Śląski ZPN

Antoni Kucharczyk jest piłkarskim ewenementem

27/11/2018 13:05

W rundzie jesiennej wystąpił w 8 spotkaniach klasy A, a w jednym z nich grał od pierwszego do ostatniego gwizdka. Taki bilans na pierwszy rzut oka na nikim nie robi wrażenia, ale jeżeli dodamy do tego, że jego autorem jest 62-latek to każdy się zorientuje, że mamy do czynienia z ewenementem!


Urodzony 12 czerwca 1956 roku Antoni Kucharczyk jest zawodnikiem występującej w klasie A Soły Żywiec i ani myśli kończyć kariery, którą rozpoczynał w wieku 15 lat.

- W 1971 roku trafiłem do Czarnych Żywiec, w których grało już pięciu moich braci – mówi Antoni Kucharczyk. – Od razu wzięli mnie do zespołu juniorów, ale ponieważ nie miałem regulaminowego wieku musiałem przez pół roku grać „na lewą kartę”. Od kiedy już jednak zyskałem piłkarską pełnoletniość reprezentowałem Czarnych oficjalnie aż do 2003 roku. To był ten okres, w którym Czarni połączyli się z Góralem. W zespole rezerw Czarnych-Górala grałem więc w okręgówce, ale kiedy rozwiązano drużynę przeszedłem na pół roku do A-klasowego LKS Świt Cięcina. Ponieważ nie mam jednak prawa jazdy i dojazdy stanowiły problem to szukałem czegoś w Żywcu. Tak trafiłem do Soły, która stała się moim drugim piłkarskim domem.

- Prowadzi pan swoja sportową kronikę?

- Nie liczę swoich występów, ale myślę, że przez 47 lat gry na pewno uzbierało się ich grubo ponad tysiąc. W młodości grałem jako napastnik, a później zadomowiłem się w pomocy i zawsze gdy przychodziły derby na przykład Czarnych z Koszarawą albo Góralem to było i dla kibiców, i dla zawodników prawdziwe święto. Najbardziej utkwiła mi w pamięci bramka, którą zdobyłem strzelając głową z 16 metrów. To już było w Sole Żywiec gdy gościliśmy LKS Lipowa. Pamiętam też sparing Czarnych z BBTS Bielsko-Biała, bo tam grał mój brat Andrzej i to był jedyny mecz, w którym miałem okazję zagrać przeciwko bratu. Bardzo miło wspominam też możliwość gry razem z najsłynniejszym piłkarzem z Żywca z moich młodzieńczych czasów, czyli z Markiem Motyką w reprezentacji oldbojów. To był „tylko” mecz oldbojów, ale gra obok takiej gwiazdy, reprezentanta Polski i mistrza kraju, była dla mnie stresująca i zobowiązywała do jak najlepszej gry. Trzeba się więc było starać.

- Wyznaczył pan sobie datę zakończenia kariery?

- Dopóki zdrowie pozwoli nie zamierzam oddawać miejsca w zespole. To, że obok mnie grał jesienią nawet 18-latek, czyli chłopak młodszy ode mnie o 44 lata nie ma dla mnie znaczenia. Dla niego jednak ma, bo na boisku mówił do mnie „pan”. Nie wymagam tego od nikogo, ale myślę, że to jest po prostu wyraz szacunku jaki mam u młodzieży.

- Myślał pan o tym, żeby zostać trenerem lub działaczem?

- Na razie jestem piłkarzem i nie myślałem o tym, żeby zostać trenerem czy działaczem. Wolę być zawodnikiem, a ponieważ prowadzę się sportowo, jestem kawalerem i mam emeryturę, na którą przeszedłem po pracy w straży pożarnej, więc mam siły i czas na treningi oraz mecze. W klubie spotykamy się dwa-trzy razy w tygodniu, ale to dla mnie za mało więc jeszcze korzystam z przywileju wieku i gram w zespole oldbojów oraz chodzę sobie pograć na Orliku, bo piłka ma w sobie coś takiego, że ciągle mi jej mało.

- Czym dla pana jest Srebrna Honorowa Odznaka Polskiego Związku Piłki Nożnej, którą został pan uhonorowany podczas obchodów 70-lecia Podokręgu Żywiec?

- To dla mnie wielkie wyróżnienie, ale liczę, że na tym się nie skończy, bo poprzednio otrzymałem brązową, a przecież najwyższa jest złota. Mam nadzieję, że przy okazji 75-lecia Podokręgu Żywiec albo przy obchodach mojego 50-lecia gry na boiskach będzie okazja do skompletowania honorowych odznak PZPN.