Śląski ZPN

Tymoteusz Puchacz lubi grać co trzy dni bo kocha piłkę

21/11/2018 13:05

Tymoteusz Puchacz w meczu reprezentacji U20 Polska – Ukraina zyskał miano najbardziej aktywnego zawodnika drużyny Jacka Magiery.


- Wygraliśmy z Ukrainą, która latem tego roku w mistrzostwach Europy U19 dotarła do półfinału więc jest obecnie trzecią drużyną na naszym kontynencie w naszym roczniku – mówi 19-letni zawodnik GKS Katowice. - Jesteśmy więc zadowoleni, choć zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko wychodziło tak jak to sobie zakładaliśmy. Dzięki korektom trenerów w przerwie poprawiliśmy to co szwankowało w pierwszej połowie i na drugą cześć meczu wyszliśmy dobrze nastawieni. Chodziło głównie o to, żeby było więcej ruchu zawodników ofensywnych na wolne pole i z tego rodziły się sytuacje. Między innymi moja setka, której nie wykorzystałem. Osiągana przewaga napędzała nas jednak i dzięki temu powstawały także wolne przestrzenie miedzy zawodnikami Ukrainy. Potrafiliśmy wykorzystać i w konsekwencji zwyciężyć, bo byliśmy lepszą drużyną.

- Wiesz jak trzeba było strzelić w sytuacji sam na sam, którą miałeś w 66 minucie?

- Należało przelobować bramkarza i już w tym momencie byłoby 2:1. Nie mam nic na swoją obronę. Powinien być gol i tyle. Wyciągnę wnioski i całą zimę na każdym treningu będę lobował bramkarza, żeby następnym razem, na przykład w finale, mistrzostw świata U20 15 czerwca przyszłego roku zrobić to dobrze nawet z zamkniętymi oczami.

- Znalazłeś się w tym momencie miejscu zarezerwowanym dla klasycznej „dziewiątki”, ale byłeś też w trakcie meczu na kilku innych pozycjach od prawej obrony po lewe skrzydło. Czy ta aktywność wynikała z „szukania miejsca” w zespole?

- Wynikała z taktyki. Zacząłem mecz jako lewy pomocnik, ale zmienialiśmy się z Davidem Kopaczem na stronach. Ponadto niskie ustawienie w defensywie wynikało z tego, że rywale grali systemem 3-5-2 i musiałem wracać za ich „wahadłowym”. Na bokach boiska byłem więc wszędzie i musiałem sobie jakoś poradzić z boiskowymi obowiązkami.

- Czy wystarczyło ci sił? Trener Jacek Magiera podkreślał, że praktycznie zostawił skład, który grał cztery dni wcześniej w Portugalii, żeby sprawdzić wasze możliwości w turniejowym rytmie.

- Jestem, dobrze przygotowany do sezonu i ciężko pracuję w klubie żeby dobrze wyglądać fizycznie i przygotowanie motoryczne jest moim atutem. Gra co trzy dni nie sprawia mi problemów. Wręcz przeciwnie lubię to. Dla piłkarza każdy mecz to jest święto i trenuje się po to żeby grać mecze. Najlepsze drużyny świata, weźmy na przykład Manchester City, Barcelonę czy Real Madryt mają zawodników, którzy tworzą żelazny skład i grają na okrągło. Najlepsi piłkarze świata są tak przygotowani do sezonu oraz potrafią się tak regenerować i tak trenować, że utrzymują najwyższy poziom. W Polsce jest co prawda mit, że zawodnicy już w Polowie rundy są zmęczeni, a występy co trzy dni to mordęga. Dla mnie nie ma jednak takiego problemu. Uważam, że granie co trzy dni to jest najlepsze co może być dla zawodnika, który kocha to co robi, a ja kocham grać w piłkę.          

- Czy pozostali reprezentanci kadry U20 także myślą w ten sposób?

- Mamy grupę „przepił karzy”, który tworzą znakomitą atmosferę i szatnia jest super zgrana, ale ciągle jeszcze jako zespół mamy rezerwy. Wiemy nad czym i jak musimy pracować. Jesteśmy tego świadomi, a dzięki temu, że w naszej szatni są sami profesjonaliści to jestem pewien, że za cztery miesiące, kiedy znowu się spotkamy będziemy wyglądać o wiele lepiej. Chcemy się rozwijać i otrzymujemy dobre wskazówki, a to musi procentować. Ważne jest także to, że mobilizujemy się nawzajem. Do marcowego zgrupowania jest przecież bardzo dużo czasu, który spędzimy w klubach. Każdy musi więc sobie odpowiedzieć na pytanie czy w drużynie, w którym jest będzie grał. Rozmawiamy o tym między sobą i jeżeli ktoś „zbiera” mniej minut na boisku to jako koledzy podpowiadamy, że musi coś zmienić, żeby się rozwijać. Na pewno nikt nie jest w tej kadrze z przypadku, ale każdy potrzebny jest tej drużynie w najlepszej formie. A taką może zbudować tylko poprzez grę. Dlatego może się zdarzyć, że niektórzy koledzy zimą zmienią klub, myśląc właśnie o tym, żeby grać.

- Jak na twój rozwój wpływa pobyt w GKS Katowice?

- Mam wokół siebie wielu zawodników, którzy mają bogate doświadczenie w ekstraklasie, a Kuba Wawrzyniak, który ma za sobą 49 występów w reprezentacji Polski i prawie 250 spotkań w ekstraklasie to prawdziwa kopalnia piłkarskiej wiedzy. Korzystamy z niej na treningach oraz meczach i widzę po sobie, że z treningu na trening robię postępy. Bardzo się z tego cieszę, bo czekają nas przecież wiosną mistrzostwa świata U20, a nie ma większego wyróżnienia od imprezy takiej rangi.

- Czy tak samo myślą koledzy z waszego rocznika… grający już w „wyższych” reprezentacjach, jak na przykład Sebastian Szymański, którego gol dał reprezentacji Czesława Michniewicza awans do przyszłorocznych mistrzostw Europy U21?

- Sebek grał z nami w młodszych kadrach, a dla mnie osobiście jest bardzo dobrym przyjacielem, bo na zgrupowaniach mieszkaliśmy razem w pokoju. Gdyby grał z nami to na pewno dałby naszemu zespołowi wiele wartości. W tej chwili jest jednak w drużynie U21. Trzymałem kciuki za awans tego zespołu do turnieju finałowego mistrzostw Europy, który zostanie rozegrany w drugiej połowie czerwca na boiskach Włoch i San Marino i życzę Sebkowi oraz całej drużynie żeby zaszła jak najwyżej.

- Jak Stadion Miejski w Bielsku-Białej zdał reprezentacyjny sprawdzian?

- Choć miasto przywitało nas chłodem, to jednak będziemy Bielsko-Białą ciepło wspominać. Cieszymy się, że kibice tak licznie przyszli na nasz mecz i mocno nas dopingowali za co chcieliśmy im podziękować. Takie wsparcie, kiedy gra się mecze reprezentacyjne jest nie do przecenienia. Ważne jest także zwycięstwo, bo do tej pory więcej razy przegrywaliśmy i nawet gdy zbieraliśmy pochwały za dobrą grę, tak jak po meczu w Portugalii, to jednak radość po wygranej dodaje wiary w to co się robi.

- Czy to samo można powiedzieć w kontekście… gry GKS Katowice, który zwycięstwem w Bielsku-Białej przełamał złą passę?

- Trener Dariusz Dudek zrobił w składzie kilka zmian, dzięki którym zespół zaczyna funkcjonować tak jak należy, czego potwierdzeniem było ostatnie wyjazdowe zwycięstwo z Podbeskidziem. Przed nam kolejny wyjazd, bo w sobotę o 17.45 zagramy w Tychach. Cel jest jasny – walczymy o zwycięstwo. Chcemy w ten sposób podziękować kibicom za to, że są z nami, że jeżdżą na nasze mecze, choć sprawiamy im dużo przykrości. Mają prawo być na nas źli, ale jestem przekonamy, że jeszcze damy im wiele powodów do radości i satysfakcji. W tym zespole jest za duży potencjał, żebyśmy byli na tym miejscu, które w tej chwili zajmujemy. Uważam, że już wkrótce odbijemy się i ruszymy z przedostatniej pozycji w górę tabeli. Z tą myślą pojedziemy do Tychów i będziemy gryźć trawę na każdym centymetrze boiska. Wiemy też jak ważny jest to mecz dla naszych kibiców, ale nie chcemy „boiskowej wojenki”  tylko postaramy się zachować chłodną głowę i zdominować rywala, żeby sięgnąć po trzy punkty.