Śląski ZPN

Gala 10-lecia urodzin Turnieju Piłkarskiego Bosko Cup dla Ministrantów Diecezji Bielsko-Żywieckiej

28/01/2019 18:18

Poniższy tekst jest kolejnym dowodem na to, że piłka nożna jest dla wszystkich.


Obchody 10 urodzin Turnieju Piłkarskiego Bosco Cup dla Ministrantów Diecezji Bielsko-Żywieckiej rozpoczęły się mszą świętą w kościele pod wezwaniem Świętego Jana Chrzciciela w Brennej. A po zakończeniu eucharystii zaproszeni goście zebrali się na gali w Hotelu Hawana, żeby podsumować pierwsze 10-lecie imprezy, której pomysłodawcą i organizatorem jest ksiądz Marcin Pomper.

- Pochodzę z Jaworza i tam grałem w "podwórkową" piłkę, bo wtedy w mojej rodzinnej wiosce nie było klubu - mówi ksiądz Marcin Pomper, wyróżniony przez prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryka Kulę listem gratulacyjnym. - Każdego dnia biegałem jednak po boisku, łącząc to oczywiście ze służbą przy ołtarzu, bo byłem ministrantem i mieliśmy nawet swoją drużynę, ale nie uczestniczyła w regularnych rozgrywkach. Także w seminarium mieliśmy zespół, który dla Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej wywalczył wicemistrzostwo Krakowa wśród seminariów.

- Kiedy pojawił się pomysł na Bosko Cup?

- W niesamowitym świętym Janku Bosko zakochałem się pisząc pracę magisterską na temat: "Społeczny dramat agresji pseudokibiców - metody wychowawcze ich przeciwdziałania". Jedną z metod jest właśnie wychowanie poprzez sport co czynimy w ramach turnieju Bosko Cup, korzystając z wzorców naszego patrona, którego na początku służby kapłańskiej "podkradłem" Salezjanom do swoich pomysłów.

- Jak to się zaczęło?

- Na początku 2009 roku, gdy byłem wikarym w Brennej, organizowałem akcję "Tydzień z Panem Bogiem", czyli prowadziłem zajęcia w pierwszym tygodniu ferii zimowych. W ich trakcie poznawaliśmy życiorysy świętych i gdy przyszła kolej na Jana Bosko pomyślałem sobie, żeby zrobić turniej dla ministrantów z gminy Brenna. Wysłałem zaproszenia do czterech parafii, ale oprócz mojej ówczesnej parafii Świętego Jana Chrzciciela tylko parafia Franciszkanów Świętego Jana Sarkandra w Górkach Wielkich wyraziła zainteresowanie występem na boisku. Umówiliśmy się więc na jeden mecz i 28 stycznia 10 lat temu o godzinie 10.00 hala sportowa w Brennej stała się... sportowym wulkanem. Dzieci biorące udział w "Tygodniu z Panem Bogiem" przygotowały akcesoria kibicowskie, poprzebierały się w biało-czerwone barwy, zorganizowały bęben i trąbki. Do tego dołączyli koledzy ministrantów, rodzice i znajomi. Jednym słowem atmosfera była niesamowita. Z nieśmiałej inicjatywy zrodził się wielki mecz: Brenna - Górki Wielkie, albo jako kto woli: Jan Chrzciciel - Jan Sarkander. Zapis w regulaminie był taki, że w zespole może zagrać opiekun, czyli... ja. Byłem jednak wtedy bardzo chory i pani doktor powiedziała, że jestem blisko zapalenia płuc i mam się położyć. Nie posłuchałem jednak tylko poprosiłem o jakiś antybiotyk, żeby na ten "Tydzień z Panem Bogiem" i na ten mecz, stanąć na nogi. Usłyszałem, że robię to na własną odpowiedzialność więc wziąłem ją na siebie, myśląc sobie, że przynajmniej na chwilę wyjdę na boisko. Wszedłem gdy do końca pierwszej połowy zostały 3 minuty, a na tablicy wyników ciągle było 0:0. Mój pierwszy kontakt z piłką, wybitą spod bramki rywali, wyglądał tak: gdy spadła mi prosto pod nogę, nie namyślałem się ani chwili. Z połowy boiska oddałem strzał, który przeszedł do historii Bosko Cup zapisany jako gol numer 1. Teraz jest ich już ponad 1300, bo liczymy wszystkie bramki z turniejów finałowych. Trafień z eliminacji nie odnotowujemy.

- Eliminacje, finały. Kiedy się to wszystko rozrosło?

- Zaczęło się od jednego meczu, a w tej edycji, która ma już numer 11, wystartowało 25 zespołów! W trzecim sezonie nabrało to rozpędu. Zespoły zaczęły się zgłaszać, bo informacja poszła do zaprzyjaźnionych księży z całej Diecezji Bielsko-Żywieckiej. A kiedy pojawiła się strona internetowa nie musiałem już niczego wysyłać, bo zespoły zgłaszają się same. Przyciąga je oprawa turnieju. Na stronie pojawiają się artykuły, relacje, wywiady, felietony. Są też materiały filmowe, robione na wzór profesjonalnych audycji telewizyjnych. Każdy mecz finałowy jest nagrywany z czterech kamer i z pełnym komentarzem, a bohaterowie spotkania udzielają wywiadów. Otoczka jest więc prawie jak w lidze, a porównywanie naszych zawodników do największych gwiazd futbolu dodaje najwyższej rangi takim relacjom, które są chętnie czytane i oglądane. W niedzielę poznaliśmy tegorocznego mistrza hali. Na bielskim parkiecie po pięknym meczu Żabnicy z Kończycami Małymi, kończyczanie wygrali 3:2 i pierwszy raz w hali sięgnęli po mistrzostwo Diecezji Bielsko-Żywieckiej.

- O co tak naprawdę toczy się walka na boisku?

- O mistrzostwo, dające prawo występu w ogólnopolskim turnieju ministrantów, rozgrywanym zawsze 1-2 maja. Ale to dopiero połowa sezonu. W drugiej, czyli w rundzie letniej, która trwa do września, gramy na boiskach trawiastych, na połowie normalnego placu gry, siedmiu na siedmiu. A na koniec sezonu, w październiku, mistrzowie z hali walczą z mistrzami z boiska o Superpuchar na Orliku w Jaworzu. Tam dzięki wójtowi Radosławowi Ostałczykowi baza sportowa jest prawdziwą wizytówką, a my, dzięki uprzejmości władz gminy, korzystamy z obiektów. Nie zapominamy także o wyróżnieniach indywidualnych i to nie tylko na podsumowaniu każdego z turniejów. W pierwszą niedzielę października robimy galę, na której wybieramy zawodnika i opiekuna roku. A z okazji 10 urodzin naszych rozgrywek postanowiliśmy jeszcze dodatkowo zrobić galę jubileuszową i wybrać gwiazdy 10-lecia. Kandydatów nie brakowało. Bliźniacy Tomasz i Mikołaj Franusikowie z Rajczy, dzisiaj zawodnicy Rekordu Bielsko-Biała, to największe gwiazdy naszych rozgrywek. Tomek jako jedyny dwukrotnie zdobył tytuł Piłkarza roku i był najlepszym piłkarzem ogólnopolskiego turnieju w 2015 roku. A Mikołaj zwany przez nas "Franek - łowca bramek", na wzór Tomasza Frankowskiego, w 21 meczach rozegranych w turniejach finałowych Bosko Cup, strzelił 63 bramki. Także z Rajczy i także bracia, ale nie bliźniacy, czyli Daniel i Krzysztof Iwankowie, też mocno zapisali się w naszym turnieju. Daniel z Rekordu przeszedł do Ruchu i jest już w kadrze pierwszego zespołu, a Krzysiek jest nadal bramkarzem bielskiego klubu. Warto też wymienić Kacpra Gawlasa ze Skoczowa, dziś zawodnika UKS Ruch Chorzów, czy Marcina Porębskiego z Soli, byłego zawodnika Soły Rajcza, Mateusza Motykę, grającego w Maksymilianie Cisiec i Rekordzie, Damiana Jakubca z Buczkowic oraz Janka Gawlasa, ikonę naszego turnieju, bo rozegrał 35 meczów w finałach we wszystkich 11 sezonach! Od pierwszego meczu do tegorocznego. Mówimy o nim, że jest twarzą Bosko Cup. Uhonorowani będą także najlepsi opiekunowie 10-lecia. Ryszard Iwanek i Czesław Franusik z Rajczy, Wacław Oleś z Rychwałdu, Przemysław Pilorz z Kończyc Małych, Szymon Węglarz z Milówki, Tomasz Dybczyński z Pogórza  oraz księża Jarosław Bielesz wcześniej z Buczkowic, a teraz z Żabnicy, Tomasz Związek, Michał Styła, który przejął opiekę nad drużyną z Rajczy to są nasi zasłużeni współpracownicy. A spośród z zespołów, drużyny z Rajczy, Buczkowic i Rychwałdu zapisały się wyjątkowo w historii Bosko Cup.

- Czy oprócz 10 rocznicy urodzin Bosko Cup rok 2019 niesie jeszcze jakieś ważne jubileusze?

- Mówiąc pół żartem, pół serio, mogę powiedzieć, że mam trzy ważne daty w tym roku, czyli: 10-lecie Bosko Cup, 4 czerwca obchodził będę 14 rocznicę otrzymania święceń kapłańskich, a na koniec dodam, że w 1989 roku stałem się kibicem Ruchu Chorzów i mogę świętować 30-lecie kibicowania niebieskim. To wtedy zespół świętej pamięci Jerzego Wyrobka jako beniaminek sięgnął po 14 w historii klubu mistrzostwo Polski, a ja pokochałem "niebieską eRkę". W telewizji o godzinie 18.30 na TVP 2 była zawsze druga połowa meczu ekstraklasy i często trafiałem na spotkania, w których szalał, dzisiaj mogę powiedzieć, że to mój kolega, Mariusz Śrutwa a także Krzysiek Bizacki. Czasy się zmieniały, zawodnicy też, ale sympatia pozostała i bez przesady powiem, że płynie we mnie niebieska krew. Znam cały hymn, ale dzisiaj trzeba byłoby zaśpiewać: "Ej, Ruchu nasz, pokaż jak grasz, gdy upadniesz, wstań, nie poddawaj się, my wspieramy cię." W seminarium gdy robiłem notatki to najpierw w prawym górnym rogu rysowałem herb Ruchu, a dopiero później zaczynałem pisanie. Gdy więc ktoś chce mi podarować jakiś prezent nie ma problemu, bo wszystko co niebieskie jest najpiękniejsze. Ta miłość jest do dziś i ona nie ustanie, bez względu na to w jakiej lidze Ruch będzie grał. Jego miejsce jest w ekstraklasie i mówię to dodając: "sercem i duchem na zawsze z chorzowskim Ruchem".