Śląski ZPN

Rodzice rozwijają Stowarzyszenie Akademia Sportowa Lubliniec

19/02/2019 14:11

W zarządzie działającego od 2008 roku Stowarzyszenia Akademia Sportowa Lubliniec Paweł Kowolik pojawił się rok temu.


- Nastąpiła praktycznie całkowita zmiana kierownictwa - mówi Paweł Kowolik. - Ponieważ mój syn jest zawodnikiem klubu, który zgodnie z nazwą jest stowarzyszeniem rodziców, razem z innymi mamami i ojcami trenujących u nas dzieci sformowaliśmy nowy zarząd. Są w nim rodzice i jeden trener. Jesteśmy nastawieni na to, żeby aktywnie uczestniczyć w rozwoju naszych pociech. Robimy to, co warto podkreślić, jako wolontariusze, czyli nieodpłatnie.

- Kto działa najbardziej aktywnie?

- W skład zarządu zgodnie ze statutem może wejść 9 osób, ale najbardziej zaangażowana jest w sumie czwórka rodziców. Moja żona Magda zajmuje się sprawami finansowym, Agata Balwierz pełni funkcję sekretarz i ściśle ze mną współpracuje, a prezesem jest Katarzyna Serafin, w której gestii są sprawy finansowe i organizacyjne.

- Ile macie drużyn?

- Zaczynamy od grup wstępnego szkolenia, w których dzieci z roczników 2014 i 2013 bawią się piłką. Następna jest już piłkarska grupa skrzatów, która niebawem powinna się podzielić na dwie grupy. W żakach już mamy dwie drużyny, które z powodzeniem grają w lidze lublinieckiej i należą do ścisłej czołówki. Wysoko są także dwie drużyny orlików, które jesienią wywalczyły prawo wiosennych występów w grupie mistrzowskiej. Najwyżej wspięła się jednak drużyna młodzików, która awansowała do II ligi wojewódzkiej, co na nasz powiat jest ewenementem. Przyjdzie się im mierzyć między innymi z takimi firmami jak: Górnik Zabrze, Piast Gliwice, GKS Katowice czy Raków Częstochowa. To już są profesjonalne szkółki i czeka nas bardzo trudne zadanie na poziomie Śląskiego Związku Piłki Nożnej, ale liczę na to, że damy radę. To jest nasz najwyższy pułap, bo trampkarze i juniorzy młodsi, na których kończą się nasze grupy szkoleniowe są w III ligach wojewódzkich. W sumie mamy 180 dzieci, z którymi pracuje dziesięciu szkoleniowców i trener bramkarzy. Trenerem koordynatorem jest Cezary Białas, a Adam Ślęzak, który w roczniku 2008 dostał nominację do sztabu szkoleniowego reprezentacji Śląskiego Związku Piłki Nożnej prowadzi właśnie orlików. To też dobrze świadczy o naszym klubie.

- Jakie stawiacie przed sobą zadanie?

- Klub powstał z myślą o tym, żeby dzieci miały się gdzie bawić grając w piłkę nożną, ale tak się to wszystko rozrosło, że mamy już małe przedsiębiorstwo, którego prowadzenie zajmuje sporo czasu, zabieranego rodzinie. Akurat u mnie jest tak, że działamy razem z żoną i mamy "na oku" syna, bo urodzony w 2008 roku Grzesiek gra w orlikach. Zaczął jak miał trzy latka, bo chciał grać w piłkę, ale się zniechęcił, bo jak to przedszkolak, gdy trzeba było poćwiczyć bez piłki, marudził, że chce iść do domu. Wyciągałem wtedy piłkę i ćwiczyliśmy na Orliku, do czasu aż znowu chciał chodzić na treningi. Wrócił do klubu jako żak i zaczął się rozwijać grając w drużynie. Takie jest właśnie nasze zadanie. Cieszymy się, że w naszym klubie rozwijają się talenty. Interesują się nimi skauci, szczególnie z Rakowa Częstochowa, który już kilku zawodników wziął do siebie. Jeden jest w Piaście Gliwice. Kolejny w Cracovii. Także Górnik Zabrze testował naszego wychowanka, a trzech zaprosiła na testy Miedź Legnica. To świadczy o tym, że dobrze pracujemy i cieszymy się z każdego takiego sportowego awansu naszego wychowanka.

- Dziewczynki też u was trenują?

- Nasza córka, czyli rok młodsza od Grześka Wiktoria nie trenuje, ale na przykład Magda Elsokhon trafiła nawet do Akademii Młodych Orłów. Co prawda teraz postanowiła spróbować gry w piłkę ręczną, ale u nas nadal trenuje jej brat Antek. Może więc jeszcze wróci do piłki nożnej.

- Czy pan był piłkarzem?

- Nie. Grałem tylko na lublinieckich podwórku i choć zapraszano mnie do klubu nie skorzystałem. Zawsze byłem jednak kibicem.

- Czym się pan zajmuje poza działalnością w klubie?

- Pracuję jako urzędnik w Urzędzie Miasta w... Miasteczku Śląskim, dojeżdżam w tarnogórskie i można powiedzieć, że łączę dwa powiaty.

 - Jak zareagowaliście na hasło "Sędzia klubowy"?

- Znamy temat, bo Artur Gawin, który z ramienia Kolegium Sędziów Podokręgu Lubliniec jest odpowiedzialny za wprowadzenie tego programu na naszym terenie jest trenerem w naszym stowarzyszeniu. Nie jest jednak łatwo znaleźć rodziców, którzy chcieliby się zaangażować i wziąć na siebie odpowiedzialność. Zdajemy sobie sprawę, że to jest możliwość znalezienia oszczędności dlatego poszukamy jeszcze takich osób, które chciałyby pomóc klubowi w ten sposób.

- Jakie macie plany na rok 2019?

- Systematycznie organizujemy turnieje i to będzie także nasze zadanie na ten rok. We wrześniu zapraszamy na Anczok Cup dla żaków. To jest nasza inicjatywa i nasz złoty medalista olimpijski Zygmunt Anczok wspiera nas swoją obecnością. Przy okazji budujemy rodzinną atmosferę w klubie, bo w organizację turnieju mocno angażują się rodzice zawodników. Co roku organizujemy też halowy turniej "Od przedszkola strzelam gola". Lublinieckie przedszkola wystawiają drużyny i na przykład w minionym roku uczestniczyło w tych zawodach 90 dzieci, reprezentując 10 przedszkoli. A my mieliśmy okazję zobaczyć kandydatów do naszego stowarzyszenia i zaszczepić piłkarskiego bakcyla. Sztandarową imprezą w ubiegłym roku był Turniej Niepodległości. Organizujemy go co roku, ale w 2018 roku przy okazji 100-lecie odzyskania przez Polskę Niepodległości oprawa była wyjątkowa z odśpiewanym hymnem i państwowymi symbolami. Przyjechały mocne zespoły, wśród których najlepszy okazał się Gwarek Zabrze. Mieliśmy okazję zobaczenia jak to robią inni i nauczenia się, bo doświadczenie zarówno u dzieci na boisku, jak i u nas przy organizacji turniejów na pewno będzie procentować.