowiadać naszymi akcjami i sporo się na boisku działo. Najlepszy okres zanotowaliśmy po przerwie i wtedy Urbański, Susz czy Tanistra mogli się nawet pokusić o podwyższenie rozmiarów naszego prowadzenia. Brakowało jednak tego ostatniego podania, albo strzału i dlatego w końcówce musieliśmy się trochę denerwować. Dlatego ze zwycięstwa na wyjeździe i z silnym rywalem jesteśmy zadowoleni i cały zespół trzeba pochwalić. Indywidualnie na wyróżnienie zasługują natomiast: Kozioł czyli prawy obrońca, który strzelił dwa gole, Mroczko, który pracował na całej długości i szerokości boiska, Kubik, będący motorem napędowym akcji ofensywnych i Urbański, którego wejście na boisko po przerwie dodało zespołowi dojrzałości w grze.
Skra Częstochowa - Górnik Zabrze 2:3 (1:1)
0:1 - Kozioł, 21 min (głową)
1:1 - Wierus, 39 min (karny)
1:2 - Susz, 50 min
1:3 - Kozioł, 76 min
2:3 - Wójcik, 86 min
Sędziował Bogdan Drobot (Siemianowice Śląskie).
SKRA: Kowalczyk - Ciepły (76. Niedźwiedż), Kapkowski, Napieraj, Pakuła - Przygodzki, Wierus, Podolski (86. Migdał), Matyja - Gołębiowski, Malinowski (66. Wójcik). Trener Tomasz SZYMCZAK.
GÓRNIK: Sekuła - Kozioł, Jakubowski (67. Komor), Figna, Rachwalski - Pelc (46. Susz), Maj (80. Ziaja), Mroczko, Kubik - Miłek (46. Urbański), Budak (63. Tanistra). Trener Zbigniew MAZURKIEWICZ.
Żółte kartki: Wierus, Kapkowski - Kubik, Urbański, Maj.