Śląski ZPN

Lider ze Skoczowa szanuje punkt zdobyty na progu zimy

1/12/2018 22:31

W ostatnim tegorocznym meczu Bielskiej Ligi Okręgowej lider ze Skoczowa nie wykorzystał atutu swojego boiska. Osłabiony kadrowo Beskid zremisował 1:1 z drużyną Czarni-Góral Żywiec i po rozegraniu 17 spotkań zakończył rundę jesienną z dorobkiem 42 punktów za 13 zwycięstw, 3 remisy oraz bilansem bramkowym 63:10.


Goście, choć w tabeli plasują się 10 miejsc niżej od podopiecznych Kamila Sornata, wysoko zawiesili poprzeczkę faworytowi. Od początku śmiało atakowali i w 35 minucie blisko byli strzelenia pierwszego gola, ale Patryk Semik, mając przed sobą tylko bramkarza skoczowian posłał piłkę z 8 metra obok słupka.

Także po przerwie pierwsi ruszyli do ataku żywczanie i w pierwszych sekundach drugiej połowy, po starciu Romana Nalepy z napastnikiem przeciwników, zapachniało rzutem karnym, ale tym razem sędzia nie użył gwizdka. Wskazał za to na "wapno" później i to dwa razy. Najpierw po rzucie rożnym wykonanym przez Mieczysława Sikorę w podbramkowym zamieszaniu Wacław Bąk uznał, że Maksymilian Gowin zagrał piłkę ręką, a skrzydłowy Beskidu bezlitośnie wykorzystał jedenastkę. 10 minut później po kolejnym niepewnym wyjściu skoczowskiego bramkarza i wytrąceniu z rytmu biegu Michała Gołucha, który padł w polu karnym, do piłki ustawionej 11 metrów od Romana Nalepy podszedł Marcin Byrtek. Po chwili golkiper, którzy rzucił się w lewo patrzył już tylko bezradnie jak futbolówka zmierza w przeciwny róg.

O tym, że walka o zwycięstwo trwała do końca najlepiej świadczy sytuacja z doliczonego czasu gry, kiedy to Patryk Semik złożył się do strzału przewrotką i Roman Nalepa musiał się popisać efektowną paradą, żeby wybić na rzut rożny piłkę zmierzającą pod poprzeczkę i uratować gospodarzom punkt.

- Nie mógł zagrać Michał Szczyrba, który pojechał na urlop, a także Krzysiek Surawski, Czarek Ferfecki i Konrad Chrapek - wylicza Kamil Sornat. - Nie jest to jednak usprawiedliwienie tylko realne wyliczenie brak czterech zawodników, którzy w tej rundzie grali w 90 procentach meczów. Tym bardziej, że nie mamy co narzekać. Weszli zmiennicy i mimo tych zimowych warunków, przy minusowej temperaturze i prószącym już śniegu pokazali się z dobrej strony. Udowodnili, że już w najbliższej przyszłości będą aspirować do gry w wyjściowej jedenastce. A mówimy o... juniorach. Filip Piszczek ma 17 lat, a Michał Padło jest o rok starszy. Zmienił go w końcówce 15-latek, bo Adrian Borkała jest z rocznika 2003, ale w trudnym momencie wszedł i też dał radę. To są także plusy tego meczu, w którym remis trzeba szanować. Zwykle gramy atakiem pozycyjnym, ale przed tym spotkaniem powiedziałem w szatni, że tym razem dajemy grać przeciwnikom, a my licząc na proste środki mieliśmy w tych warunkach czekać na swoją okazję. W takich warunkach o filozofii gry nie było co mówić. Dla mnie, szczerze powiedziawszy najważniejsze było to, żeby mecz skończył się bez kontuzji i cieszę się, że wszyscy zdrowi zeszli z boiska. Z tego jestem najbardziej zadowolony. Nie liczyłem, że zagramy tak jak w naszym najlepszym jesiennym meczu, wygranym 2:0 w Drogomyślu, bo to było spotkanie, które pozwoliło nam odskoczyć od "grupy pościgowej" i to był taki ważny moment. W sumie zagraliśmy dużo dobrych spotkań, ale nie oglądamy się za siebie tylko patrzymy przed siebie. Wykrystalizowała się nam drużyna, w której pełnię możliwości pokazują: Wojtek Padło, Michał Szczyrba, Kamil Kotrys i inni, bo gramy jako kolektyw, który rozumie się szatni i to się przekłada na boisko. Na razie jednak o nim zapominamy. Od razu po ostatnim jesiennym meczu zaczęliśmy 6-tygodniowe urlopy, z których wrócimy w połowie stycznia. Chłopcy mają odpocząć, zresetować się, bo czeka nas pracowita zima i ciekawa wiosna. Chcemy do niej przystąpić wzmocnieni z szerszą kadrą i rywalizacją o miejsca na każdej pozycji. Miejsce wywalczone na półmetku zobowiązuje. Zarząd przed sezonem postawił mi zadanie zajęcie miejsca w pierwszej czwórce. Jesteśmy najwyżej, bo w każdym meczu chcieliśmy grać o zwycięstwo i to nam wychodziło. Pierwsze punkty straciliśmy dopiero w 8 meczu, remisując na wyjeździe z Sołą Rajcza 2:2, a pierwszą porażkę ponieśliśmy dopiero w 16 meczu, przegrywając 1:3 z rezerwami Rekordu. Mamy bardzo dobry bilans i okazało się, że to co zrobiliśmy przed sezonem dało dobry efekt. A przypomnę, że latem zrezygnowaliśmy z 9 zawodników i pozyskaliśmy 4, ale swoich, chłopców stąd, znanych kibicom, którzy przychodzili na trybuny, żeby oglądać bliski sobie zespół. Ja sam jestem rodowitym skoczowianinem i wychowankiem Beskidu, w którym przeszedłem wszystkie szczeble młodzieżowe, a później liznąłem trochę piłki na poziomie II i III-ligowym i wróciłem do Beskidu, grając w nim aż do kontuzji. Od lutego natomiast dostałem szansę poprowadzenia zespołu seniorów, w którym teraz 99 procent to są tutejsi chłopcy i fajnie, że daje to efekt, przekłada się na wyniki i mam nadzieję, że tak samo będzie wiosną.

Zdjęcia z meczu można oglądać TUTAJ.

Beskid Skoczów - Czarni-Góral Żywiec 1:1 (0:0)
1:0 - Sikora, 55 min (karny)
1:1 - Byrtek, 65 min (karny)
Sędziował Wacław Bąk (Żywiec).
BESKID: Nalepa - Piszczek, Zaremski, Samgło, M. Padło (81. Borkała) - Sikora, Kotrys, W. Padło, Bezeg, Janik - Jaworzyn. Trener Kamil SORNAT.
CZARNI-GÓRAL: Kupczak - Juraszek, Biegun, Kwapek, Widuch - Micha Gołuch, Gowin (81. Neyfeld),  Byrtek, Kosiec (65. Krakowiak) - Marek Gołuch, Semik. Trener Sebastian KLIMEK.
Żółte kartki: Kotrys, Bezeg - Byrtek, Biegun.