Śląski ZPN

Rozgrywający Kadry Śląska Amatorów Wojciech Rasek dorównuje Messiemu... wzrostem

20/01/2019 20:28

Wojciech Rasek w Kadrze Śląska Amatorów może uchodzić za "stałego bywalca". Uczestniczył w rozgrywkach Regions Cup w 2017 roku i przed kolejną edycją także jest wśród wybrańców Damiana Galei.


- Czy z pierwszego w tym roku występu, w sparingowym meczu z Rozwojem jest pan zadowolony?

- Jak na początek roku, po zaledwie kilku treningach, wyglądałem w miarę dobrze - mówi Wojciech Rasek. - Podszedłem do gry ze świadomością, że mając do dyspozycji 45 minut można swoje siły dobrze wykorzystać. A czułem, że mam sporo sił i wybiegałem tę połowę. Oczywiście było jeszcze trochę niedokładności i słabe czucie piłki, ale po trzech treningach w klubie i jednych zajęciach na zgrupowaniu Kadry Śląska Amatorów więcej chyba po swojej grze nie można było sobie obiecywać. Tym bardziej, że wieczorem w piątek, po pracy i treningu na zgrupowaniu, czułem się zmęczony, ale w sobotę rano wszystko było dobrze.

- Jak się pan czuł w roli rozgrywającego jedenastki wypuszczonej w bój przez trenera Damiana Galeję?

- W tym zestawieniu zagraliśmy pierwszy raz, ale z połową zawodników, którzy są w kadrze już się znamy, bo dwa lata temu graliśmy w Regions Cup. Cieszę się z tego, że szybko strzeliliśmy pierwszą bramkę, bo Tomek Leszczyński odebrał piłkę obrońcy Rozwoju, ja dograłem, a Piotrek Bysiec strzelił. Mogę powiedzieć, że sfinalizowaliśmy akcję z "zamkniętymi oczami", bo z Piotrkiem znamy się z Bełku, gdzie cztery lata graliśmy razem. Zwykle na boisku szukałem go swoimi podaniami i jak widać nadal to funkcjonuje. W dodatku często widujemy się z Piotrkiem poza boiskiem, bo na kopalni, na której pracuję on jest moim bezpośrednim przełożonym. Nie znaczy to jednak, że mam przez to ulgową robotę. Nawet w piątek, czyli przed przyjazdem na zgrupowanie do Chorzowa, usłyszałem od niego w pracy, że kolegą będę po szychcie, a teraz mam wykonać swoją robotę.

- Jak zaczęła się pana piłkarska przygoda?

- Piłkarskie zainteresowanie odziedziczyłem po tacie, który z rodzinnych Palowic, gdzie sam kiedyś grał, dowoził mnie do Żor, bo tam jako 6-latek zacząłem trenować w KS MOSiR. Byłem w tym klubie do skończenia gimnazjum, czyli do momentu, w którym poszedłem do Gwarka Zabrze. W tym przejściu też zresztą tata maczał palce, bo gdy mu powiedziałem, że zdecydowałem się na szkołę w Żorach powiedział, że mam to jeszcze raz przemyśleć i wyszedł z pokoju. Gdy wrócił wiedziałem już co mam powiedzieć. W Gwarku przez trzy lata trenowałem chodząc do liceum, a później trafiłem do IV-ligowej drużyny w Bełku, z którą awansowaliśmy do III ligi. Niestety szybko spadliśmy bo była reorganizacja, a do 8 miejsca dającego utrzymanie zabrakło nam 2 punktów. Zostałem jednak w Bełku. Tam mi się podoba. Tam mi jest dobrze.

- Czym dla pana jest gra w Kadrze Śląska Amatorów?

- To fajne doświadczenie. Poznaję nowe twarze. Mam możliwość pokazania się. To jest też dla mnie wyróżnienie i cieszę się, że jestem w notesie selekcjonera. Może dzięki temu uda mi się przeżyć jaką wyjątkową piłkarską przygodę. Do tej pory najmilej wspominam końcówkę sezonu 2014/2015, czyli baraże z Ruchem Radzionków o awans do III ligi. W pierwszym meczu, w którym nasi kibice w Bełku dali czadu i pokazali klasę, wygraliśmy 2:1. Pojechaliśmy więc na rewanż bardzo podbudowani i w Radzionkowie zwyciężyliśmy 3:1, a moja bramka w 80 minucie przypieczętowała nasz sukces. To był taki mój piłkarski prezent na ponad miesiąc przed 20 urodzinami.

- Kto był pana piłkarskim idolem w dzieciństwie?

- Ronaldinho, a teraz jest nim Messi. Nie tylko z racji identycznego wzrostu co mój, ale ogólnie z racji umiejętności piłkarskich, których każdy piłkarz może mu tylko zazdrościć i próbować naśladować.

- Jaki cel stawia pan sobie na rok 2019?

- W Bełku walczymy o awans i to samo w mogę powiedzieć o kadrze Śląska, bo chcemy wyjść jak najwyżej. Chciałbym więc po prostu wygrywać.