- Urodziłem się w Jastrzębiu-Zdroju - mówi Bartosz Matuła. - Tam się też wychowałem, bo tata, który pochodzi ze Śląska i grał w piłkę w Spójni Zebrzydowice poznał mamę, która pochodzi znad morza i osiedlili się w Jastrzębiu. Tam właśnie stawiałem pierwsze piłkarskie kroki przez 7 lat chodząc na treningi i grając w drużynie MOSiR. Bardzo chciałem grać, a ponieważ ta szkółka piłkarska była najbliżej domu tata mnie zapisał. Do końca szkoły podstawowej grałem w tym zespole i byłem też powoływany do kadry Podokręgu Rybnik oraz reprezentacji Śląskiego Związku Piłki Nożnej, która sięgnęła nawet po mistrzostwo Polski, ale ja miałem wtedy kontuzje i na turniej finałowy nie pojechałem. A dwa lata temu trafiłem do Zagłębia Lubin przenosząc się jednocześnie do pierwszej klasy gimnazjum.
- Jak to się stało, że zmieniłeś Jastrzębie-Zdrój na Lubin?
- Skaut Zagłębia zobaczył mnie i dostałem zaproszenie na testy. Zagrałem jeden mecz i klub z Lubina stwierdził, że chce mnie sprowadzić do siebie. Skorzystałem z propozycji i zostawiłem najbliższych, bo przeprowadziłem się do internatu. Na początku było gorzej, ale z czasem można się przyzwyczaić. W pierwszym okresie byłem w domu co dwa tygodnie, ale później, w zależności jak wypadały mecze, przyjeżdżałem już rzadziej - raz w miesiącu.
- Rodzice byli na twoich reprezentacyjnych meczach w Ustroniu i Skoczowie?
- Tata często jeździ na moje mecze, a mama też mnie ogląda jeżeli może. Była na meczu w Ustroniu, ale do Skoczowa nie dała rady przyjechać. Tata był jednak na obydwóch spotkaniach, w których nie było łatwo choć wygraliśmy 4:1 i 4:2. Szczególnie ten drugi mecz się nam źle układał, bo po strzelonym golu zaraz traciliśmy bramkę i schodziliśmy na przerwę remisując 2:2. W sumie jednak zasłużyliśmy na wygraną. A jeżeli chodzi o moją grę to po pierwszym meczu mogłem być bardziej zadowolony. W drugim straciliśmy dwie bramki, których można było uniknąć, bo przy pierwszym trafieniu zabrakło organizacji przy wykonanym przez rywali rzucie wolnym. Powinniśmy szybciej zareagować i podskoczyć do piłki. A przy drugiej bramce mam żal do siebie, bo piłka przeleciała mi tuż nad głową. Mogłem ją wybić, ale nie sięgnąłem i rywal główkując pokonał naszego bramkarza. Mam więc materiał do analizy. Jednak generalnie z postawy naszej drużyny w obydwu spotkaniach możemy być zadowoleni. Daliśmy z siebie wszystko i jako zespół zapisaliśmy na swoje konto dwa zwycięstwa.
- Jaka jest twoja nominalna pozycja?
- Od najmłodszych lat grałem jako stoper, ale w kadrze trener uznał, że bardziej pasuję na pozycję prawego obrońcy i w klubie teraz już też zostałem przestawiony na bok defensywy.
- Który mecz wspominasz najchętniej?
- Debiut w reprezentacji Polski. Rok temu pojechaliśmy do Dublina i zagraliśmy z reprezentacją Irlandii Północnej. To był mój pierwszy mecz w koszulce z orzełkiem na piersi. W dodatku dobrze się w nim zaprezentowałem, wygraliśmy 2:0, a najważniejsze, że zostałem w kadrze.
- Kto jest twoim piłkarskim idolem?
- Całe życie Ronaldo, choć to nie obrońca. Podpatrywałem jego zwody, jego technikę i wzorowałem się na nim. A z zawodników defensywnych Kyle Walker z Manchesteru City.
- Który klub jest twoim ulubionym?
- W związku z grą w nim Ronaldo polubiłem Real i nawet teraz gdy Ronaldo przeszedł do Juventusu kibicuję królewskim z Madrytu.
- Gdyby GKS 1962 Jastrzębie złożył ofertę gry w I lidze skorzystałbyś z propozycji i wrócił do rodzinnego miasta?
- Myślę, że do tego nie dojdzie. Patrzę na swoją karierę pod kątem przyszłości i bardziej swoje plan wiążę z debiutem w pierwszej drużynie Zagłębia Lubin i marzę o grze w lidze angielskiej.