Śląski ZPN

Mirosław Górka prowadzi 100-latka z Niedobczyc w nową erę

21/03/2019 10:23

Gdy sto lat temu, w czasach walki Ślązaków o polskość, w Niedobczycach zakładano Towarzystwo Sportowe Kościuszko-Rymer, od 1921 roku, działające pod szyldem Klub Sportowy Rymer, nikt nie przypuszczał, że karty historii będą zapisywane przez cały wiek.


W tym czasie niedobczyczanie mieli okazję świętować awans do I ligi i grę w najwyższej klasie rozgrywkowej już pod rybnickim adresem, a nawet wicemistrzostwo Polski wywalczone po fuzji jako Górnik Radlin. W międzyczasie miasto Niedobczyce zostało dzielnicą Rybnika, a klub wrócił do historycznej nazwy, żeby od 2002 roku funkcjonować jako Rymer Rybnik, którego prezesem na progu nowego 100-lecia jest Mirosław Górka.

- Jak zaczęła się pana piłkarska historia?

- Moja przygoda z piłką zaczęła się na podwórku w latach osiemdziesiątych - mówi Mirosław Górka. - Pochodzę z Niedobczyc i miałem to szczęście, że na osiedlowym boisku biegałem za piłką z takimi wychowankami Rymera jak Aleksander Kwiek czy Błażej Radler. Ja jednak do piłkarskiej drużyny nie trafiłem, bo grałem w siatkówkę  - byłem zawsze w reprezentacji szkoły, a potem znalazłem się w Górniku Radlin, ale moja sportowa przygoda skończyła się w sumie na ósmej klasie podstawówki. Niezmiennie chodziłem jednak na mecze Rymera i byłem kibicem. Ale dwa lata temu nastąpiła zmiana roli, bo zostałem prezesem.

- W jaki spospó do tego doszło?

- Jestem społecznikiem, a pracuję w Ośrodku Pomocy Społecznej, pełniąc funkcję wicedyrektora. Kiedy więc dwa lata temu przyszli do mnie mieszkańcy i trenerzy z zaproszeniem na wybory oraz pytaniem czy nie chciałbym w nich wystartować postanowiłem... przyglądnąć się sytuacji klubu. Na pierwszym zebraniu w kwietniu 2017 roku tylko się przysłuchiwałem, a ponieważ wtedy nie wybrano prezesa to na drugą turę zebrania przyszedłem już jako kandydat i zostałem wybrany.

- Jaki plan wyznaczył pan sobie i klubowi?

- Uznałem, że klub trzeba otworzyć na mieszkańców. Żeby ludzie tu przychodzili i mogli być dumni z tradycji oraz tego co dzisiaj się dzieje w naszym 100-latku. Tym bardziej, że mamy naprawdę wartościowych wychowanków i ich powrót do macierzystego klubu też jest bardzo ważny. Przy okazji przyciągają młodzież, która jest dla nas najważniejsza.

- Udało się ten plan zrealizować?

- Progres jest ogromny. Dwa lata temu na mecze drużyny od lat grającej w klasie okręgowej chodziło 40-50 osób. Klasa rozgrywkowa wprawdzie się nie zmieniła, ale w rundzie jesiennej obecnego sezonu na meczach z Unią Książenice, która był wtedy liderem i z GKS Pierwszy Chwałowice, zamykającym półmetek, mieliśmy na trybunach około 500 osób. Siedzisk na trybunach jest ponad 400 więc można powiedzieć, że nasz stadion pękał w szwach. Dlatego dzięki MOSiR i miastu Rybnik będziemy powiększać trybuny, które po modernizacji będą mogły pomieścić około 1000 osób. Przychodzi mnóstwo dzieci, które u nas trenują od piłkarskiego przedszkola zaczynając, przez kolejne grupy, aż do juniorów rocznika 2003. Każda grupa ma swojego trenera, wśród których od niedawna jest także Ołeksandr Szeweluchin. Zajęcia prowadzą także Roland Kachel i Szymon Adam, czyli kolejni zawodnicy pierwszej drużyny. Ciekawostką jest, że jednym z trenerów jest Zbigniew Skowron, który jest także opiekunem drużyny... ministrantów – mistrzów Archidiecezji. W tym zespole jest 9 wychowanków Rymera, a więc będziemy też mieli swoich reprezentantów na mistrzostwach Polski ministrantów. Współpracujemy także bardzo dobrze z Domem Kultury. Zorganizowaliśmy akcję wychodzenia z piłkami i sprzętem między familoki, żeby pokazać dzieciom klub jako stowarzyszenie otwarte dla każdego. To wszystko daje efekty, bo w tej chwili mamy już w klubie blisko 200 zawodników. Zgłosiliśmy też drużynę do rozgrywek w klasie C. Nigdy wcześniej zespołu rezerw u nas nie było. Zaczęło się od zorganizowania przez trenera Kamila Pierchałę turnieju tatusiów dzieci grających w Rymerze. Po tych rozgrywkach chętnych do trenowania i grania zaczęło przybywać. Temat szybko podchwycił jeden z ojców – Daniel Gigla, który przez lata grał w lidze amatorskiej. Gdy okazało się, że jest nas prawie 30 to stworzyliśmy zespół i po rundzie jesiennej jesteśmy na drugim miejscu z takim samym dorobkiem punktowym jak lider i dużym głodem awansu. Nasi rezerwiści traktują swoje występy jako hobby, ale mamy w tej drużynie byłych zawodników pierwszej drużyny i poziom się podnosi.

- Czy w pierwszym zespole gra dużo niedobczyczan?

- Coraz więcej jest w nim chłopców z Niedobczyc, ale niestety w naszym klubie jest dziura pokoleniowa. Najstarsi zawodnicy, których mamy w grupach młodzieżowych są z rocznika 2003, a więc mniej więcej dwa lata musimy jeszcze poczekać na wejście do zespołu wychowanków. Niektórzy już się jednak przebijają, bo nasz utalentowany 15-letni bramkarz Bartosz Plewka występował już w zespole seniorów w sparingach. Był też zaproszony na trzydniowe testy do Łodzi w szkole sportowej im. Kazimierza Górskiego. Wrócili jednak do nas wychowankowie Bartosz Semeniuk, Beniamin Pyszny i oczywiście Olek Kwiek, który zaproponował grę u nas Ołeksandrowi Szewuluchinowi. Przyjechał i bardzo się mu spodobało. Tym samym szlakiem trafił też do nas Przemysław Pitry i w ten sposób w każdej formacji mamy ligowca, dzięki czemu zbudowaliśmy mocny kręgosłup drużyny. W ataku mamy też jednak bramkostrzelnego Darka Odona i praktycznie cały zespół jest mocny.

- Skąd macie środki na utrzymanie klubu?

- Dotacje Urzędu Miasta to jedno z naszych źródeł, a pozostałe stanowią sponsorzy. Latem ubiegłego roku pojawiła się firma LK TeleWork Personalservice. To był czas mojego urlopu, na którym wiceprezes Roman Niestroj zadzwonił z hasłem "będą duże zmiany". Austriacka firma pana Bogusława Tomasa weszła do klubu z hasłem walczymy o awans, a nawet awanse, bo IV liga to dla naszego sponsora za mało. Sytuacja stała się tak dynamiczna, że trudno powiedzieć jak to się wszystko skończy. W ślad za dobrymi wynikami pojawiła się też Polska Grupa Górnicza i Jastrzębska Spółka Węglowa. Obiekt jest miejski i na barkach MOSiR jest utrzymanie stadionu, a my jesteśmy gospodarzem-użytkownikiem. Dziękujemy prezydentowi Rybnika, że możemy funkcjonować w takich warunkach. Tak naprawdę na głowie sponsora jest utrzymanie pierwszej drużyny, ale nie chcieliśmy "kupić" zespołu tylko postanowiliśmy oprzeć go na ludziach związanych z tym środowiskiem oraz dołączyć do nich doświadczonych piłkarzy, od których nasi młodzi zawodnicy będą się uczyć. Efekty są widoczne, bo progres młodzieży jest spory, a w dodatku nazwiska przyciągają kibiców. Gdy widzę jak do naszych zawodników po meczu ustawia się kolejka łowców autografów to łezka się w oku kręci, bo w okręgówce to się przecież praktycznie nie zdarza.

- Kto ściągnął do waszego zespołu Aleksandra Kwieka?

- Wiceprezes Roman Niestroj. Na hasło sponsora, że szukamy wzmocnień rozmawialiśmy z kilkoma zawodnikami, ale nie wszyscy traktowali nas poważnie. Rymer kojarzył się raczej z dolną połową tabeli okręgówki. Olek, który mieszka na osiedlu Wrębowa, bo stamtąd pochodzi, uwierzył nam jako pierwszy. Jest wychowankiem więc jego było łatwiej przekonać, a jego obecność dała nam gwarancję wiarygodności. Przychodzą zawodnicy. Zaczynają się pojawiać dziennikarze sportowi. Hasło Rymer działa. Wykorzystujemy to także dla promocji klubu i miasta. Wydajemy gazetkę klubową "Rymerok", którą redaguję, łamię i składam. Opisujemy tam nie tylko mecze, ale również historię klubu i Niedobczyc oraz znanych niedobczyczan czy naszych bohaterów, do których zaliczamy Brunona Janasa, pilota RAF, patrona jednej z naszych ulic. W ten sposób odbudowujemy tożsamość lokalną. W tym celu rozprowadzamy też gadżety klubowe: szaliki, poduszki, kubik czy smycze. A o tym, że Rymer mocno jednoczy naszych mieszkańców świadczą także wyniki... budżetu obywatelskiego. Nasz projekt „Rodzina Rymera” wygrał w budżecie obywatelskim Rybnika i boczne boisko zyska oświetlenie. Będzie także nowa nawierzchnia, siłownia pod chmurką oraz piaskownica i huśtawki dla dzieci, żeby rodzice mieli co zrobić z młodszym rodzeństwem trenujących u nas adeptów piłki nożnej. Do tego dojdą zieleńce, ławki, kominek grillowy i kino pod chmurką. Ściana stanie się ekranem, na którym w okresie letnim wyświetlane będą filmy i mecze. Chcemy żeby nasz wymalowany i odświeżony obiekt stał się dla mieszkańców Niedobczyc prawdziwym centrum sportu, rekreacji i odpoczynku.

- Czy obchody 100-lecia też wchodzą w program budowania tożsamości lokalnej?

- Na pewno będzie kolejną okazją do budowania więzi. Świętować będziemy trzy dni. Zaczniemy w piątek 21 czerwca, bo w tym dniu zorganizujemy festyn w parku, a na stadionie przez cały dzień będą rozgrywki grup dziecięcych i młodzieżowych. W sobotę czeka nas uroczysta mszą święta w pobliskim kościele, pochód przez Niedobczyce, zakończony spotkaniem w Domu Kultury, gdzie zasłużeni dla klubu zostaną uhonorowani. Będą także koncerty w parku i pokazowy mecz z Górnikiem Zabrze i oldbojami reprezentacji Polski. Jesteśmy też umówieni z Domem Kultury i MOSiR, że ci, którzy nie zmieszczą się na trybunach stadionu mecz z Górnikiem będą mogli zobaczyć na telebimie w parku. A w niedzielę mamy nadzieję na mecz juniorskiej reprezentacji Polski.

- Jak na pana czas poświęcany pracy w klubie reaguje rodzina?

- Trzeba być pozytywnie zakręconym, aby podejmować się kolejnych wyzwań. Nazwijmy to wręcz szaleństwem z pierwiastkiem społecznej odpowiedzialności. Działam na rzecz małej ojczyzny od ponad 15 lat. Realizuję inicjatywy społeczne pod szyldem Grupy Nieformalnej T:RAF, między innymi z Aldoną Urbanek i Andrzejem Górnym. Widzę to także z perspektywy badacza, pracownika samorządowego, mieszkańca Niedobczyc. A teraz jeszcze doszedł do tego Rymer. Totalny miszmasz, który pozwala mi na dogłębną diagnozę potrzeb, a przez to realizację ciekawych inicjatyw. Na szczęście rodzina też w tym uczestniczy. Syn trenuje w Rymerze, a córka jest mażoretką w tutejszym Domu Kultury. Łączę zatem przyjemne z pożytecznym, a dzieci tym samym zarażam zaangażowaniem społecznym i działaniem na rzecz dobra wspólnego.