Śląski ZPN

Trener Dariusz Dwojak zakotwiczył w Dramie Zbrosławice razem z prezesami

25/03/2019 13:18

Na półmetku rozgrywek ZINA Klasa Okręgowa IV grupa Drama Zbrosławice zajmowała trzecie miejsce. Po dwóch kolejkach rundy wiosennej miejsce zespołu Dariusza Dwojaka się nie zmieniło, ale sytuacja w czołówce tabeli jest już zupełnie inna.


Zespół z Ptakowic zaczął tegoroczne rozgrywki od zwycięstwa 2:1 na boisku lidera Górnika Wojkowice i pokonał 3:1 Zagłębie II Sosnowiec. Do Szczakowianki, która w tej chwili jest na szczycie tabeli Drama traci 3 punkty. Czy to znaczy, że zgłasza akces rywalizacji o awans?

Żeby w pełni odpowiedzieć na to pytanie trzeba zacząć od przedstawienia sylwetki oddanego piłce nożnej Dariusza Dwojaka, będącego sercem i mózgiem klubu, do którego trafił ponad 20 lat temu.

- Pochodzę z Prudnika - mówi Dariusz Dwojak. - Tam zaczynałem swoją piłkarską przygodę, a po pięcioletniej grze w III-ligowej drużynie Małapanew Ozimek przeszedłem do Ruchu Radzionków na kolejne pięć sezonów. Walczyliśmy wtedy o awans do II ligi, ale w ostatniej kolejce sezonu 1991/1992 przegraliśmy 0:1 wyjazdowy mecz z Rymerem Niedobczyce i spadliśmy z pierwszego miejsca.

- Jak pan trafił do Dramy Zbrosławice?

- Mając 32 lata uległem kontuzji więzadeł krzyżowych i już nie dałem rady grać na tak wysokim poziomie, ale w klasie A jeszcze sobie kopałem. Występowałem w Bobrownikach Ślaskich, ale mieszkałem w Ptakowicach i prezesi tutejszej Dramy Zbrosławice Norbert Breitkopf i Janusz Wawszczyk zaproponowali mi przyjście do ich klubu. Byłem już wtedy po operacji kolana, bo więzadła w końcu "strzeliły", więc po rehabilitacji skorzystałem z propozycji i od 1998 roku jestem trenerem Dramy. Miałem tylko krótką przerwą, bo w okresie rządów innego zarządu, podziękowano mi więc pracowałem w Tarnowiczance, walcząc z nią o awans do okręgówki. Kiedy jednak w Dramie zaczęło się źle dziać, bo drużyna przegrywała dwucyfrówkami, prezesi Breitkopf i Wawszczyk znowu przyszli klubowi z pomocą, a mnie zaproponowali przejęcie drużyny. Można więc powiedzieć, że nasza trójka jest z Dramą na dobre i na złe.

- Jaki mecz wspomina pan najchętniej?

- Najbardziej pamiętny mecz jako zawodnik rozegrałem w Ruchu Radzionków. Na finiszu rundy wiosennej w 1992 roku, w obecności 10 tysięcy widzów na naszym stadionie, wygraliśmy z GKS Tychy 2:1 i po przedostatniej kolejce sezonu wyszliśmy na pierwsze miejsce w tabeli. Straciliśmy je  przegrywając w Niedobczycach i to GKS wszedł wtedy do II ligi. Ale w tym spotkaniu z tyszanami przeżyłem coś niesamowitego. Po straconej przez nas na 10 minut przed końcem meczu bramce, natychmiast, po wznowieniu gdy doprowadziłem do wyrównania. 5 minut później Marian Janoszka nie wykorzystał rzutu karnego, bo trafił w słupek, ale za to w 89 minucie, główkując w swoim stylu, strzelił zwycięskiego gola. Dla mnie to był szczególny mecz także dlatego, że cały sezon grałem w pierwszym składzie, ale na to spotkanie trener Jerzy Frenkiel "posadził" mnie na ławce rezerwowych. Miałem wielki żal, ale może tak właśnie trener chciał mnie zmotywować, bo gdy wszedłem na boisko to strzeliłem gola. Natomiast jako trener na takie mecze dopiero czekam, choć kilka spotkań już się mocno zapisało w mojej pamięci. Nie muszę nawet sięgać zbyt daleko, bo w listopadzie ubiegłego roku, czyli w rundzie jesiennej tego sezonu, graliśmy na swoim boisku w Ptakowicach z sąsiadem zza miedzy Orłem Miedary. Schodziliśmy na przerwę przegrywając 1:3, ale na początku drugiej połowy w 9 minut odrobiliśmy straty z nawiązką, bo Rafał Lewandowski i Damian Cziba, który strzelił dwa gole, zapewnili nam prowadzenie. Pieczęć na zwycięstwie postawił w końcówce Wojtek Gałęziok i mogliśmy świętować.

- Jakim klubem jest Drama Zbrosławice?

- Do tej pory był to klub jednodrużynowy, czyli nastawiony na zespół seniorów, ale od roku mamy kilka grup młodzieżowych, którymi zajmuje się Sebastian Tomaszewski. Zaczynał pracę pod szyldem UKS 15 Dream Team Tarnowskie Góry, ale teraz jest już u nas i możemy się pochwalić około 80-osobowym narybkiem. Żeby mógł się rozwijać musimy jednak poprawić bazę treningową. Mamy jedno boisko więc posiłkujemy się pobliskimi orlikami albo boiskami ze sztuczną trawą. Wszystkie mecze gramy jednak u nas w Ptakowicach dlatego chcemy coś z naszym obiektem zrobić, ale na razie są to plany więc nie ma jeszcze sensu o nich mówić.

- Skąd są zawodnicy grający w pana zespole?

- W składzie mamy zawodników głównie z Zabrza i Tarnowskich Gór oraz z Toszka i Sośnicowic, z których dojeżdża Mateusz Mrożek. Można powiedzieć, że on ma najdalej na treningi. Co ciekawe najdłużej z obecnej ekipy jest w klubie Andriy Balytskyy, czyli Ukrainiec, który przyszedł do nas jeszcze w czasach gry w klasie A, tak samo jak Ariel Lindner. Z nimi świętowaliśmy w 2016 roku powrót do okręgówki. To był sezon, który zakończyliśmy z bilansem bramkowym 135:27! Pozostali zawodnicy to jednak w większości nowy zaciąg, a mówiąc o tych którzy kiedyś grali w Dramie kilka znanych nazwisk mógłby wymienić. Na pewno na pierwszym miejscu wśród nich jest Marian Janoszka, który grał u nas mając 45 lat. Występowali też w Dramie: Robert Kolasa, Grzegorz Homel w bramce, Damian Bartyla, czy Tomasz Kupijaj. Prezesi chcieli mieć w swoim zespole zawodników, którzy i sportowo, i medialnie potrafili podnieść poziom zespołu, a jednocześnie stanowić przykład dla młodzieży. Do niej zaliczam na przykład grającego u nas aktualnie Dominika Halamę czy Artura Koschnego, którzy moim zdaniem mają możliwości na grę w wyższej lidze.  Życzę im żeby się rozwijali, ale póki co cieszymy się, że są u nas i pomagają nam w zwycięstwach.

- Czy waszym celem jest walka o awans?

- Prezesi żartując mówiąc, że jak awansujemy to mnie zwolnią... Z jednej strony IV ligi to z naszego punktu widzenia bardzo wysokie progi, ale z drugiej strony to szansa na pokazanie piłki w naszym regionie. Nikomu nie chcemy niczego udowadniać, ale wieś Ptakowice i gmina Zbrosławice nie ma swojej piłkarskiej wizytówki. Dla tej społeczności byłoby to więc historyczne wydarzenie, a dla zawodników i działaczy także byłoby to potwierdzenie, że nasza wspólna praca przynosi efekty. W powiecie tarnogórskim na piłkarskiej mapie są III-ligowe Gwarek i Ruch Radzionków, a za nimi plasujemy się w tej chwili my przed Orłem Miedary i Odrą Miasteczko Śląskie, które też grają w tej samej klasie.

- Jak rolą odgrywają w klubie prezesi Janusz Wawszczyk i Norbert Breitkopf?

- Prezesi to temat na godzinne opowiadanie, ale mówiąc krótko, bez nich nie byłoby Dramy Zbrosławice, a już na pewno nie byłaby na tym miejscu na jakim w tej chwili jesteśmy. Kiedyś grali w tym klubie, a teraz chcą na niego wydawać własne pieniądze. Oni są z drużyną i żyją jej wynikami. Podziwiam ich, bo oni tego nie robią, żeby się pokazać, ale dzięki ich systematycznemu wsparciu można zbudować silny zespół, którego grę prezesi i kibice mogą oglądać z przyjemnością. Chwała takim ludziom.

Zdjęcia z meczu można oglądać TUTAJ.