Śląski ZPN

58-letni Krystian Mamoń nadal trenuje i gra, bo kocha piłkę nożną

14/11/2018 18:46

O tym, że piłka nożna jest sportem dla każdego najlepiej świadczy przykład Krystiana Mamonia. Obrońca grającej w Klasie B Podokręgu Katowice drużyny TP Jastrząb II Bielszowice w rundzie jesiennej zaliczył 9 występów i w dniu 58 urodzin mówi, że ani myśli o rezygnacji z treningów i meczów.


- Grał będę jak długo mnie to będzie cieszyć i dopóki zdrowie pozwoli, a czuję się bardo dobrze - mówi popularny w Bielszowicach "Kiki". - Najważniejsze jest jednak to, że mnie to cieszy, bo gdyby było zdrowie, a nie sprawiałoby mi to radości to by nie było sensu. Przychodzę na trening i na mecz, żeby dać z siebie wszystko. A młodzież w Bielszowicach jest taka, że patrzy na mnie z życzliwością. Nikt nie spogląda na mnie jak na "staruszka" tylko dla każdego jestem kolegą z boiska i traktujemy się jak rodzina. Gdy ktoś na treningu mówi do mnie "Panie Kiki" od razu prostuję, mówiąc że jesteśmy w jednej drużynie i musimy się traktować jak koledzy z boiska. Przed meczem mówię też bramkarzowi, czy kolegom z obrony, żeby się  nie krępowali tylko podpowiadali mi gdy się źle ustawię, albo gdy coś źle zrobię, żeby krzyknęli "Kiki w prawo, czy w lewo", bo wszyscy gramy w tym samym zespole.

Krystian Mamoń urodził się 15 listopada 1960 roku i niemal całe życie poświęcił bielszowickiej drużynie.

- Jako 9-latek rozpocząłem swoją piłkarską przygodę, która trwa już prawie 40 lat - dodaje Krystian Mamoń. - Trafiłem do klubu, który wtedy nazywał się Zgoda i w drużynie trampkarzy u trenera Romana Gabrysia uczyłem się piłkarskiego abecadła. Od 1975 roku jako junior trenowałem pod okiem Ireneusza Bubały, a debiut wśród seniorów zanotowałem w 1982 roku w wyjazdowym meczu na boisku Szombierek gdzie zremisowaliśmy 2:2. Trenerzy od których najwięcej się nauczyłem to: Joachim Szlosarek, Norbert Potyka, Józef Sopała, Jan Bartosz, bracia Janusz i Eugeniusz Parzonkowie, Krzysztof Stojek, Adam Kompała, Piotr Wodok i Rafał Guśtak.

Gdy pada pytanie o najbardziej pamiętny mecz Krystian Mamoń odpowiada ze śmiechem.

- Najbardziej pamiętny mecz to wyjazdowe spotkanie Zgody z Unią Bieruń Stary - wspomina Krystian Mamoń. - Strzeliłem w nim wszystkie trzy bramki i... przegraliśmy 1:2. Ale tych pamiętnych spotkań było bardzo dużo. Miałem okazję grać nawet przeciwko reprezentantom Polski w sparingach z Górnikiem Zabrze i człowiek był natchniony tym, że mógł zmierzyć się z takimi gwiazdami jak Gienek Cebrat, Tadek Dolny, Rysiek Komornicki. Grałem też przeciwko Frankowi Sputowi, Markowi Koniarkowi, Jurkowi Wijasowi, czy Mariuszowi Śrutwie i Ryśkowi Wieczorkowi. To się pamięta, bo to było coś wspaniałego.

Raz tylko, w 2002 roku Krystian Mamoń opuścił szeregi bielszowickiego klubu, przechodząc na 5 lat do Strażaka Mikołów, ale wrócił do swojego środowiska i udziela się coraz... bardziej.

- Od dwóch lat na meczach pierwszej drużyny jestem spikerem - kontynuuje Krystian Mamoń. - Zarząd mnie poprosił, żeby coś powiedzieć do mikrofonu i tak zostało. Chyba się przyjęło, ale to nie znaczy, że przechodzę na nowe zadanie. Gdy miałem 40 lat na pytanie jak długo zamierzam jeszcze grać odpowiedziałem, że jak "zużyja 9 par butów to przestana", ale teraz już tych zdartych par butów nie liczę. Cieszę się z każdego boiskowego występu. Przede wszystkim gram na środku obrony. Gdy zaczynałem to byłem forstoperem, bo wtedy stoperzy grali nie obok siebie tylko jeden przed drugim. Ale byłem też prawym obrońcą i pomocnikiem. A teraz dalej jestem stoperem i cieszę się występami w Klasie B. Trenuję trzy razy w tygodniu, bo w moim wieku bez systematycznych treningów nie da się grać. Rodzina od zawsze, od babci zaczynając, była przychylna mojej pasji. Nawet gdy coś się nie udawało i zapowiadałem, że kończę z tym wszystkim, to najbliżsi namawiali mnie żebym jednak poszedł na trening czy na kolejny mecz więc szedłem. Kiedyś grało się po dwa-trzy mecze w tygodniu, a czasem po dwa-trzy w weekend, bo jak się zaliczyło swój mecz w juniorach to się jeszcze szło na mecz rezerw i dzisiaj jest co wspominać.

Krystian Mamoń mówi o sobie, że jest piłkarskim pasjonatem.

- Mnie to cieszy, bo ja to kocham - zapewnia 58-letni piłkarz z Bielszowic, który przed urodzinami został uhonorowany za swoją piłkarką pasję nagrodami przez prezesa Podokręgu Katowice Stefana Mleczkę oraz działaczy i zawodników bielszowickiego klubu. - Wydaje mi się, że to co człowiek robi musi kochać. Gdy wchodzę do szatni i patrzę na młodzież, która tam siedzi to sam się czuję młodo. Gram z synami kolegów, którzy wchodzili do drużyny gdy ja już w niej byłem doświadczonym seniorem. Bo jeżeli ktoś ma teraz 16 czy 17 lat, to jest ode mnie ponad 40 lat młodszy. Mimo to panuje w klubie koleżeńska atmosfera. Począwszy od prezesów braci bliźniaków Nowoków, bo trzeba ich pochwalić, za to że postawili ten klub na nogi, wszyscy stanowimy rodzinę. Był taki czas, że wydawało się, że to wszystko może się rozsypać, ale Nowokowie wzięli to w swoje ręce i zjednoczyli nas i atmosfera jest teraz taka, że chce się być w tym klubie. Tu jest mój drugi dom. Jestem już 20 lat na emeryturze i oprócz ogródka, który ma 650 metrów kwadratowych, boisko, szatnia i ten klubowy budynek są dla mnie odskocznią. W naszej małej wiosce, bo Bielszowice choć to dzielnica Rudy Śląskiej, każdy każdego zna, a ja mam wśród wielu znajomych swoje miejsce w życiu.