Śląski ZPN

Lider I Ligi Wojewódzkiej A1 Junior stracił punkty w Rybniku

7/10/2018 22:09

Zajmujący pierwsze miejsce w tabeli I Ligi Wojewódzkiej A1 Junior zespół GKS GieKSa Katowice zremisował 2:2 wyjazdowy mecz z ROW 1964 Rybnik, plasującym się w połowie stawki.


Podopieczni Adriana Napierały już w 3 minucie zagrozili bramce gospodarzy, ale strzał Łukasza Jedyńskiego z 8 metrów obronił Bartosz Błatoń. Bramkarz rybniczan nie miał jednak nie miał jednak nic do powiedzenia w 7 minucie, kiedy to po zagraniu Marka Todorskiego finalizujący kontrę Patryk Szwedzik biegł samotnie od 40 metra i w sytuacji sam na sam minął ostatnią przeszkodę, a następnie skierował piłkę do pustej bramki. Rybniczanie odpowiedzieli w 20 minucie, kiedy to Michał Rostkowski, grający dzień wcześniej 19 minut w II-ligowym meczu rybniczan z w Bełchatowie, złożył się na 16 metrze do strzału i płasko uderzona piłka tuż przy słupku trafiła do siatki.

Drugi raz na prowadzenie katowiczanie wyszli w 35 minucie, bo Artur Grzechynka przechwycił piłkę na połowie rywali i ruszył odważnie lewym skrzydłem. Gdy wdarł się w pole karne to wycofał futbolówkę na 14 metr skąd Szymon Małecki precyzyjnym uderzeniem w długi róg skarcił rywali za błąd obrońców w wyprowadzeniu akcji. W 41 minucie wynik próbował podwyższyć Szwedzik, główkując po rzucie wolnym wykonanym przez Małeckiego, ale tym razem Błatoń wybił piłkę na rzut rożny. To co nie udało się katowiczanom w 43 minucie powiodło się rybniczanom. Tym razem rzut wolny z boku boiska wykonywał Rostkowski, a zagrana piłka przeszła przez całe pole bramkowe i dotarła do stojącego samotnie na długim słupku Mateusza Mosza i strzał z 2 metra do pustej bramki był w tej sytuacji formalnością. Po wyrównaniu zespół ROW próbował od razu iść za ciosem i wywalczył rzut wolny za narożnikiem pola karnego, ale wykonujący go Mosz minimalnie przestrzelił.

Po przerwie znowu Mosz strzelał z wolnego, ale tym razem uderzał z dalszej odległości z boku boiska. Przymierzył jednak lepiej i Szymon Frankowski musiał się wyciągnąć, żeby w 47 minucie wybić piłkę na rzut rożny. W odpowiedzi po rajdzie Jakuba Kantyki wzdłuż linii pola karnego i sprytnym prostopadłym podaniu Szwedzik w 58 minucie składał się do strzału z 7 metrów, mając przed sobą tylko bramkarza, ale w ostatniej chwili obrońcy zdołali go zablokować.

Ostatnie fragmenty meczu przypominały dosłownie walkę o punkty, a z rosnącą nerwowością zawodników nawet tak doświadczony sędzia jak Wiesław Grobelny nie potrafił sobie poradzić. W 85 minucie doszło nawet do przepychanek z udziałem całych drużyn, a ukaranie Aleksandra Folmerta drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką w 88 minucie gry jeszcze dolało oliwy do ognia. Wynik już jednak nie uległ zmianie i obydwa zespoły dopisały do swojego dorobku po 1 punkcie.

- Przed meczem remis z liderem, który w poprzednich 8 kolejkach strzelił 30 goli, a stracił tylko 3 bramki, wziąłbym w ciemno - mówi Mateusz Matuszewski. - Jednak po meczu, w którym strzeliliśmy dwa gole trochę mi żal tego, że nie wygraliśmy. Wiedzieliśmy, że katowiczanie będą grać z kontry, a mimo to pierwszego gola straciliśmy po typowej kontrze, a drugiego po błędzie przy wyprowadzaniu. Mimo, że byliśmy przygotowani nie potrafiliśmy przeciwdziałać i tego szkoda. Jestem też zawiedziony tym, że mieliśmy problemy z rozgrywaniem ataku pozycyjnego. Przez to straciliśmy drugą bramkę, bo środkowy obrońca, mający piłkę nie miał do kogo zagrać i w dodatku zrobił to za wolno więc rywale przechwycili piłkę i skarcili nas. Natomiast nerwowa atmosfera w końcówce była spowodowana tym, że drużyny zaczęły grać "na wynik", a cel szkoleniowy znalazł się na drugim miejscu. Taka jest jednak ta liga i trzeba się do tego dostosować. Zdarzył mi się pierwszy taki mecz w tej lidze gdzie emocje i charakter śląskich drużyn wzięły górę, bo ambicja jest bardzo duża. Ale mogę też dodać, że cała drużyna zasługuje na pochwałę za walkę i zaangażowanie. Boczni obrońcy Gaweł i Pilny trzymali tyły, a z przodu mieliśmy Rostkowskiego, który przyszedł do nas po meczu II-ligowym. Zdobył bramkę i zaliczył asystę więc dodał nam jakości, choć grał na nietypowej dla siebie pozycji, bo jest skrzydłowym, a u nas zagrał w roli typowej dziewiątki.

- Nie powiem, że straciliśmy 2 punkty - twierdzi Adrian Napierała. - Wręcz przeciwnie. Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężkie spotkanie i tak było, a w takim meczu jeżeli nie da się wygrać to trzeba zremisować i my zdobyliśmy punkt. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy sytuacji w pierwszej połowie, bo mieliśmy ich więcej, a bramki straciliśmy po prostych błędach. Zespół jako całość zagrał poniżej tego co potrafi tym bardziej szanujemy ten punkt. Jeżeli ktoś powie, że słabiej zagrał nasz bramkarz to ja odpowiem, że dziękuję Frankowskiemu, który pod nieobecność kontuzjowanego Spałka, choć wrócił o piątej rano z Olsztyna, gdzie był jako rezerwowy bramkarz pierwszoligowej drużyny, wstał  i o 8.30 pojechał na mecz. Stanął w bramce i dziękuję mu za to. Mamy też w zespole kilka indywidualności, które w trudnych momentach mają wziąć na swoje barki ciężar gry i przesądzić o wyniku. Jednym z nich jest Małecki, bardzo ambitny i widząc, że drużynie nie idzie próbował sam pociągnąć grę, ale nie dał rady. Inni, którzy też mają takie predyspozycje jeszcze tego nie "sprzedają". A nerwowa końcówka wzięła się stąd, że każdy chciał wygrać.

Zdjęcia z meczu można oglądać TUTAJ.

ROW 1964 Rybnik - GKS GieKSa Katowice 2:2 (2:2)
0:1 - Szwedzik, 7 min
1:1 - Rostkowski, 20 min
1:2 - Małecki, 35 min
2:2 - Mosz, 43 min
Sędziował Wiesław Grobelny (Rybnik).
ROW: Błatoń (46. Wrzosek) - Gaweł, Barteczko (86. Fojcik), Ojczyk, Pilny - Morawa, Dziubecki, Folmert, Warmiński - Mosz (86. Sadowski), Rostkowski. Trener Mateusz MATUSZEWSKI.
GKS: Frankowski - Todorski, Majeranowski, Szmit, Rataj - Grzechynka (64. Podstawa), Szczyrba (46. Marędowski), Małecki, Jedyński, Kantyka - Szwedzik. Trener Adrian NAPIERAŁA.
Żółte kartki: Frankowski, Podstawa, Małecki, Jedyński - Folmert, Gaweł, Morawa. Czerwona kartka Folmert (88, za drugą żółtą).