Śląski ZPN

W Jastrzębiu Bielszowice stawiają na swoich wychowanków

10/01/2019 14:41

Marek i Dariusz Nowokowie są bliźniakami, którzy już 40 lat, ramię w ramię maszerują piłkarką drogą w rodzinnych Bielszowicach. Razem stoją też na czele Jastrzębia, mistrza półmetka klasy A Podokręgu Katowice.


- W 1979 roku razem z bratem bliźniakiem, mając 11 lat, zaczęliśmy trenować w bielszowickim klubie jako trampkarze – mówi Marek Nowok. - Byliśmy wtedy w klasie sportowej u trenera Ireneusza Bubały. Opuściliśmy Zgodę, bo tak się wtedy nazywał nasz klub, tylko dwa razy. Najpierw w 1989 roku, gdy na 4 lata wyjechaliśmy do Niemiec, gdzie pracowaliśmy i graliśmy w bezrikslidze, a następnie w 1996 roku, kiedy to pół roku spędziliśmy w Uranii, występującej w III lidze. Ale z wyjątkiem tych epizodów całe piłkarskie życie spędziliśmy praktycznie w bielszowickim ataku. Na szczęście dla nas w tamtych czasach grało się z reguły dwójką napastników więc dla naszej bliźniaczej dwójki było to idealne rozwiązanie. Dzisiaj pewnie mielibyśmy stres, a wtedy współpracowaliśmy występując między innymi na IV-ligowych boiskach, na których Zgoda należała do ścisłej czołówki. Przeszliśmy też z naszym klubem najtrudniejszy okres, czyli moment zmiany nazwy na Jastrząb, wycofania z rozgrywek w 2004 roku oraz powrotu do gry w 2005 roku, kiedy to startowaliśmy od klasy B. Zakończyliśmy swoje występy w 2007 roku i z marszu zostaliśmy działaczami. Najpierw weszliśmy do zarządu, a w lutym 2010 roku stanęliśmy za sterami klubu, bo brat został wiceprezesem, a ja prezesem, choć mówiąc szczerze, wszystkie decyzje podejmujemy wspólnie i jednomyślnie. Razem też prowadzimy firmę wymieniającą okna dachowe, czyli ogólnie mówiąc w branży budowlanej. Obydwaj jesteśmy żonaci i mamy dwójkę dzieci, czyli córkę i syna, a obaj nasi chłopcy grają w Jastrzębiu.

- Jakie postawiliście przed sobą cele jako działacze?

- Przede wszystkim chcemy utrzymać klub i bazę. Warunki finansowe nie są różowe, ale udaje się nam w Jastrzębiu wiązać koniec z końcem. Budujemy też zespół, który walczy o awans do klasy okręgowej, ale tym razem chcemy już wejść do niej na dłużej. Dwa razy meldowaliśmy się w niej na krótko więc mam nadzieję, że w myśl zasady do trzech razy sztuka jak już wejdziemy to zakotwiczymy w okręgówce. Droga do tego wiedzie przez wychowanie swoich zawodników. W wyjściowej jedenastce wybiega 8 wychowanków i to jest reguła. Nie zamykamy drzwi do szatni przed innymi, ale przede wszystkim jesteśmy nastawieni na to, żeby dzieci z Bielszowic, mogły tu kontynuować swoją piłkarską przygodę. Mamy sześć drużyn młodzieżowych, czyli cztery które uczestniczą w rozgrywkach oraz dwie tak zwane grupy naborowe, w których najmłodsi bawią się piłką.

- Który mecz najbardziej zapadł w pana pamięci?

- Był taki mecz w sezonie 1987/1988 gdy graliśmy z drużyną z Jaworzna, która walczyło o awans do III ligi z Górnikiem Radlin. Na naszym boisku pojawiło się wtedy oprócz naszych kibiców bardzo dużo radlinian i gdy w końcówce meczu wyrównałem na 1:1, w dodatku strzałem bezpośrednio z rzutu rożnego, radość na trybunach była dwa razy większa niż zwykle. Natomiast jako prezes tak samo cieszę się z każdego zwycięstwa.

- Z jakimi problemami borykacie się na bieżąco?

- Jeden jest najważniejszy. Musimy wyremontować nasze boisko. Jeżeli się nam to uda to w ślad za tym pójdzie poprawa jakości gry, bo zawodnicy będą mogli zaprezentować kibicom efektowniejsze akcje. Wszyscy więc na tym skorzystamy. Obiekt jest w większości Zgody, z którą żyjemy w zgodzie, a część należy do miasta. Postanowiliśmy wykupić tę miejską działkę, żeby mieć możliwość rozpoczęcia prac renowacyjnych na naszej murawie.

- Powiedział pan, że ze Zgodą żyjecie w zgodzie. Dlaczego więc nastąpił podział?

- Gdy drużyna piłkarek ręcznych Zgody grała w I lidze to piłkarze występowali w klasie okręgowej więc przy podziale dotacji schodzili na drugi plan. Dlatego zadecydowano, żeby każda z sekcji miała własny klub i piłkarze założyli Jastrzębia. Historię mamy więc krótką, ale mimo to mamy się już czym pochwalić. Nasz wychowanek Sebastian Gielza grał i strzelał gole na zapleczu ekstraklasy w GKS Katowice i Rozwoju Katowice. On jest więc naszą piłkarską wizytówką. Mieliśmy też w naszym zespole zawodników znanych z ekstraklasy, bo grali u nas król strzelców z czasów występów w Górniku Zabrze w sezonie 1999/2000 Adam Kompała oraz Piotr Gierczak. Młodzi bielszowiczanie mieli się więc od kogo uczyć. Teraz też mamy w zespole doświadczonych zawodników, którzy mogą stanowić wzór, bo najlepszy strzelec Adam Pawlak ma już 34 lata. Doświadczony jest też bramkarz Tomasz Kałka, który przyszedł do nas cztery lata temu. Grał w juniorach Górnika Zabrze i miał ofertę z Polonii Bytom, ale w końcu znalazł się w Bielszowicach i choć jest z dzielnicy Zabrza Zaborza, to zżył się z nami. Prowadzi zajęcia bramkarskie i wydaje mi się, że do końca piłkarskiej przygody będzie już z nami. Bo u nas jest taki klimat, że jak się już do nas przyjdzie to trudno się z nami rozstać.