Śląski ZPN

Znicz Kłobuck, z rekordem 40 zwycięstw z rzędu, zaczął nową serię

6/11/2018 14:12

Po 40 zwycięstwach z rzędu piłkarze Znicza Kłobuck stracili punkty remisując 2:2 w wyjazdowym meczu z Amatorem Golce. Lider rozgrywek Football Factory – Częstochowska Klasa Okręgowa nie stracił jednak… charakteru. W kolejnym spotkaniu podopieczni Tomasza Juszczyka rozgromili 10:1 Unię Kalety i z uśmiechem na ustach zapewniają, że rozpoczęli marsz po kolejny rekord.


- Spodziewaliśmy się, że ta zwycięska passa kiedyś się skończy – mówi Tomasz Juszczyk. – Powiem nawet szczerze, że gdy nie zdawaliśmy sobie sprawy, że ta liczba tak bardzo urosła grało się nam łatwiej. Kiedy się już jednak pojawiły informacje, że mamy na koncie 36 zwycięstw z rzędu presja wygrywania trochę nam przeszkadzała.

- Wywindowaliście rekord do 40 wygranych z rzędu. Trudno było przełknąć pierwszą stratę punktów?

- Trzeba raczej powiedzieć, że zdobyliśmy punkt. Na specyficznym boisku w Golcach, w dodatku w kiepskich warunkach, bo graliśmy w błocie, mieliśmy problemy z prowadzeniem naszej gry. A trzeba jeszcze dodać, że to gospodarze szybko strzelili dwa gole, bo najpierw po naszej stracie wykorzystali rzut karny, a następnie trafili po rzucie rożnym. Przegrywaliśmy po 25 minutach gry 0:2, ale potrafiliśmy się podnieść i Kuba Juszczyk, który w 74 minucie wyrównał stan meczu, jeszcze w ostatnich sekundach trafił piłką w słupek. Mogliśmy więc wygrać, ale uważam, że ten niedosyt w naszych szeregach nie był zbyt duży. Remis w tym meczu był bowiem sprawiedliwy, bo gospodarze wysoko zawiesili nam poprzeczkę i zasłużyli na ten punkt.        

- Jeszcze w trakcie trwania zwycięskiej passy mówił pan, że najważniejszy będzie mecz po stracie punktów. I jaki był?

- Zapowiadał się jako trudny, bo Krzysiek Łazowski i Łukasz Kmieć musieli pauzować po kartkach, a w dodatku Kuba Juszczyk i Milosz Bielecki przez cały tydzień praktycznie nie trenowali tylko leczyli uraz i grali nie do końca zdrowi. Mimo to już w 3 minucie Kuba Juszczyk rozwiązał worek z bramkami, a na przerwę wschodziliśmy prowadząc 6:0. To był dowód na to, że bez tej presji zwycięzców zespół potrafi rozwinąć skrzydła. Uważam, że ta pierwsza połowa była jedną z najlepszych w naszym wykonaniu w tym sezonie.

- Jaki cel sobie stawiacie?

- Prawdziwy sportowiec zawsze chce poprawić swój rekord… Żartem w szatni mówiliśmy sobie po meczu z Unią Kalety, że zaczęliśmy kolejny zwycięski marsz. Mówiąc jednak poważnie zdajemy sobie sprawę, że skala trudności ciągle rośnie i mamy nadzieję, że w następnym sezonie będzie już naprawdę wysoka, bo chcemy awansować. Naszym celem jest wejście do IV ligi.

- Czy wasza passa została zauważona przez… łowców zawodników z wyższych lig?

- Na razie zaowocowało powołaniem Krzyśka Łazowskiego do Reprezentacji Śląska Amatorów, a o propozycjach z innych klubów dla naszych zawodników nic nie słyszałem. Nie zakładam też zimowych wzmocnień. Jeżeli już to w przypadku odejścia kogoś z piłkarzy będziemy uzupełniać kadrę, bo na ostatnim meczu miałem do dyspozycji tylko czterech rezerwowych. W naszej lidze gra 18 zespołów więc runda wiosenna z racji kartkowych pauz i urazów będzie na pewno wymagała szerokiej kadry. Myślimy już o tym teraz, choć przed nami jeszcze dwie kolejki w tym roku, a po nich treningi do końca listopada. Grudzień będziemy mieć wolny. Przygotowania do rundy wiosennej rozpoczniemy 15 stycznia, a od 2 lutego zaczniemy okres sparingowy. Skupiamy się wprawdzie na tych najbliższych spotkaniach, ale myślimy już także o tym co nas czeka w przyszłym roku, żebyśmy nie tylko wywalczyli awans do IV ligi, ale pokazali się na tym szczeblu z dobrej strony.