Śląski ZPN

Specjalista od obrony rzutów karnych

19/01/2019 21:26

Bramkarz III-ligowego Rekord Bielsko-Biała Krzysztof Żerdka w sparingowym meczu z Rozwojem Katowice dokonał rzadkiej sztuki. Obronił dwa strzały z rzutów karnych.


- Zacznę od tego, że o obydwa podyktowane rzuty karne miałem pretensje do sędziego - mówi Krzysztof Żerdka. - I pierwszy, i drugi był kontrowersyjny, albo raczej pierwszy był kontrowersyjny, a drugiego nie powinno być. W podbramkowym tłoku wykonałem interwencję w miejscu. Starałem się zablokować piłkę, a zawodnik, który oddał niecelny strzał, stanął mi na nogę i upadł. Nie wiem co w tym momencie zobaczył sędzia, ale to już pytanie do niego.

- Jest pan specjalistą od bronienia jedenastek?

- Sporo już obroniłem. Wiosną minionego roku miałem taką serię, że trzy razy gdy sędziowie dyktowali rzuty karne przeciwko Rekordowi to wygrywałem pojedynki z rywalami. Tak było w meczu ze Stilonem Gorzów w końcówce przy stanie 2:0, następnie ze Skrą w Częstochowie przy wyniku 0:0 w ostatniej minucie i w spotkaniu ze Stalą Brzeg u nas, gdy obroniłem karnego na początku meczu, przy stanie 1:0. Następnego karnego, po przerwie już jednak nie obroniłem i goście wyrównali na 1:1, a mecz zakończył się wynikiem 2:2. W tym sezonie, w drugiej kolejce, też obroniłem karnego na początku zremisowanego 0:0 meczu z Foto Higieną Gać. Trochę się więc tego uzbierało.

- Jaka jest tajemnica dobrej interwencji?

- Nie powiem. Niech to będzie taka moja tajemnica. Zostawię to dla siebie i mam nadzieję, że nadal będzie skuteczne.

- Jak oceni pan swój występ w Kadrze Śląska Amatorów przeciwko Rozwojowi?

- Oprócz tych dwóch obronionych karnych było też kilka błędów i niedociągnięć. Szkoda, że po tej drugiej obronie katowiczanie wykonali jednak skuteczną dobitkę i wyrównali. Było też jednak kilka dobrych interwencji z obronionym rzutem wolnym, choć w tej sytuacji, jak to mówią bramkarze: "trzeba było złapać do tytki". Piłka przeleciała nad murem i leciała w okolice okienka, ale była lekko uderzona więc nie była to trudna interwencja.

- Czym dla pana jest gra w Kadrze Śląska Amatorów?

- Byłem już w kadrze, która dwa lata temu uczestniczyła w rozgrywkach Regions Cup i po zwycięstwie z reprezentacją lubuskiego na kolejny mecz nie pojechałem, bo wykluczył nas z tego wyjazdu nasz klubowy występ w Pucharze Polski. Teraz mogę więc mówić o drugim podejściu. Traktuję to jako fajną przygodę i odskocznię od rozgrywek ligowych. Ponadto jesteśmy reprezentantami i to też jest motywujące, dlatego chcemy wygrywać.

- Do, których meczów najchętniej wraca pan pamięcią?

- Były takie spotkania jeszcze z czasów gry w Drzewiarzu Jasienica, gdy rywalizowaliśmy z zespołem z Bełku. W Rekordzie miło wspominam spotkania z mocnymi drużynami, które dzisiaj grają znacznie wyżej niż my. Z Odrą jesienią 2015 roku zremisowaliśmy w Opolu 0:0, a z GKS 1962 Jastrzębie, w sezonie, w którym jastrzębianie rozpoczynali marsz z III ligi na zaplecze ekstraklasy, czyli wiosną 2017 roku, wygraliśmy z nimi 3:1. Ale myślę, że te najlepsze jeszcze przede mną.

- Jak się zaczęła pana piłkarska przygoda?

- Zacząłem w Cukrowniku Chybie, bo mój starszy brat, postawił mnie "na trzepak" i spodobało mi się. Następnie wylądowałem w KS Wisła, z której przeszedłem do Drzewiarza Jasienica, skąd w 2015 roku trafiłem do Rekordu. W połowie rundy jesiennej tego sezonu straciłem co prawda miejsce między słupkami, bo gdy miałem słabszy moment zajął je Bartek Kucharski. Żartujemy, że gramy w Rekordzie na dwie jedynki, a mówiąc poważnie każdy się stara, żeby być w jak najwyższej formie i korzysta na tym drużyna. Rywalizacja jest bardzo wyrównana i to nas napędza do dalszej pracy.

- Skoro mowa o pracy. Co pan robi poza grą w piłkę?

- Jestem trenerem w szkółce piłkarskiej Rekordu. Mam zajęcia w szkółce niedzielnej oraz w SMS Rekord, jako trener bramkarzy w najmłodszych grupach. Mam licencję UEFA B, po kursie polsko-słowackim. Z zawodem trenera wiążę moją przyszłość, ale raczej chciałbym się ukierunkować na trenera bramkarzy i dlatego przymierzam się do kursu trenera bramkarzy.