Śląski ZPN

W Przyrowie kobiety rządzą piłkarskim klubem nie tylko od święta

8/03/2019 09:28

Anna Nowak jest przyrowianką, a od miesiąca stoi na czele tamtejszego Piasta, klubu, w którym rządzą kobiety. Dlatego na jej ręce w Dniu Kobiet składamy najserdeczniejsze życzenia samych sukcesów dla wszystkich pań działających w klubach zrzeszonych w Śląskim Związku Piłki Nożnej.


- Od urodzenia jestem związana z Przyrowem, a z piłką nożną związałam się jako… kibic syna – mówi Anna Nowak. – Sześć lat temu Flip, który ma już teraz 13 lat, zaczął trenować, a ja, jako mama, poszłam zobaczyć jak to wygląda. Ponieważ jestem osobą, która się mocno angażuje w to co robi, to chodziłam na każdy trening, na każdy turniej, na każdy mecz. Mam też taką naturę, że ciągle chcę żeby było lepiej i starałam się, żeby drużyna się rozrastała i lepiej funkcjonowała. Z tego mojego zaangażowania „urodziła się” druga drużyna, po niej trzecia i mamy już w tej chwili trzy zespoły młodzieżowe oraz zespół seniorów.

- Kiedy została pani prezesem klubu?

- W lutym, bo w minionym miesiącu zostałam wybrana. Panowie uznali, że ja się do tego lepiej nadaje niż oni i oddali mi władzę. Mam co prawda wątpliwości, bo uważam, że piłka nożna to bardzo męska dyscyplina sportu, ale próbuję i zobaczymy czy mam wystarczająco twardą rękę, żeby pokazać kierunek działania.

- Jaki cel sobie pani postawiła?

- Utrzymanie zespołu seniorskiego w klasie okręgowej, bo to jest dla nas bardzo ważne. Jesteśmy małym klubem z niewielkim budżetem, a mimo to gramy na wysokim jak dla nas poziomie i koszty tych występów są spore. Musimy więc pozyskać sponsorów, którzy pomogą dobrze funkcjonować naszej wizytówce. Jednocześnie chcemy rozwijać grupy młodzieżowe, bo to jest nasza przyszłość. I cieszy mnie, że dzieci akceptują moje zaangażowanie i nawet ułożyły na mój temat wierszyk, podkreślając, że nie znoszę niesprawiedliwości. Podpisuje się więc rękami i nogami pod tym co powiedział prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryk Kula na spotkaniu z działaczami Podokręgu Częstochowa przy okazji dyskusji na temat programu „Sędzia klubowy”. Też uważam, że w dziecięcej piłce nie może być mowy o tym, że ktoś kogoś krzywdzi. Dzieci mają się bawić i cieszyć, a dorośli mają im w tym pomagać. A nic tak nie zniechęca jak jawna niesprawiedliwość.    

- Na kogo może pani najbardziej liczyć w piłkarskiej działalności?

- Mam kilka prawych rąk… Zarząd Piasta jest sfeminizowany, bo na 12 członków zarządu połowę stanowią kobiety, które pełnią także najważniejsze funkcje. Moim zastępcą jest Justyna Pelikan, która w zarządzie jest już bardzo długo, a skarbnikiem jest Agnieszka Rutkowska, która także przyszła do klubu jako kibic syna i została. Jest także sekretarz klubu Alina Połać oraz Edyta Radło i Anita Sikora należące do zarządu. Ale to nie jest „babski klub”. My w nim, tak jak w małżeństwie, „tylko rządzimy” (śmiech). Możemy także liczy na pomoc poprzedniego prezesa Jacka Wiśniewskiego, który choć formalnie nie jest w zarządzie, to dzieli się swoim doświadczeniem oraz na wsparcie panów, którzy byli zawodnikami, a teraz kontynuują swoją działalność w klubie, udzielając się w zarządzie od wielu lat.

- Dopięła pani klubowy budżet na 2019 rok?

- Budżet został ustalony. Mamy dotację z Urzędu Gminy. Poprzedni rok został rozliczony i wiemy już jaką kwotę przyznano nam na ten rok więc możemy działać. Ale równie ważna jak pieniądze jest umiejętność integrowania społeczności. Na takim stanowisku jak prezes musi być osoba, która potrafi pozyskać rodziców i zawodników. Chciałabym też, żeby zawodnicy utożsamiali się ze swoim klubem. Niestety u jednak nas jest bardzo mało miejscowych piłkarzy, bo nasz trener Tomasz Walioszczyk jest z Radomska i zawodnicy też są w większości spoza Przyrowa. Pracujemy więc nad integracją oraz nad tym, żeby nasi wychowankowie dorośli i weszli do zespołu seniorów. To jest nasz cel na przyszłość.

- Z jakim problemem zderzyła się pani na starcie?

- Zaskoczyła mnie liczba kontuzji zawodników pierwszej drużyny i to, że na trzy dni przed startem rundy wiosennej niektórzy piłkarze zgłosili, że chcą odejść z klubu. Pojawiły się więc kłopoty kadrowe i musieliśmy sobie jakoś z tym poradzić, bo inauguracja tegorocznych rozgrywek czeka nas już w niedzielę, bo o 15.00 mamy wyjazdowy mecz z KS Panki. Zawodnicy usłyszeli stanowisko zarządu i dowiedzieli się, że o odejściu w tej sytuacji nie może być mowy.

- Kobiety znane są z zamiłowania do kupowania butów. Kupuje pani buty… piłkarskie?

- Tylko synowi, bo szybko rośnie (śmiech). Rzeczywiście kupuję ich bardzo dużo, ale sobie kupuję mało.

- Czym zajmuje się pani poza działalnością w klubie?

- Pracuję jako bibliotekarz w Przyrowie i po pracy jadę do klubu, żeby spotkać się z trenerami i być na treningach seniorów i grup młodzieżowych. W tym tygodniu byłam na wszystkich zajęciach. Mąż twierdzi, że za dużo czasu poświęcam tej społecznej działalności, ale to może dlatego, że Grzegorz nie jest kibicem piłkarskim i nie miał w swojej rodzinie tego sportowego bakcyla. Natomiast ja mam to w genach, bo mój tata Stanisław Terlicki był piłkarzem, grającym w klubie z Dąbrowy Zielonej i siatkarzem. Idąc jego śladem też grałam amatorsko w siatkówkę i czuję potrzebę aktywnego spędzania czasu. Udało mi się to przekazać naszym dzieciom, bo syn, jak już mówiłam gra w piłkę, a córka Amelia uprawia gimnastykę artystyczną, bo mamy taką sekcję w Przyrowie. A radość, którą daje działalność społeczna odziedziczyłam po mamie. Ona też jest bibliotekarką i udzielała się zawsze w szkole, w pracy i zajęciach w gminie.

- Lubi pani oglądać mecze?

- Tak. Ostatnio razem z synem przeżywaliśmy mecz Ligi Mistrzów Paris Saint-Germain – Manchester United. Ja bardziej kibicowałam paryżanom, a syn „Czerwonym Diabłom” i to on po ostatnim gwizdku był bardziej zadowolony, a ja się cieszyłam z jego radości. Razem kibicujemy reprezentacji Polski i bardzo przeżywamy wszystkie spotkania. Ja emocjonowałam się także od początku wszystkimi występami syna, który teraz gra już w trampkarzach. Ale te jego pierwsze występy najbardziej zostały w mojej pamięci, bo bardzo się bałam, żeby nie przydarzyła mu się kontuzja i byłam szczęśliwa gdy cały i zdrowy schodził z boiska. To było i jest ważniejsze od wyniku.