Śląski ZPN

Zawadzki w 90 minucie meczu udowodnił, że ma patent na strzelanie goli Uranii

6/04/2019 21:06

W przerwie meczu 19 kolejki rozgrywek ZINA Klasa Okręgowa I grupa Urania Ruda Śląska - Iskra Pszczyna przedstawiciel tytularnego sponsora Artur Czapla, zgodnie z regulaminem sponsorskiej umowy ze Śląskim Związkiem Piłki Nożnej, wręczył prezesom obydwu klubów Bernardowi Wawrzynkowi i Andrzejowi Puchale wouchery na zakup sprzętu sportowego. A to co najważniejsze dla losów meczu 19 kolejki rozgrywek ZINA Klasa Okręgowa I grupa Urania Ruda Śląska - Iskra Pszczyna wydarzyło się w ostatnich 10 minutach gry.


To wcale nie znaczy, że do 82 minuty na boisku w Kochłowicach było nudno. Wręcz przeciwnie. Od samego początku sporo się działo, a pierwszą efektowną akcję przeprowadził Ogiński, który po solowym rajdzie przez pół boiska wpadł w pole karne gości i strzelając z 10 metra posłał piłkę obok słupka długiego rogu. Kolejną okazję bramkową gospodarze mieli w 16 minucie, bo po podaniu Ogińskiego Henisz znalazł się w narożniku pola karnego oko w oko z bramkarzem, ale obrońcy Iskry w ostatniej chwili wybili piłkę spod nóg napastnika Uranii.

Pszczynianie odpowiedzieli w 23 minucie solową akcją Zawadzkiego, który z lewego skrzydła wdarł się w pole karne, ale strzelając zza narożnika pola bramkowego posłał futbolówkę obok krótkiego rogu. I choć goście w środku pola sprawiali lepsze wrażenie to do sytuacji bramkowych łatwiej dochodzili miejscowi. Kolejny dowód mieliśmy w 26 minucie, kiedy to Maciaszczyk zagrał do Henisza, a ten będąc w narożniku pola karnego i mając przed sobą tylko wybiegającego Morkisza strzelił za lekko i defensorzy przyjezdnych spokojnie wybili piłkę sprzed bramki.

Dopiero po tym sygnale ostrzegawczym znacznie wyżej plasująca się w tabeli drużyna z Pszczyny zaczęła grać uważniej w obronie i odważniej w ofensywie. Sygnał do ataku dał Leszczyński, który po zagraniu Kani i dobrym zwodzie na 16 metrze wypracował sobie pozycję do uderzenia, ale przestrzelił. Lepiej przymierzył w 38 minucie Kułagowski, do którego zagrał Leszczyński, jednak strzał z narożnika pola karnego był za lekki i Pardela spokojnie złapał toczącą się po murawie futbolówkę. Znacznie więcej pracy bramkarz Uranii miał w 43 minucie, bo najpierw sparował strzał z 10 metra Witka, kończącego akcję z prawego skrzydła, a po chwili nogą odbił futbolówkę po uderzeniu Zawadzkiego z 6 metra, z przeciwległej strony pola karnego. Najwięcej braw od kibiców golkiper kochłowiczan otrzymał w doliczonym czasie gry, bo wtedy po rzucie rożnym wykonanym przez Leszczyńskiego Komraus główkował z 7 metra pod poprzeczkę. Parada Pardeli była jednak skuteczna i skończyło się na kolejnym kornerze.

Po przerwie też jako pierwsi zaatakowali gospodarze, a goście odpowiadali swoimi akcjami, ale do 82 minuty gry nikomu nie udało się strzelić gola. Aż wreszcie po faulu Kułagowskiego na Ogińskim w okolicach linii bocznej pola karnego sędzia wskazał na "wapno", a pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Zalewski, lokując piłkę pod poprzeczką. Radość podopiecznych Stanisława Mikusza trwała jednak niewiele ponad 60 sekund. Wprowadzony do gry po stracie gola K. Pustelnik w pierwszym kontakcie z piłką wywalczył rzut rożny, z którego Kania dośrodkował na głowę Nogi, a ten strzałem z 5 metra wyrównał.

W 86 minucie powinno być 2:1 dla Uranii, bo szybka akcja otworzyła przed Heniszem sytuację sam na sam z wybiegającym bramkarzem. Napastnik gospodarzy wykonał dobry zwód i dograł futbolówkę do Maciaszczyka, który mając przed sobą pustą bramkę z 7 metra posłał piłkę nad poprzeczką. To się zemściło. W 90 minucie gry Leszczyński zagrał do Zawadzkiego, który wcześniej też miał takie okazje, ale ich nie sfinalizował. Tym razem jednak z zimną krwią w pojedynku oko w oko z bramkarzem uderzeniem po ziemi zapewnił zespołowi Roberta Gąsiora komplet punktów. Przy okazji podtrzymał tradycję strzelania goli kochłowiczanom. - W trzech poprzednich spotkaniach trafiałem do bramki Uranii i na ten mecz też wychodziłem z przeświadczeniem, że "ukłuję". Przeczucie się sprawdziło, a radość jest tym większa, że ten gol zapewnił nam zwycięstwo - powiedział "kat Uranii".

- Przy wyniku 1:1 mieliśmy sytuację, którą trzeba wykorzystać, bo wystarczyło trafić do pustej bramki - mówi Stanisław Mikusz. - Gdybyśmy strzelili gola na 2:1 wygralibyśmy mecz i zdobylibyśmy punkty, których bardzo potrzebujemy. Szkoda tym bardziej, że dzisiaj, po ostatnich słabszych meczach, zagraliśmy dobrze - najlepiej w tej rundzie. Ale brak skuteczności, który jest naszą bolączką i głupio stracone bramki sprawiły, że przegraliśmy wygrany mecz.

- Zagraliśmy najsłabszy mecz w tej rundzie - twierdzi Robert Gąsior. - Po tym się jednak poznaje charakter zespół, który po stracie bramki potrafi się podnieść. Po stracie gola, choć do końca pozostało niewiele czasu, nie straciłem nadziei, bo wiedziałem, że zespół jest dobrze przygotowany motorycznie, że na pewno damy radę i wygraliśmy.

Zdjęcia z meczu można oglądać TUTAJ.

Urania Ruda Śląska - Iskra Pszczyna 1:2 (0:0)
1:0 - Zalewski, 82 min (karny)
1:1 - Noga, 84 min (głową)
1:2 - Zawadzki, 90 min
Sędziował Mateusz Patla (Racibórz).
URANIA: Pardela - Rodasik, Gomola, P. Grzesik, R. Grzesik - Nowak, Krzywda, Zalewski, Maciaszczyk - Ogiński, Henisz. Trener Stanisław MIKUSZ.
ISKRA: Morkisz - Noga, Żelazo, Komraus (46. Kania), Kułagowski - Witek, Mąka (77. Żur), Wiera (83. K. Pustelnik), Leszczyński, Zawadzki - Kot. Trener Robert GĄSIOR.
Żółte kartki: P. Grzesik, R. Grzesik, Krzywda - Wiera, Kania, Leszczyński.