Śląski ZPN

Rodzinny Piknik na Śląskim w liczbach i opowiadaniach

7/08/2018 09:36

Rodzinny Piknik na Śląskim, współfinansowany miedzy innymi przez Miasto Gliwice, którego prezydent udzielił naszej imprezie patronatu, przeszedł już do historii.


Można go ująć w liczby:
- 60 drużyn w rozgrywkach „Mama, tata i ja na murawie Stadionu  Śląskiego”,
- blisko 200 uczestników Talentiady,
- ponad 1000 dzieci biorących udział w grach i zabawach,
- około 2500 członków rodziny „Piłkarskiej rodziny” .

Ale można też dodać, że Rodzinny Piknik na Śląskim, zgodnie z założeniem był piłkarskim świętem. Marszałek Województwa Śląskiego Wojciech Saługa oraz prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryk Kula, w trakcie otwarcia życzyli wszystkim… udanej zabawy.  I to był klucz do rywalizacji 60 piłkarskich rodzin, które zgłosiły się do rozgrywek w formule „Mama, tata i ja na murawie Stadionu Śląskiego”. To było także motto dla blisko 200 młodych piłkarzy, biorących udział w „Talentiadzie” składającej się z pięciu konkurencji. Atmosfery radości nie zabrakło także na trybunach oraz wokół nich, bo atrakcji w „Strefie kibica” i na dmuchańcach wystarczyło dla ponad 1000 dzieci biorących udział w grach i zabawach. Każdy, kto w sobotnie popołudnie, mimo tropikalnego upału, wybrał się do „Kotła czarownic”, był zadowolony, a kołowrotki naliczyły blisko 2500 uczestników – członków „Piłkarskiej rodziny”.

Najmłodszym zwycięzcą okazał się Maksymilian Paulus, który w konkurencjach „Talentiady” zadziwił wszystkich. – Na stacji „bramka celnościowa”, gdzie uczestnicy starali się trafić w otwory wykonane w wielkiej planszy rozwieszonej na bramce, trenerzy widząc maluszka ustawili piłkę trochę bliżej celu niż innym, a po chwili dziwili się bardzo, bo Maksiu trafił wszystkie pięć strzałów – mówił dumny ojciec 4-letniego snajpera. – Oczywiście w domu wszystko dokładnie opowiedział mamie, a piłka którą otrzymał jest teraz dla niego najważniejsza i kładzie się z nią spać.

Wśród zwycięzców „Talentiady” był także 5-letni Kamil Cieślik, prawnuk Gerarda Cieślika! Razem z rodziną wziął on również udział w grach zgodnie z formułą „Mama, tata i ja”, a raczej „my”. Wnuk ikony chorzowskiego Ruchu Marcin Cieślik zmobilizował bowiem także żonę Dominikę i razem z dwójką synów Kamilem i Szymonem biegali po murawie stadionu, na którym pradziadek przeszedł do historii polskiej piłki nożnej, strzelając w 1957 roku dwa gole w wygranym 2:1 meczu ze Związkiem Radzieckim.

Wśród grających można było także dostrzec twarze znane z boisk ekstraklasy. Marcin Polarz, mający na koncie  27 występów w ekstraklasie, powołał do zespołu syna i córkę. – Olivier już dzień przed turniejem miał przygotowane buty, które stały przy łóżku i jak tylko rano w sobotę się obudził od razu był gotowy do gry – mówi Marcin Polarz. – To była jego pierwsza wizyta na Stadionie Śląskim. Z córką Natalią byłem tuż już na meczu Polska – Korea Południowa, ale od środka obiekt wygląda imponująco. Natalia przyznała, że nie dziwi się zawodnikom, którym, gdy trybuny się wypełnią, nogi się uginają. My mieliśmy na trybunach jednego kibica, bo żona nas dopingowała. Nie było jednak walki o wynik, bo podawałem i Olivierowi i dziecku naszych rywali, a gdy sędzia zapytał o końcowy wynik powiedziałem, że remis i wszyscy dostali nagrody po równo. Dla mnie natomiast największą nagrodą była możliwość spotkania Antoniego Piechniczka. Gdy jego reprezentacja w 1982 roku sięgał po trzecie miejsce na świecie miałem 9 lat, czyli tyle ile Olivier teraz. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie, które dla mnie wielką wartość.

Zdjęcia z pikniku można oglądać TUTAJ.

Z uczestnikami i widzami spotkali się także legendarni piłkarze sprzed lat ze Stanisławem Oślizłą, Zygmuntem Anczokiem, Janem Banasiem, Janem Benigierem, Henrykiem Latochą i Eugeniuszem Lerchem na czele. Była więc okazja do wspomnień i opowieści o największych sukcesach polskiej piłki. Nie zabrakło także rozmów o planach i marzeniach. Nic więc dziwnego, że wszyscy żegnali się słowami do zobaczenia za rok!