Śląski ZPN

Czy Krzysztof Kowalski 50 urodziny świętował będzie na boisku razem z synem?

14/01/2019 12:00

Na zorganizowanej przez Podokręgi Katowice i Sosnowiec wspólnej kursokonferencji trenerskiej Krzysztof Kowalski został uhonorowany specjalnym wyróżnieniem.


- Jako piłkarz zaczynałem co prawda w Beskidzie Andrychów, ale w 1989 roku, jeszcze jako 19-latek zostałem ściągnięty do III-ligowego CKS Czeladź i spędziłem w tym zespole wiele lat – mówi zbliżający się do 50 urodzin Krzysztof Kowalski. – To był czas gry w tym klubie Mariusza Masternaka, Pawła Skrzypka i jego brata Wojtka czy braci Andrzeja i Mirka Nikodemów, że wymienię tych, którzy przebili się do ekstraklasy, a w przypadku Pawła Skrzypka do reprezentacji Polski. Rywalizowaliśmy z naprawdę silnymi przeciwnikami, bo wystarczy wymienić nazwy Odry Opole, GKS Jastrzębie, Raków Częstochowa czy Ruchu Radzionków, które przebijały się na wyższe szczeble naszym kosztem. Zawsze zajmowaliśmy to najgorsze miejsce tuż za plecami drużyny, która awansowała.  

- Ile lat spędził pan w czeladzkim klubie?

- Kilkanaście lat. Po drodze były inne propozycje, ale nie ruszałem się z Czeladzi. Nawet gdy w 2000 roku zaczęły się problemy w klubie i zostaliśmy zdegradowani do IV ligi, a po wielkim zamieszaniu wylądowaliśmy w klasie A byłem pod ręką. Kiedy jednak reaktywowano drużynę pod nazwą MCKS i dostałem propozycję poprowadzenia drużyny jako grający trener wróciłem na stare śmieci. Zaczynając w 2005 roku od klasy B, doszliśmy w 2008 roku do okręgówki. Byłem też grającym trenerem Milenium Wojkowice i trenerem Niwy Brudzowice, a w Jedności Strzyżowice znowu połączyłem trenowanie z grą, bo trudno mi się rozstać z boiskiem. Dlatego nie wykluczam, że 50 urodziny świętował będę na boisku i to może u boku syna Krystiana, z którym nie jeden raz graliśmy już razem.

- Prowadził pan też zajęcia z młodzieżą?

- Praktycznie cały czas związany byłem z seniorami i w tej roli w ubiegłym sezonie wróciłem do CKS Czeladź jako asystent Roberta Woźniaka i próbowaliśmy wprowadzić drużynę od okręgówki. Byliśmy bardzo blisko, ale na mecie sezonu mając tyle samo punktów co AKS Niwka, przegraliśmy rywalizację gorszym bilansem bezpośrednich spotkań. Po tym nieudanym ataku na okręgówkę zmieniony został sztab szkoleniowy pierwszego zespołu, a ja dostałem ofertę pracy z młodzieżą. Kiedyś, jeszcze jako zawodnik CKS w tych III-ligowych czasach, miałem epizod pracy z trampkarzami więc mogę powiedzieć, że wracam po latach. Mam grupę zawodników z rocznika od 2006 do 2009, czyli młodzików. Gramy na szczeblu podokręgu i zgodnie z tymi założeniami, o których mówili edukatorzy na kursokonferencji, uczymy dzieci czerpać radość z zabawy jaką jest gra w piłkę nożną. Wynik nie jest sprawą najważniejszą, ale gdy się już gra to na pewno każdy chce wygrać.

- Czym dla pana jest praca trenera?

- Uważam, że warto pracować na tych niższych ligach oraz z młodzieżą, bo wielu ludzi chce grać w piłkę, a tylko nielicznie mogą być wyczynowcami. Szczególnie w mniejszych miejscowościach środki i możliwości są mniejsze, ale mimo to każdy klub, nawet najmniejszy, ma szansę wychować zawodnika. Jako człowiek siedzący w sporcie od wielu lat wiem, że dzięki masowości możemy trafić na talent, który odpowiednio poprowadzony może dać wielką satysfakcję. A obok tego utalentowanego zawodnika będą się rozwijać inni, których odciągniemy od tego co nie ma nic wspólnego ze zdrowiem. Na szczęście chętnych do gry w piłkę nie brakuje, a ja po prostu chcę im przekazać swoje doświadczenie.

- Z jakimi problemami trzeba się borykać?

- Największy problem to infrastruktura, bo w okresie jesienno-zimowym trudno o dobrą halę, czy sztuczne boisko pod dachem. W dodatku dzieci w obecnych czasach są wychowywane w ten sposób, że najważniejsza jest nauka. Dlatego, wtedy kiedy pojawiają się problemy w szkole to rodzice jako „karę” stosują ograniczenie chodzenia na treningi i to jest też duża bolączka. Często bowiem najbardziej uzdolnieni piłkarsko chłopcy mają właśnie problemy w szkole i czasem odbija się to na frekwencji na treningach, na które nie chodzą aż nie poprawią ocen w szkole. Problem jest też wtedy kiedy w okresie jesienno-zimowym trzeba rozgrywać mecze ligowe w godzinach wcześniejszych, a dzieci mając zajęcia popołudniowe nie mogą dotrzeć na spotkanie i nawet jeżeli pracują solidnie na treningach nie grają w meczach. Zresztą ja też mam ten problem, bo pracuję zawodowo i dopiero po pracy mogę się skupić na swojej pozazawodowej działalności, która jest jednak dla mnie niezwykle ważnym „dodatkiem do życia”, bo jak się coś robi od 7 roku życia to nie da się z tym tak po prostu rozstać.