Śląski ZPN

Tomasz Rusek zaprosił na XXVI Mistrzostwa Śląska Sędziów do Lublińca

6/01/2019 13:11

XXV Mistrzostwa Śląska Sędziów przeszły już do historii. Przewodniczący Kolegium Sędziów Śląskiego Związku Piłki Nożnej Tomasz Rusek, zamykając turniej w Węgierskiej Górce, zaprosił jednocześnie na kolejne zawody - za rok w Lublińcu, a dziękując tym wszystkim, którzy uczestniczyli w "srebrnym" jubileuszu, wyraził nadzieję, że rozpoczęła się właśnie droga do "złotych" uroczystości.


- Był taki wątek na początku turnieju w Węgierskiej Górce, gdzie przy powitaniach, mówiliśmy o tym, że gdy rodziła się nasza impreza to części sędziów, którzy wystąpili w XXV Mistrzostwach Śląska Sędziów, reprezentując swoje podokręgi, nie było na świecie - mówi Tomasz Rusek. - To świadczy też o naszej wytrwałości i przywiązaniu do tego turnieju, bo ci którzy wtedy grali są już kolegami w stanie spoczynku, ale jak tylko zdrowie im pozwala to starają się być z nami. Dzięki temu nasze środowisko się integruje, bo młodzi mają na kogo patrzeć, a ci starsi, którzy tworzyli naszą historię, widzą, że ich dzieło jest kontynuowane. Nie zawaham się powiedzieć, że dla naszego środowiska Mistrzostwa Śląska Sędziów stały się świętem.

- Liczył pan mistrzostwa, w których pan uczestniczył?

- Nie. Jako zawodnik nie miałem tej przyjemności, bo byli koledzy lepsi piłkarsko niż ja, więc nie łapałem się do składu. Natomiast jako sędzia kilka razy miałem okazję prowadzić zarówno Mistrzostwa Śląska Sędziów, jak i Mistrzostwa Polski Sędziów, które niestety zniknęły z kalendarza PZPN. A później już jako członek zarządu, czy teraz jako przewodniczący, regularnie co roku jestem na turnieju i mogę powiedzieć, że kilkanaście edycji z rzędu mam zaliczonych. Wydaje mi się, że w tym wieku byłem na wszystkich turniejach.

- Czy podokręgi walczą o prawo organizacji Mistrzostw Śląska Sędziów?

- Kiedyś była taka reguła, że mistrz organizuje następny turniej. Ponieważ jednak, co widać dobitnie, nazwijmy to górnolotnie, w tabeli wszech czasów, Kolegium Sędziów Podokręgu Katowice, zaczęło dominować organizacja zawodów przez jeden i ten sam podokręg stawała się uciążliwa. Dlatego przerwaliśmy tę tradycję i teraz procedura jest następująca: spotykamy się na turnieju Mistrzostw Śląska Sędziów i jeżeli na tym spotkaniu nikt nie zadeklaruje woli organizowania kolejnego turnieju to wtedy wracamy do tematu wiosną na spotkaniu przewodniczących Kolegiów Sędziów Podokręgów i wtedy z reguły pada deklaracja. Rok temu zgłosił się Podokręg Żywiec, który obchodził 70-lecie, a tym razem chęć organizacji turnieju wyraził Podokręg Lubliniec, świętujący 30-lecie.

- Który turniej szczególnie utkwił w pana pamięci?

- Był taki, bo... nie wszystko poszło po naszej myśli. Stara prawda głoszona przez doświadczonych arbitrów mówi, że najgorzej sędziuje się sędziom. Kilka lat temu zapomnieliśmy jednak o tej zasadzie i postanowiliśmy w Rybniku rzucić na głęboką wodę ambitną młodzież z IV-ligowej kadry, mającą bardzo wysokie mniemanie o swoich umiejętnościach. W dodatku hala była wąska i ławki były zbyt blisko parkietu. To wszystko razem spowodowało, że za dużo było nieprzyjemnych zdarzeń, z których wyciągnęliśmy wnioski. Wróciliśmy do dobrej tradycji, że mecze w Mistrzostwach Śląska Sędziów prowadzą arbitrzy szczebla centralnego. W Węgierskiej Górce z gwizdkiem biegali: Piotr Lasyk, Sebastian Jarzębak, Tomasz Wajda i Mateusz Bielawski, Marcin Bielawski oraz Jacek Lis. Co ciekawe ostatni mecz fazy grupowej Katowice - Bytom, decydujący o być albo nie być bytomian w ćwierćfinałach prowadzi Sebastian Jarzębak i Piotr Lasyk, a mecz Żywca z Katowicami prowadził Tomek Wajda i Sebastian Jarzębak. I nikt nie mówił, że sędziują swoim. Nikt nie zgłaszał pretensji. Gdy zdarzały się jakieś kontrowersje szybko zostały wyciszane. Pod tym względem turniej przebiegł naprawdę wzorowo, bo ci sędziowie dla grających kolegów są naturalnymi autorytetami. Takie wnioski wyciągnęliśmy z bolesnej lekcji i możemy być zadowoleni. Zbudowany jestem też tym, że gdy wiceprzewodniczący prezydium Kolegium Sędziów Śląskiego ZPN Mirek Górecki, odpowiadający za obsadę, dzwonił do kolegów z propozycją prowadzenia meczów w turnieju Mistrzostw Śląska Sędziów od żadnego nie usłyszał negatywnej odpowiedzi. Wszyscy potraktowali to jako zaszczyt. Mnie to dodatkowo buduje, bo to świadczy o tym, że nasi najlepsi sędziowie myślą o tym, żeby jeszcze pokazać się na boisku, być przykładem dla młodszych, zdać kolejny egzamin, a nie jako celebryta gościć w sali VIP. Na to przyjdzie czas, bo wierzę, że Mistrzostwa Śląska Sędziów wpisały się już na stałe w nasz sędziowski kalendarz.

Zdjęcia z turnieju można oglądać TUTAJ.